14.07.2019

Od Michaela CD Any

   Gdy kobieta zgodziła się na kolejny trening, brunet musiał od razu zapisać to w grafiku, więc pożegnał jasnowłosą i skierował się do pokoju nauczycielskiego, gdzie wpisał ją na listę. Po tym wrócił z powrotem na salę, gdzie Lena czyściła swój miecz po chwilowym treningu.
— W sumie po co przyszłaś? — spytał spokojnie brunet, chwytając na rękojeść miecza. 
— Skończył mi się preparat do konserwacji stali i chciałam się spytać, czy jeszcze coś masz — wyjaśniła elfka zerkając na przyjaciela. 
— Tak, mam — odpowiedział — Chodź do pokoju — dodał wskazując na pomieszczenie. 
Mężczyzna wręczył kobiecie wcześniej wspomniany płyn, po czym ta opuściła akademia, demon natomiast zasiadł do swoich dokumentów odnośnie nadludzi. Z ciekawości zaczął szukać jakiś informacji odnośnie nadludzkiego zapachu, który towarzyszył Anie, gdyż ta na pewno nie należała do zwykłej ludzkiej rasy. Tak też przesiedział ponad godzinę, lecz nie znalazł konkretnej informacji, głównie przez dość liczną grupę mutantów o podobnych zapachu czy zdolnościach. Postanowił dać sobie z tym spokój, po czym ogarnąć się w szatni i skierował do wyjścia, zamykają przy tym salę oraz boczne wyjście akademii.
   Dzień następny był jego dniem wolnym, tak teoretycznie, gdyż praktycznie musiał wstawić się do biura Sopportare. Nie znał dokładnie powodu tego spotkania, lecz z drugiej strony miał to trochę w poważaniu, wiadomo dla czego. Gdy tylko zatrzymał swoje auto pod głównym budynkiem, poczuł na sobie spojrzenie wielu mundurowych, którzy czekali na błąd bruneta. Ten tylko głęboko odetchnął i ignorując policjantów, skierował się do biura Harris'a, lecz gdy tam dotarł, w środku zastał panią kapitan Brendle.
— Witaj Crowley — przywitała go kobieta — Nie sądziłam, że się zjawisz. 
— A ja nie sądziłem, że zastanę tutaj Panią — odparł zamykając za sobą drzwi — Coś się stało? Bo na pewno nie zaprosiliście mnie na kawkę — dodał siadając przy dużym stole, gdy to szatynka wskazała na krzesło. 
— Harris pewnie od razu skułby Cię w kajdany. Człowiek nie umie rozmawiać z ludźmi, wiesz.. — rzuciła kapitan wracając spojrzeniem na bruneta — Jest misja do wykonania i to dość pilna.
— Słucham więc — rzekł ciemnowłosy czekając na wyjaśnienia. 
Jak się okazało, Sopp w pokojowy sposób musi złapać czarodzieja, który przechodzi na czarną magię, czyli powoli staje się czarownikiem, a wraz z tym zyskuje złe zdolności oraz czary. Brendle pokazała liczne dokumenty oraz zdjęcia mężczyzny i pomimo posiadania ojca czarownika, Mike nie mógł rozpoznać rodzaju jego przemiany. 
— No dobra, ale czemu akurat ja mam się tym zająć? — rzucił brunet zerkając na panią kapitan. 
— Obecny zleceniobiorca się obija, a sprawa jest dość ważna — wyjaśniła — Z drugiej strony, masz przecież korzenie czarowników, a czarna magia nie jest Ci obca. — dodała półszeptem.
— Mhm. A może po prostu podejmę współpracę z tym zleceniobiorcą? W końcu to "walka" słowna z czarodziejem, który nie ma poukładane w główce.
— Zobaczy się...
Po tej rozmowie, która trwała dość długo, demona opuścił biuro i na czas zlecenia, jest chroniony pod każdym względem. Czyli Harris może cmoknąć go poniżej pasa..
   Resztę dnia spędził na układaniu dokumentów oraz treningu na siłowni, czego trochę mu brakowało. Po odpoczynku udał się na trening z Aną, która od samego zjawienia się na sali, była jakaś przygnębiona, a przez to nie mogła skupić się na ćwiczeniach. To oczywiście nie wkurzyło bruneta, a raczej zaniepokoiło, gdyż przeważnie blondynka chodziła z uśmiechem, teraz natomiast wyglądała, jakby chciała kogoś zabić. Po treningu weszli we wspólną konwersację, a gdy kobieta wspomniała o Sopportare oraz czarodzieju, ten lekko się zaśmiał. 
— Co w tym śmiesznego? — rzuciła jasnowłosa zerkając na bruneta. 
—Wiesz co? Ogarnij się, przebierz i odpocznij. Po tym przyjdź do pokoju obok — stwierdził Mike — To co Ci mam do przekazania, może Cię zainteresować. 
Blondynka przytaknęła niepewnie i weszła do szatni, a gdy drzwi się za nią zatrzasnęły, Michael poszedł do męskiej szatki, gdzie także doprowadził siebie do ładu. Po tym wrócił do wspomnianego pokoju, gdzie poukładał dokumenty na biurku, część chowając do szafek, oraz wyjął dwie butelki chłodnego napoju regenerującego, które postawił na wcześniej posprzątany stół. Mężczyzna usiadł wygodnie w skórzanym fotelu i cierpliwie czekał na Ane, która zjawiła się po kilku minutach. Zajęła miejsce naprzeciwko bruneta i wsłuchała się w jego wyjaśnienia. 
— Mogę pomóc Ci z tym czarodziejem — rzekł po chwili — Sopp mnie dzisiaj do siebie wezwało, głównie dla tego, że mam pochodzenie czarowników, choć sam nim nie jestem. Stwierdzili, że łatwiej będzie mi go znaleźć, lecz nie jestem dobry w przekonywaniu. — wyjaśnił i cicho westchnął — Dla tego pomogę Ci go znaleźć, a Ty z nim porozmawiasz. Oczywiście ja będę w pobliżu Ciebie i w razie konieczności, odpowiednio zareaguje — dodał spokojnie — Wystarczy jeden telefon do pani kapitan i już jutro możemy wziąć się do pracy — uniósł lekko kącik ust czując, że to może być dobra zabawa. 

Ana?

Brak komentarzy

Prześlij komentarz

Szablon
synestezja
panda graphics