17.07.2019

Od Vergila CD Harriet

— Nie — powiedział hardo berserker, napinając mięśnie, nadal będąc na skraju przemiany. Uniósł lekko rękę, aby pokazać Harriet, że nie powinna raczej podchodzić do niego w tej chwili. Musiał się opanować. Zamknął na długą chwilę oczy, jakie rozbłysły już złotem, po czym wziął kilka głębszych wdechów. Złość odeszła w niepamięć, a on sam mógł już się pochylić po leżące na podłodze ubrania i założyć je na rozgrzane ciało. Kevan oraz wampirzyca czekali zapewne na rozwinięcie wypowiedzi mężczyzny, który to na widok ich twarzy wybuchł niekontrolowanym, lecz krótkim śmiechem.
— Już i tak bym nie zasnął w tym pokoju, jak mi tutaj grozi zamordowanie we śnie — Vergil mrugnął porozumiewawczo do przyjaciółki — Weźcie mnie do tej.. Ciemni, tak? Tak. Chcę porozmawiać z tą dziewczyną. Może powie nam co nieco na temat tego kultu, jakiego szukamy. Wygląda w końcu jak jedna z nich.
Nie widząc od razu reakcji, klasnął w dłonie. Przyjął taką o wiele bardziej otwartą formę, aby zawalczyć z własnymi demonami i myślami o Ivarze, chcąc ukryć je pod fasadą uśmiechu i rozluźnienia. Samo jednak pobieżne spojrzenie w oczy dziewczyny wystarczyło, żeby utracił rezon. Shepherd wiedziała, że udaje. Wiedziała, że tak naprawdę w duchu jest w zupełnej rozsypce, a teraz tylko używa wymyślnej maski, byleby tylko świat nie ujrzał jego prawdziwej twarzy. Zamilkł.
Trwał w takim stanie, aż nie pojawili się na zaniedbanym trawniku przed starym, nieznanym Svensonowi gmachem. Przypominał on zamek, lecz wyjęty jakby z horrorowej rzeczywistości alternatywnej. Obydwa wampiry po jego stronach ruszyły w kierunku drzwi, rozwierając je przed mężczyzną. Dopiero gdy znalazł się w środku mógł się wyzbyć wrażenia, że przeniósł się w czasie do średniowiecza czy czegoś podobnego. Mimo, że panowała tam ciemność, jedno pomieszczenie nagle rozbłysło sztucznym światłem, gdy Harriet podeszła do jakiegoś urządzenia, które po dokładnym przyjrzeniu okazało się być agregatem. Vergil dokładnie chłonął wzrokiem otoczenie, czekając, aż zostanie zaprowadzony do ich "gościa".
Dziewczyna znajdowała się w prawdopodobnie pokoju dziennym, bogato w dodatku ozdobionym. W innych okolicznościach mężczyzna pewnie zatrzymałby się dłużej na każdym interesującym elemencie, ale teraz miał przed sobą inne zadanie. Podszedł więc do przywiązanej do krzesła dziewczyny, kucnął przed nią i uniósł lekko kącik ust. Szatynka zapewne przed całym stoczeniem się w otchłanie magicznego kultu była całkiem miłą osobą, taką córką pary z osiedla na przedmieściach, która uśmiecha się do sąsiadów i wita się z każdym. Dlatego gdy ujrzał w jej oczach cień normalności aż poczuł, jak coś go kuje w sercu. Opanował się wraz z głębokim odetchnięciem.
— Na pewno rozumiesz, dlaczego tutaj jesteś, prawda? — Ver przerwał na chwilę, a gdy dostrzegł potwierdzenie ze strony przesłuchiwanej w formie skinięcia głową, kontynuował — Zadam ci kilka pytań. Tylko ja, na nich nie zwracaj uwagi. Domyślasz się, że nie jestem zadowolony z faktu, że chciałaś mnie zamordować, prawda? Zacznijmy więc od tego. Po co to zrobiłaś? Ktoś ci kazał? I w sumie, jak się nazywasz?
— Melanie — wyszeptała magiczka, spinając się w więzach, gdy Harriet ją obeszła. Berserker położył delikatnie dłoń na jej ramieniu, uśmiechając się ciepło. Gdy dziewczyna zerknęła jeszcze raz na wampirzycę, chwycił ją za podbródek i w ten sposób ostrożnie zmusił do patrzenia na siebie — Ja... Ja musiałam cię zabić.. Dla naszego pana.
— Dla waszego pana, rozumiem. On sam ci to powiedział?
— Nie — Szatynka potrząsnęła głową — Arne miał wizję, dostrzegł go, jak do niego przemawia. Zdradziecki syn musiał zostać zgładzony, naznaczony przez Rogatego Boga, zniszczony, aby prawy mógł żyć.
Norweg uniósł lekko brwi. Arne. Nie znał nikogo o takim imieniu, ale jego wydźwięk i sposób, w jaki dziwnie skłonna do współpracy dziewczyna spróbowała je wymówić zasugerował mu, że to osoba pochodząca z jednego ze skandynawskich krajów.
Lucas odwrócił wzrok na ścianę, zastanawiając się, o co powinien spytać. O Arne, możliwego przywódcę tej sekty? Kim był "prawy", o jakim wspomniała? Spojrzał jej jeszcze raz w oczy i tym razem dostrzegł dogłębną, bolesną pustkę. Ktoś musiał ją naprawdę bardzo skrzywdzić, aby doprowadzić Melanie do tego stanu. Zarówno fizycznie, jak i psychicznie.
— Gdzie jest wasza siedziba?.
Po tym, jak pytanie zostało zadane, Vergil wiedział, że popełnił błąd. Z piersi magiczki wydobył się nieludzki wrzask, a ona sama zaczęła się trząść i miotać na krześle. Prawie ugryzła mężczyznę w palce, więc ten wstał i wyprostował się, patrząc po swych towarzyszach. Żaden nie kwapił się do podejścia do Melanie, która niespodziewanie zaczęła krzyczeć na całe gardło.
— Wszyscy zginiecie! Wszyscy! Prawy syn Rogatego Boga osądzi was i wyszarpie wasze serca! Nie ma przed nim ucieczki! Nie ma! Wszyscy zginiecie!
Dziewczyna nagle ucichła, kiedy wampirzyca uderzyła ją w bok głowy. Norweg otarł dłonie o swoje spodnie, analizując te strzępki informacji.
— I? Czego się dowiedzieliśmy? — Harriet skrzyżowała dłonie na piersi.
— Ktoś o imieniu Arne przewodzi najpewniej kultem. Albo jest jakimś kapłanem. Mają jakieś nadnaturalne narzędzie wykonawcze, które sądzi tych, jacy są według nich niegodni. I, ale to tylko moja hipoteza.. — Svensson przełknął gulę w gardle. Jego głos stał się cichy — Myślę, że to może być Ivar. Ta dziewczyna, Melanie, musiała przejść przez okropne rzeczy, aby dojść do takiego stanu psychicznego. Obawiam się... że jego spotkało to samo. Lub nawet więcej. Ivar rzadko kiedy był skłonny do współpracy z obcymi.

Harriet?

Brak komentarzy

Prześlij komentarz

Szablon
synestezja
panda graphics