15.07.2019

Od Isaiaha CD Anthony'ego

Długo studiował menu kawiarni, gdyż co kategoria, to kolejna pozycja przykuwała jego uwagę. To ciasto czekoladowe, to kokosowa Alaska, tort wiśniowy, rogaliki z masłem orzechowym, tarta truskawkowa, crème brûlée, tak wiele możliwości, tak mało czasu. Isaiah musiał naprawdę mocno się skupić, aby przemyśleć swój wybór, upewnić się, że zjedzenie go nie zajmie tak długo, a i nie wybrudzi się zbyt bardzo podczas posiłku, gdyż należał akurat do tej grupy ludzi, której niezwykle łatwo przychodziło gubienie kremów czy polew. Z tego powodu trzymał w kieszeni kurtki, jaką ściągnął po opadnięciu na miejsce, chusteczki. Kiedy ostatecznie zdecydował się na tiramisu oraz cappuccino, wyciągnął prewencyjnie plastikowe opakowanie na stolik, bo nigdy nie wiadomo, kto dotykał tych w podajniku na stole. Wolał uważać na takie rzeczy, nie był przecież odporny na choroby i dolegliwości, a jedynie potrafił manipulować kolorami. Daleko było mu do zmutowanego X - Mena z komiksów, jakie swego czasu namiętnie czytał.
— Poproszę tiramisu i cappuccino czekoladowe, z cukrem trzcinowym, dziękuję — Chłopak z ciepłym uśmiechem oddał swoje menu kelnerce, która odwzajemniła wyraz, obiecała, że zaraz przyniesie zamówienie i oddaliła się do kuchni, po drodze unikając śliniącego się basseta, który podniósł gwałtownie łeb. Isaiah obserwował chwilę psa, nie wiedząc, od czego powinien zacząć rozmowę z teoretycznie nieznajomym. W głowie miał tyle możliwości, z czego każda brzmiała tak samo ciekawie, dlatego trudno było mu zdecydować się na jedną. Dopiero po chwili przerwał obserwację leniwie sapiącego psa i zwrócił się do Anthony'ego. Jedną ręką zaczął cicho wypukiwać tylko sobie znaną melodię, pewnie z jakiegoś serialu, jaki ostatnio skończył oglądać.
— Twoje psy są bardzo grzeczne. Nie reagują na mijających ich ludzi — Izz pochylił się lekko, aby spojrzeć na "uśmiechnięte" pyski pupili. Lance uniósł kącik ust, po czym zerknął na swoje czworonogi. Następnie wskazał podbródkiem na jednego z nich, dokładniej na tę w większej ilości barw. Młodzian zauważył, że właśnie takiego koloru jak brązowe plamy suczki potrzebuje do skończenia obrazu. Spojrzał na opuszki palców, nie będąc pewnym, czy powinien to zrobić. Czułby się pewnie źle, ale z drugiej strony nie musiałby już iść do sklepu malarskiego. Tylko czy specyficzny wygląd "nadnaturalnej" farby nie zaburzy całokształtu?
Szatyn odepchnął od siebie myśli o pożyczeniu koloru psa i skupił się na swoim towarzyszu, który powrócił do poprzedniej pozycji, kręcąc lekko głową.
— Carmen, ta obok mnie, tylko udaje spokojną. Uwierz mi, jeśli tylko dostanie szansę pokazać swój charakterek, na pewno zmienisz zdanie.
— Już go pokazała, w parku — Jaffe zaśmiał się dźwięcznie — Ale teraz jest zupełnie jak inny pies. Może coś chce? Miałem kiedyś psa, Bruno się nazywał. Zawsze robił duże oczy przy lodówce. Był nieco grubszy, więc nie mogłem dawać mu przysmaków, niestety. Taka była z niego mądra bestia, że podpatrzył, jak otwieramy drzwi, przez co sam nauczył się to robić. I wtedy nic nie było już bezpieczne.
Anthony parsknął cicho pod nosem i podparł podbródek na dłoni, łokciem zapierając się o stół. Isaiah przyjął podobną pozycję, kładąc jednak na blacie obie swoje ręce, jakby był znudzonym uczniem w szkole. Jego wyraz twarzy mówił coś zupełnie innego - chłopak niezwykle chętnie słuchał tego, co Lance miał do powiedzenia.
— Ten drugi pies, biały, to Omen. On byłby w stanie się tego nauczyć. Mądra z niego psina, zna też parę sztuczek.
Student aż jęknął z zachwytu.
— Musisz mi parę pokazać na zewnątrz, proszę. Na pewno musi to być niezwykle urocze.

Anthony?

Brak komentarzy

Prześlij komentarz

Szablon
synestezja
panda graphics