17.07.2019

Od Taigi CD Ashtona

Wysłuchałam dokładnie chłopaka, obserwując wszystkie jego ruchy. Nie było to nie wiadomo jak skomplikowane, jednak nigdy wcześniej tego nie wykonywałam. Nie interesowały mnie tego typu zaklęcia. Swoje umiejętności używałam jedynie wtedy, gdy stawałam do walki, lub musiałam szybko się zmyć, kiedy robiła się zbyt gorąco, a nie chciałam ucierpieć. Ucieczka nigdy nie leżała w mojej naturze, zawsze byłam zdania, że lepiej walczyć i zginąć na polu walki, lecz często w takim sytuacjach dochodziło do mnie, że nie warto tak tego kończyć. Zawsze mogę spotkać raz jeszcze swoich przeciwników, będąc w lepszej kondycji i wtedy zakończyć to kolejnym zwycięstwem na swoim koncie. Skupiłam się na tym, co miałam zrobić. Oczywiste jest, że męczyłam się z tym gównem przez co najmniej 15 minut. Kiedy po raz kolejny nie udało mi się osiągnąć wymierzonego celu, rzuciłam patykiem, tak że odbił się od kamienia. Zaczęłam nerwowo chodzić w kółko, klnąc pod nosem. Ostatecznie wzięłam kilka głębokich wdechów i spróbowałam jeszcze dwa razy. Za drugim razem zaczęło się tworzyć coś na wzór małego źródełka. Nie było to wielkie, powiedziałabym, że jutro o tej porze zostanie z tego zwykła, sucha dziura, ale i tak byłam zadowolona z rezultatów. Z uśmiechem złożyłam dłonie na kształt łódeczki i zanurzyłam je w świeżej wodzie, biorąc kilka łyków. Nie ugasiłam do końca swojego pragnienia, ale nie chciałam również wypijać zbyt wiele, nie byłam tutaj sama, a nie wiedziałam, czy umiałabym powtórzyć czar. Biorąc głęboki oddech, usiadłam przy ognisku, do którego wyciągnęłam dłonie.
- Nigdy więcej - Chłopak usiadł obok mnie z równymi kawałkami miejsca, które zaraz zaczęliśmy opiekać.
- Tak jakbyś pierwszy raz widział krew - Mruknęłam, patrząc na mięso, które zaczynało się rumienić, byłam tak głodna - Swoją drogą, napij się. Szału nie ma, ale do jutra wystarczy - Wpatrywałam się w upolowaną przez chłopaka zdobycz. Byłam już taka głodna, że wręcz czułam smak mięsa w ustach.
- Nie wygląda źle, jak na pierwszy raz - Wzruszył ramionami, nachylając się nad źródłem. Podobnie do mnie wziął tylko kilka łyków, najwidoczniej oboje zdawaliśmy sobie sprawę z tego, że musimy oszczędzać to, co mamy. Do momentu, aż mięso nie przybrało odpowiedniego koloru, nie odzywaliśmy się do siebie. W końcu podzieliliśmy się jedzeniem, a resztę udało nam się jakoś schować, aby mieć co jeść jutro rano. Ugryzłam kawałek, żeby nie doznać szoku smakowego. Na nasze szczęście nie było ono słodkie, jak wszystko dookoła, chociaż nie było ono takie, jak w naszym świecie.
- Całkiem dobre - Odezwałam się, przełykając następny kawałek.
- Słodkawe - Zauważył, przecierając usta - Chociaż - Podniósł głowę i wzrokiem rozejrzał się po okolicy - Jednak, chyba po tym, co widać, nie ma się co dziwić.
- Byłabym zaskoczona, jakby było słone - Zaśmiałam się krótko.
- Dlaczego przeprowadziłaś się do naszego miasta? - Spojrzał na mnie, najwyraźniej znudzony ciszą, albo też chciał się dowiedzieć czegoś, żeby wykorzystać to w walce... Jednak w czym miałaby mu pomóc taka informacja?
- Dziwne pytanie - Wzruszyłam ramionami - Było daleko od mojego rodzinnego miasta, wydawało się też ciekawe no i jest całkiem spore, łatwo tutaj rozkręcić własny biznes - Wymruczałam, przeciągając się. - Trzeba ustalić warty, lepiej, żebyśmy oboje nie spali, nie wiadomo co jeszcze się tutaj kręci.- Rozejrzałam się, jakbym chciała się upewnić, że nic, ani nikt nas nie podsłuchuje.
- Mogę pilnować, jako pierwszy, dla mnie bez różnicy - Czarnowłosy wzruszył ramionami, szukając ciepła przy niewielkim ognisku. Skupiłam na nim swój wzrok. Jego włosy stały dosłownie w każdym możliwym kierunku, najwidoczniej zapomniał o tym, żeby je, chociaż spróbować ułożyć dłonią. Po mimice nie dało się zbyt wiele wyczytać, choć miałam przez chwilę wrażenie, że i w nim panuje niepokój. Zresztą, dlaczego jestem zaskoczona? Tak naprawdę nie wiemy, czy uda nam się wrócić do naszego świata, kontynuować nasze życie, a nawet jeśli, jaką mamy pewność, że czas na ziemi nie leci szybciej? Możemy wrócić i choć dla nas minie zaledwie kilka dni, dla naszych bliskich może minąć kilka lat. Odgoniłam od siebie takowe myśli i wróciłam do tego, o czym rozwialiśmy przed chwilą.
- A jak jest z Tobą - Zaczęłam, opierając się o drzewo - Od urodzenia jesteś w Seattle? - Podniosłam jedną brew.

Ash?

Brak komentarzy

Prześlij komentarz

Szablon
synestezja
panda graphics