Wysłuchałam dokładnie chłopaka, obserwując wszystkie jego ruchy. Nie
było to nie wiadomo jak skomplikowane, jednak nigdy wcześniej tego nie
wykonywałam. Nie interesowały mnie tego typu zaklęcia. Swoje
umiejętności używałam jedynie wtedy, gdy stawałam do walki, lub musiałam
szybko się zmyć, kiedy robiła się zbyt gorąco, a nie chciałam
ucierpieć. Ucieczka nigdy nie leżała w mojej naturze, zawsze byłam
zdania, że lepiej walczyć i zginąć na polu walki, lecz często w takim
sytuacjach dochodziło do mnie, że nie warto tak tego kończyć. Zawsze
mogę spotkać raz jeszcze swoich przeciwników, będąc w lepszej kondycji i
wtedy zakończyć to kolejnym zwycięstwem na swoim koncie. Skupiłam się
na tym, co miałam zrobić. Oczywiste jest, że męczyłam się z tym gównem
przez co najmniej 15 minut. Kiedy po raz kolejny nie udało mi się
osiągnąć wymierzonego celu, rzuciłam patykiem, tak że odbił się od
kamienia. Zaczęłam nerwowo chodzić w kółko, klnąc pod nosem. Ostatecznie
wzięłam kilka głębokich wdechów i spróbowałam jeszcze dwa razy. Za
drugim razem zaczęło się tworzyć coś na wzór małego źródełka. Nie było
to wielkie, powiedziałabym, że jutro o tej porze zostanie z tego zwykła,
sucha dziura, ale i tak byłam zadowolona z rezultatów. Z uśmiechem
złożyłam dłonie na kształt łódeczki i zanurzyłam je w świeżej wodzie,
biorąc kilka łyków. Nie ugasiłam do końca swojego pragnienia, ale nie
chciałam również wypijać zbyt wiele, nie byłam tutaj sama, a nie
wiedziałam, czy umiałabym powtórzyć czar. Biorąc głęboki oddech,
usiadłam przy ognisku, do którego wyciągnęłam dłonie.
- Nigdy więcej - Chłopak usiadł obok mnie z równymi kawałkami miejsca, które zaraz zaczęliśmy opiekać.
- Tak jakbyś pierwszy raz widział krew - Mruknęłam, patrząc na mięso, które zaczynało się rumienić, byłam tak głodna - Swoją drogą, napij się. Szału nie ma, ale do jutra wystarczy - Wpatrywałam się w upolowaną przez chłopaka zdobycz. Byłam już taka głodna, że wręcz czułam smak mięsa w ustach.
- Nie wygląda źle, jak na pierwszy raz - Wzruszył
ramionami, nachylając się nad źródłem. Podobnie do mnie wziął tylko
kilka łyków, najwidoczniej oboje zdawaliśmy sobie sprawę z tego, że
musimy oszczędzać to, co mamy. Do momentu, aż mięso nie przybrało
odpowiedniego koloru, nie odzywaliśmy się do siebie. W końcu
podzieliliśmy się jedzeniem, a resztę udało nam się jakoś schować, aby
mieć co jeść jutro rano. Ugryzłam kawałek, żeby nie doznać szoku
smakowego. Na nasze szczęście nie było ono słodkie, jak wszystko
dookoła, chociaż nie było ono takie, jak w naszym świecie.
- Całkiem dobre - Odezwałam się, przełykając następny kawałek.
- Słodkawe - Zauważył, przecierając usta - Chociaż - Podniósł głowę i wzrokiem rozejrzał się po okolicy - Jednak, chyba po tym, co widać, nie ma się co dziwić.
- Byłabym zaskoczona, jakby było słone - Zaśmiałam się krótko.
-
Dlaczego przeprowadziłaś się do naszego miasta? - Spojrzał na mnie,
najwyraźniej znudzony ciszą, albo też chciał się dowiedzieć czegoś, żeby
wykorzystać to w walce... Jednak w czym miałaby mu pomóc taka
informacja?
- Dziwne pytanie - Wzruszyłam ramionami - Było daleko od mojego rodzinnego miasta, wydawało się też ciekawe no i jest całkiem spore, łatwo tutaj rozkręcić własny biznes - Wymruczałam,
przeciągając się. - Trzeba ustalić warty, lepiej, żebyśmy oboje nie
spali, nie wiadomo co jeszcze się tutaj kręci.- Rozejrzałam się, jakbym
chciała się upewnić, że nic, ani nikt nas nie podsłuchuje.
- Mogę pilnować, jako pierwszy, dla mnie bez różnicy - Czarnowłosy
wzruszył ramionami, szukając ciepła przy niewielkim ognisku. Skupiłam
na nim swój wzrok. Jego włosy stały dosłownie w każdym możliwym
kierunku, najwidoczniej zapomniał o tym, żeby je, chociaż spróbować
ułożyć dłonią. Po mimice nie dało się zbyt wiele wyczytać, choć miałam
przez chwilę wrażenie, że i w nim panuje niepokój. Zresztą, dlaczego
jestem zaskoczona? Tak naprawdę nie wiemy, czy uda nam się wrócić do
naszego świata, kontynuować nasze życie, a nawet jeśli, jaką mamy
pewność, że czas na ziemi nie leci szybciej? Możemy wrócić i choć dla
nas minie zaledwie kilka dni, dla naszych bliskich może minąć kilka lat.
Odgoniłam od siebie takowe myśli i wróciłam do tego, o czym rozwialiśmy
przed chwilą.
- A jak jest z Tobą - Zaczęłam, opierając się o drzewo - Od urodzenia jesteś w Seattle? - Podniosłam jedną brew.
Ash?
Brak komentarzy
Prześlij komentarz