Rano wszystko leciało mi z rąk, praktycznie na niczym nie mogłam się
skupić, co sprawiało, że moja irytacja rosła z każdą minutą coraz
bardziej. W końcu pozbierałam wszystko, co było mi potrzebne i starając
się nie wybuchnąć, wyszłam z mieszkania, sprawdzając dwukrotnie, czy aby
na pewno je zamknęłam. Włożyłam wszystko do torebki i poszłam do
kawiarni, w której mieliśmy mieć spotkanie młodych poetów. Musiałam
sprawdzić, czy wszystko jest dopięte na ostatni guzik. Napoje, ciasta,
czy informacja wisi na kawiarni, że jutro po 15 jest zamknięte. Weszłam
do środka jak do siebie do domu, z dłonią w torebce i przekleństwami pod
nosem. Słysząc znajomy głos, podniosłam głowę, aby spojrzeć na
chłopaka, który siedział przy stole, czytając zawzięcie książkę. Idąc za
jego radą, spojrzałam na dół. Rzeczywiście pod moimi nogami leżało małe
etui, w którym miałam wszystkie ważne papierki dotyczące kawiarni,
paragony, faktury, wypłaty. Jeśli bym to zgubiła, to mogłabym się chyba
tylko położyć i zacząć płakać. Klucze... Mimowolnie odwróciłam się za
siebie, szukając ich na ziemi, ale wtedy zauważyłam, że trzymał je już w
dłoni. Podniosłam jedną brew, nie wiedząc, skąd mógłby je mieć.
Podeszłam do niego, patrząc na jego "znalezisko"
nie jest możliwe, żeby wypadły mi przy nim, w końcu tam nie stałam, ja
sama weszłam do kawiarni, jak on już tam siedział. Ukradł mi je? Jeśli
tak to musiałby być prawdziwym mistrzem złodziei.
- Mogę Cię pozwać o kradzież - Wzięłam swoje klucze z jego dłoni - Strażak i złodziej, cóż to za niesamowite połączenie - Na mojej twarzy pojawił się sarkastyczny uśmiech.
- Daleko mi do złodziejstwa, oddaje to, co zgubiłaś - Spojrzał
na mnie znad swojej książki. Usiadłam naprzeciwko niego, poprawiając
włosy. W końcu wyglądałam przy nim normalnie, a nie jak dziesięć
nieszczęść.
- Klucze miałam cały czas w torebce, niemożliwe jest, żeby mi wypadły przy Tobie - Skrzyżowałam dłonie na piersi, nie spuszczając z niego wzroku. - Więc są dwie możliwości albo mi je ukradłeś, albo nie jesteś zwykłym człowiekiem - Przechyliłam delikatnie głowę, aby mu się przyjrzeć.
- Nie wszystko jest takie, jak nam się wydaje za pierwszym razem - Zamknął
książkę, a ja zmarszczyłam brwi, żeby zaraz ponownie przybrać obojętny
wyraz twarzy. W kawiarni o tej godzinie nie było zbyt wiele osób, jeśli
ktoś przychodził to tylko po to, żeby zamówić kawę na wynos i wyjść,
mało kto zostawał na dłużej. Ruch robił się w godzinach popołudniowych,
kiedy ludzie przychodzili do nas porozmawiać i zjeść dobre ciasto. Przez
chwilę zastanawiałam się, czy dobrym rozwiązaniem będzie powiedzenie mu
prawdy. Z drugiej jednak strony zdawałam sobie sprawę, że jeśli nic nie
zrobię, to nie dowiem się z kim mam do czynienia, kto siedzi
naprzeciwko mnie, a byłam pewna, że nie jest to zwykły człowiek.
- Taiga Nagiko - Wyciągnęłam do niego dłoń z uniesioną głową, jak to miałam w zwyczaju wymawiając swoje nazwisko - Czarownica - Dodałam ciszej, tak aby mimo wszystko nikt nas nie usłyszał.
- Nathaniel Harrison - Jego kącik ust delikatnie drgnął podając mi swoją dłoń - Elfi mag - Ostatnie dwa słowa powiedział równie cichym tonem,
jak i ja. Słysząc to, że jest elfem, praktycznie wszystkie moje pytania
w głowie pękły niczym bańka mydlana. Elf to ostatnia rasa, o jaką bym
go oskarżała, ale w końcu każdy z nas jest tym, kim się urodził.
- Ciekawe - Odgarnęłam włosy i złapałam za torebkę - Mam nadzieję, że kawa smakuje - Dodałam, jak do każdego klienta.
Nathaniel?
Brak komentarzy
Prześlij komentarz