21.07.2019

Od Any CD Michaela

- A mam inne wyjście? - zaśmiałam się cicho, odwracając wzrok od Leny, z którą roznawiałam do momentu ponownego pojawienia się bruneta. Spojrzałam na Mike'a i uniosłam pytająco brew.
- Chyba nie bardzo, jak mówiłem wcześniej - wzruszył namionami, posyłając mi uśmiech. Otworzył mi drzwi i wyciągnął w moją stronę rękę, by pomóc mi wysiąść.
Syknęłam cicho, gdy moja kontuzjowana kostka dotknęła ziemi. Nie zdążyłam nawet mrugnąć, a już znajdowałam się w ramionach bruneta.
- Poradziłabym sobie sama - zaśmiałam się, trącając Michaela pięścią w klatkę piersiową. - Nie musisz mnie nosić na rękach.
- Nie ma potrzeby, żebyś się przemęczała - mrugnął prozumiewawczo. Rzuciłam ponad ramieniem mężczyzny spojrzenie Lenie i przewróciłam oczami. Ta zaśmiała się, przekręcając kluczyk w stacyjce. Pomachałam jej jeszcze, na co odpowiedziała tym samym, a już chwilę późnej Mike pomagał mi usadowić się na fotelu pasażera w moim jeepie. Gdy chwycił za pas, żeby mnie zapiąć, złapałam go ze śmiechem za nadgarstek.
- Mam zwichniętą kostkę, nie nadgarstki - spojrzałam na niego z uniesioną brwią. - Poradzę sobie.
Później, już w drodze do mojego domu, rozdzwoniła się moja komórka. Wyjęłam ją z kieszeni bluzy i spojrzałam na wyświetlacz.
Natychmiast mój stosunkowo dobry nastrój, który zdołałam już odzyskać po ferelnej akcji z czarnoksiężnikiem, szlag trafił. Ze zmarszczonymi z irytacji brwiami odrzuciłam połączenie i wyłączyłam dźwięk, po czym rzuciłam urządzenie na tylne siedzenie, nie przejmując się, czy wyląduje bezpiecznie na miękkim siedzeniu. Mike spojrzał na mnie kątem oka.
- Narzucający się były? - zapytał. Żartował, o czym dał znać unosząc jeden kącik ust w uśmiechu.
- Tym razem nie trafiłeś - zaśmiałam się, choć nieco sztywno. Wbiłam wzrok w las, przesuwający się za oknem samochodu. - Dzwonił mój brat - rzuciłam po chwili. Mike czekał na ciąg dalszy, a gdy się go nie doczekał, powiedział:
- Mogłaś odebrać.
- Oddzwonię do niego później - wzruszyłam ramionami. - Skręć tutaj - poleciłam, wskazując ledwo widoczną zza gałęzi młodych drzewek drogę. Posłusznie włączył kierunkowskaz, żeby dać znać jadącej za nami Lenie, że skręcamy. - Mieszkam na końcu drogi.
- Ciekawe miejsce - rzucił, patrząc w lusterko wsteczne, na Lenę, która krytycznym wzrokiem mierzyła dziurawą drogę przed sobą. No cóż, kupiłam jeepa nie tylko dlatego, że mam słabość do tych samochodów. Codzienna jazda po tym terenie potrafi być katorgą. - Spokojnie, mały ruch, nie masz upierdliwych sąsiadów...
- Totalne zadupie - podsumowałam ze śmiechem, przenosząc ponownie wzrok na Michaela. - Nazywajmy rzeczy po imieniu.
Demon zaśmiał się cicho, nie odrywając wzroku od drogi.
- No cóż... Nie chciałem tego tak dobitnie określać... - posłał mi promienny uśmiech. - Skąd taka lokalizacja, jeśli mogę zapytać?
- Kwestie bezpieczeństwa. Więcej wpadek z udziałem moich mocy uchodzi mi płazem, kiedy w pobliżu nie ma nikogo, kto mógłby je zobaczyć.
- Rozsądne - brunet skinął głową. - To tutaj? - spytał, wskazując przejście między drzewami, skąd dostrzec można było schody i fragment domu. Skinęłam głową.
Zatrzymał samochód zaraz koło nich i, zgasiwszy silnik, pospiesznie wysiadł. Obszedł samochód i otworzył mi drzwi.
- Chodź - wyciągnął w moją stronę dłoń. - Pomogę ci z tymi schodami.
Pokręciłam głową z niedowierzaniem na jego upartość. Ale przyjęłam wyciągniętą ku mnie dłoń, czym wywołałam na jego ustach zarozumiały uśmieszek.
- Ale nie weźmiesz mnie na ręce - zastrzegłam z poważnym wyrazem twarzy.
- Wedle życzenia.
Wspierając się na jego ramieniu udało mi się zejść po schodach i dojść do drzwi wejściowych. Lena poszła za nami, rozglądając się z zachwytem w oczach po okolicy.
- Wow - mruknęła, gdy zobaczyła, co znajduje się w dole zbocza. - To miejsce jest... niesamowite - westchnęła rozmarzona.
- Możecie wpaść na grilla i rundkę łodzią po jeziorze - zaproponowałam z uśmiechem, wyciągając klucze z kieszeni. - Jak już moja kostka będzie zaleczona - otworzyłam drzwi. Ze środka natychmiast dobiegło skomlenie Archera, a zaraz potem donośne wycie. No tak. Niemal na cały dzień siedział w domu. Będę musiała go później zabrać na długi spacer. - A na razie, jeśli macie czas i ochotę, zapraszam was na kawę. Upiekłam wczoraj sernik kokosowy z nowego przepisu, możecie dokonać degustacji przed wprowadzeniem go do menu kawiarni - uśmiechnęłam się do nich promiennie, przytrzymując drzwi otwarte.

Michael?

Brak komentarzy

Prześlij komentarz

Szablon
synestezja
panda graphics