Biorę głęboki oddech. Do moich nozdrzy dociera doskonale znana mi woń.
Duch. Jakby te cholerne zjawy nie mogły ujawniać się w lasach. Stałam
przy jednym z opuszczonych budynków na obrzeżach miasta. Zaklęłam pod nosem wiedząc,
że mam cholernie mało czasu aż się zmienię. Bez jakiegokolwiek
zaproszenia weszłam na posesję i podbiegłam do drzwi. Oczywiście były
zamknięte. Kolejne przekleństwa wyrwały się z moich ust. Czułam jak w żyłach pulsuje coraz szybciej krew.
Ciało jest gotowe na zmianę w Cerbera. Dwoma kopnięciami pozbyłam się
przeszkody. Schowałam się w mroku i zamknęłam oczy. Pogodziłam się już z
tymi nagłymi przemianami. Wyłączyłam myślenie i się poddałam. Już
przestałam z tym walczyć, to i tak nie miałoby najmniejszego sensu.
Kiedy ponownie otworzyłam oczy widziałam świat już z nieco niższej perspektywy.
Wszystko było wyraźniejsze. Rozejrzałam się po pomieszczeniu,
korytarzu. Kolejny raz zaciągnęłam się powietrzem. Łeb sam przesunął się
w kierunku, z którego dochodził silny zapach. Piętro. Bez najmniejszego
zastanowienia się zaczęłam wchodzić po schodach. Wokół panowała grobowa
cisza przerywana coraz skrzypieniem starych drewnianych schodów. Będąc na górze zaczęłam kierować się węchem. Wszędzie było pełno kurzu i pajęczyn. Leciwe meble, jakieś szpargały oraz obrazy ukazujące różne sceny i osoby. Drogę oświetlał mi jedynie promienie księżyca wpadające przez zabrudzone okna. Scena niczym z horroru.
Zatrzymałam się przy drzwiach. Teraz tylko one dzieliły mnie między moją przyszłą jak ja to lubię nazywać ofiarą.
Pchnięte łapą drewniane drewno odpuściło szybko. Rozległo się tylko
głośne skrzypienie. Wkroczyłam dumnie i odważnie do środka. Z moich
gardeł rozległ się tylko mrożący krew w żyłach warkotem. W rogu
pomieszczenia pojawiła się jakby czarna chmura. Powoli zaczęła przybierać, postać.
Ukazał mi się duch mężczyzny. Ubrany był w garnitur cały poplamiony
krwią oraz podziurawiony. Największa widoczna rana była na szyi. Ktoś
podciął mu gardło.
-Cerber! - Mruknął. Od razu rozpoznałam ten język, była to łacina.
-Co tu robisz? - Warknęłam w tym samym języku.
-Zemsta! Zemsta! - Dusza wołała ciągle jedno słowo.
Usiadłam i zaczęłam w powietrzu wykonywać łapą znak krzyża. W łacinie zaczęłam odprawiać egzorcyzm, aby odszedł do świata zmarłych. Dusza słysząc imię Boga wściekła się i rzuciła na mnie. Próbowałam uskoczyć jednak przeliczyłam się z jego szybkością. Zadrapał mnie. Warknęłam ponownie, tym razem z bólu.
- Już po Tobie. - Mruknęły trzy łby w jednym momencie.
Skończyłam na napastnika. Miotaliśmy się po pokoju aż ten opadł z sił i w spokoju mogłam dokończyć to, co zaczęłam. Nie wiem ile czasu mi to zajęło jednak kiedy wychodziłam na zewnątrz zaczynało powoli świtać.
Dumna
z siebie, że przeżyłam oraz wysłania kolejnego dupka w zaświaty
wróciłam do siebie. Tam spokojnie mogłam opatrzyć ranę. Krew zaschła już
dawno. Kolejne buty oraz skarpety do prania. Chyba zacznę chodzić po
mieście w plastikowych workach. Wrzuciłam ciuchy do pralki i sama
poszłam spać.
***
Wieczorem bar wypełnił się niemal cały. W
końcu ludzi ciągnie do odwiedzania nowych lokali. Załatwiłam całą
papierologię i mogłam spokojnie pomóc ekipie za barem. Ubrana w czarne
szorty oraz białą luźną bokserkę zaczęłam obsługiwać klientów. Lubiłam
to robić. Nawet moja rana przestała mi już przeszkadzać. Coraz zerkałam
tylko czy aby bandaż na udzie nie zaczął przesiąkać krwią.
- Co dla Pana? - Stanęłam przy chłopaku w mniej więcej moim wieku.
- A co możesz mi oferować?
-
Może na początek jakiegoś drinka, a później dobrą zabawę. Podoba się
oferta? - Lubiłam flirtować z gośćmi. Traktowałam to raczej jako zabawę,
odskocznię od wydarzeń minionej nocy.
Gościu?
Brak komentarzy
Prześlij komentarz