17.07.2019

Od Any CD Michaela

Byłam już porządnie wystraszona całą tą sytuacją, zdążyłam nawet dojść do wniosku, że lepiej byłoby przyjść samej, po prostu spaliłabym to miejsce w cholerę. A tak musiałam brać pod uwagę fakt, że oprócz mnie i czarnoksiężnika, którego i tak spisałam już na straty, znajdował się tu też Michael. Który, jak zakładałam, na ogień odporny nie był.
Gdy zostałam poderwana z ziemi i podniesiona za szyję w powietrze, omal nie wybuchnęłam. Wiedziałam, że moja skóra była rozpalona, poparzyłabym każdego, kto by mnie dotknął, co byłoby niezłą formą obrony, gdyby nie to, że napastnik nie potrzebował rąk, by mnie podduszać. Zachłysnęłam się dusznym powietrzem.
Proste sztuczki z ogniem, których odważyłam się spróbować, na niewiele się zdały. Czarnoksiężnik, czy przemawiający przez niego diabeł, nie znałam się na tym na tyle dobrze, by móc to stwierdzić, szybko zamroził niezbyt potężne macki ognia. Nim zdążyłam spanikować do tego stopnia, że jednak bym zaryzykowała i cisnęła w napastnika falą piekielnie gorącego ognia, zostałam wyręczona.
Najpierw usłyszałam zduszone przekleństwo, by następnie zobaczyć, jak coś przebija klatkę piersiową czarnoksiężnika. Gdy, martwy, osunął się na ziemię, zobaczyłam jeszcze wysoką, zdecydowanie nieludzką sylwetkę wyłaniającą się zza niego, nim również runęłam na kamienną posadzkę, uwolniona z więzów magii napastnika.
Zaraz zobaczyłam zbliżającą się do mnie istotę. Dopiero gdy ukucnęła przy mnie i odgarnęła mi kosmyk włosów z twarzy, dotarło do mnie, że to chyba... Michael?
- Więc tak to wygląda - mruknęłam, dźwigając się na rękach, by podnieść się do pozycji siedzącej. Oparłam się ciężko o ścianę. Cholerne Sopp, nigdy więcej nie dam się wrobić w takie "nieszkodliwe" zadanie.
Demon w odpowiedzi skinął głową.
Po czym oddalił się. Przymknęłam oczy,starając się uspokoić tętno i obniżyć temperaturę ciała, żeby nie zrobić mojemu towarzyszowi krzywdy. Po chwili, zaskoczona, uniosłam powieki, by zobaczyć wyciągniętą przede mnie świecę. Wyglądała jak te z kręgu. Demon skinął na nią znacząco głową. Odgadłam, że chciał, bym ją zapaliła, co zaraz zrobiłam wyłowioną z kieszeni zapalniczką.
Demon znowu odszedł. Słyszałam, jak przesuwa coś po podłodze, a zaraz znowu stanął przy mnie, wyciągając rękę, by pomóc mi wstać. Gdy przeniosłam ciężar ciała na zranioną nogę, syknęłam cicho. Nie zdążyłam nawet wyartykułować, że chyba nie będę w stanie iść, a już znalazłam się w ramionach demona. Zaniósł mnie do kręgu. Mogłam teraz zobaczyć, co robił przed chwilą. Na środku pentagramu leżało ciało czarnoksiężnika.
Na migi pokazał mi, że przy pomocy rozpalonych świeczek mam spalić ciało. Co uczyniłam natychmiast, chcąc jak najszybciej się stąd wynieść. Dłonią skierowaną wnętrzem ku podłodze zatoczyłam łuk w powietrzu, a niewielkie ogniki ze świec buchnęły ku górze, połączyły się i runęły na ciało czarnoksiężnikach, w zaledwie kilkanaście sekund je spopielając. Po kolejnych kilku sekundach na środku pentagramu osiadła niewielka warstewka popiołu, a płomienie wygasły. Tylko tyle pozostało z kiedyś żywej istoty.
Natychmiast atmosfera w pomieszczeniu się zmieniła. Kłębiąca się tu magia zniknęła. Odetchnęłam głęboko i, zamknąwszy oczy, oparłam głowę na ramieniu demona.
- Wynośmy się stąd - mruknęłam.
Gdy staliśmy już przed domem, demon otworzył drzwi samochodu i posadził mnie na siedzeniu pasażera. A sam oddalił się kawałek, usiadł na trawie i zamknął oczy. Zaraz otoczyły go fale ciemności.
Medytuje? Teraz? Serio?
Nie skomentowałam tego jednak. Zamiast tego oparłam głowę o zagłówek fotela i westchnęłam ciężko. Spojrzałam na moją kostkę. Była prawie dwa razy większa niż normalnie. Coś czułam, że tym razem bez lekarza się nie obędzie.
Podskoczyłam zaskoczona, gdy po chwili drzwi od strony kierowcy się otworzyły. Odruchowo temperatura mojego ciała się podwyższyła, a ja sięgnęłam do kieszeni po zapalniczkę. Na szczęście moim oczom ukazał się Mike, już w swojej ludzkiej postaci. Uśmiechnął się do mnie uśmiechem, który nie sięgnął jednak jego oczu. Widziałam, że był zmęczony. Podobnie z resztą jak ja.
- Wystraszyłeś mnie - westchnęłam i ponownie oparłam głowę na fotelu. - Mam ochotę wpaść teraz do Sopp, wygarnąć, co myślę o ich "genialnych" pomysłach i zażądać dodatkowej premii do pracy z narażaniem życia - zaśmiałam się sucho, rzucając Michaelowi spojrzenie kątem oka.

Michael?

Brak komentarzy

Prześlij komentarz

Szablon
synestezja
panda graphics