29.07.2019

Od Nathaniela CD Taigi

   Brunet wyjaśnił to, co miał wyjaśnić, lecz czarownica nie wyglądała na przejętą czy zainteresowaną ową sprawą, co elfa z lekka zirytowało. Postanowił jednak zignorować jej zachowanie, opuścił spokojnie wzrok na biurko i cicho westchnął.
— Coś jeszcze masz mi do powiedzenia? — spytała trzymając dłoń na klamce.
— Nie — odpowiedział krótko i zerknął na kobietę — Dzięki, że przyszłaś — dodał, po czym czarownica opuściła jego biuro.
Nathaniel idealnie wyczuł moment zakończenia rozmowy, gdyż po spojrzeniu na swoje dłonie, zauważył, że te przybierają jasny odcień szarości, a na jego plecach pojawiają czerwono-białe skrzydła. Przeklął dzień, w którym padła na niego klątwa, po czym szybko wyszedł przez okno i oddalił się od remizy najdalej, jak tylko mógł. Tego wieczoru powietrze było wyjątkowo chłodne, a na niebie wisiało pełno ciemnych chmur, co elfowi było na rękę. Uniósł się ponad nie i spokojnie szybował, jednocześnie próbując pokonać klątwę i wrócić do ludzkiej postaci.
Po ponad godzinie, mężczyzna przybrał swój normalny wygląd, lądując wcześniej na dachu remizy. Czasami potrafił wyczuć, kiedy nastąpi przemiana, lecz każda z nich ma inny czas - czasami czeka pół godziny, a innym zaledwie kilka minut. Tym razem nie trwało to długo, więc Nathaniel mógł wrócić do swojego biura, zabrać ważne rzeczy i w końcu opuścić miejsce pracy. Spokojnym krokiem udał się do auta, które stało nie ruszone na parkingu, wsiadł do niego i udał się do swojego domu.
Widok, jaki zastał na miejscu, prawie dosłownie zatrzymało mu serce. Pootwierane wszystkie drzwi, wybite okna oraz próby podpalenia, lecz dzięki mafii, ogień nie potrafił się rozprzestrzenić. Wtem brunet pomyślał o synu, przez co szybko wysiadł z auta i wbiegł do posiadłości, która w środku wyglądała jeszcze gorzej. Wszelkie meble były połamane, szklane ozdoby rozkruszone w pył, a ściany porysowane od długiego miecza, którym musiał posługiwać się Adiel.
Adíel! — zawołał donośnym głosem, którego ton odbił się od ścian budynku. — Adíel! — ponowił nawoływanie, lecz w odpowiedzi uzyskał tylko głuchą ciszę.
Stracił już żonę, lecz teraz nie mógł stracić syna, jedynego swojego następce. Brunet zacisnął dłonie w pięść i szybkim krokiem sprawdzał każde z pomieszczeń, nasłuchując jednocześnie otoczenia, które było nadzwyczaj spokojne. Dopiero, gdy elf wyszedł na zewnątrz, zauważył nie tylko wałacha oraz alpaki siedzące obok kopytnego, ale także białego łabędzia schowanego w krzakach i mógłby stwierdzić, że to zwykły ptak, lecz gdy ten wyszedł z ukrycia, jego ciało przeobraziło się w młodego elfa, który tak naprawdę tkwił w ciele skrzydlatego. Mimo tego, Adiel był nieprzytomny, a na jego ciele znajdowało się wiele zadrapań oraz nieludzkich poparzeń. Nathaniel szybko podbiegł do syna i próbował go ocucić, lecz nie przyniosło to żadnego efektu. Dłoń młodzieńca opadła obok kolan bruneta, w której spoczywał mały, szklany łabędź, magiczny twór młodego elfa, który w tym przypadku uratował życie Adielowi. Starszy uśmiechnął się nieznacznie i podniósł syna, z którym poszedł do auta. Położył go na tylnej kanapie i stanął przy drzwiach kierowcy, zerknął na dom i wypowiedział krótkie zaklęcie iluzji, które schowało posiadłość przed oczami innych istot żywych. Elf był przepełniony gniewem, lecz nie okazywał tego, gdyż nie chciał skończyć w postaci klątwy. Gdy w końcu zasiadł w miejscu kierowcy, pojechał do głównego szpitala w mieście i przekazał im rannego syna, tłumacząc, że doszło do włamania. Od razu zabrali go na badania, a Nathaniel wypytali o dane młodego, po czym kazali usiąść w poczekali. Nie mając większego wyboru, uczynił to i czekał..
Dopiero po półtorej godzinie, z sali wyszedł lekarz, który przedstawił wyniki brunetowi.
— Jego życie nie jest zagrożone, a zdrowie szybko wraca do normy — rzekł spokojnym tonem lekarz — Lecz nadal jest nieprzytomny, co może być związane z samoregeneracją — dodał trochę ciszej.
— Rozumiem — przytaknął elf — Można wejść do sali? — spytał zerkając na lekarze, który zaraz przytaknął.
Nathaniel od razu wszedł do jasnego pomieszczenia, w którym znajdowały się cztery łóżka, lecz tylko jedno z nich było zajęte. Leżał na nim Adiel, przez co mężczyzna poczuł się słabo. Sięgnął za krzesło i usiadł obok łóżka syna, któremu uważnie się przyglądnął. Jego rany cięte goiły się naturalnie szybko, lecz ślady oparzeń wyglądały na nienaruszone, co niepokoiło bruneta. Wtem zaczął się zastanawiać nad sprawcą, co było trudne do stwierdzenia, gdyż Harrison nie posiadał wrogów, a przynajmniej o nich nie wiedział. W myślach spędził kilka kolejnych godzin, przez co na zegarku wybiła północ, a szpital znacznie opustoszał, jednakże owe myślenie przyniosło jakiś efekt. Popołudniu Nathaniel spotkał łowców czarownic, którzy, mimo wszystko, mogli podążyć śladem elfa i dotrzeć do jego posiadłości, a jednocześnie wszczęli bójkę z młodym Adielem. Z drugiej strony sama Taiga stwierdziła, że ci nie posiadają mocy, lecz zawsze mogli mieć nadnaturalnego najemnika.. Całe to myślenie doprowadziło, że elf zasnął z głową opartą o ręce, które spoczęły na materacu potomka.
   Poranny obchód zmusił bruneta do powrotu do domu, co uczynił, uzyskując wcześniej pozytywne informację odnośnie jego syna. Na miejscu, jego posiadłość stała w takim samym stanie, w jakim ją zostawił, czyli wszystko zniszczone. Ściągnął zaklęcie iluzji i przystąpił do sprzątania domu...
   Minęły ponad dwa tygodnie, a posiadłość Harrisona stała już cała i kompletna, natomiast jego syn w końcu opuścił szpital. Niechętnie wrócił do domu, gdyż ten źle mu się kojarzył, lecz w chwili obecnej nie mieli możliwości przeprowadzki. Przygotował młodemu jego ulubiony posiłek oraz napój, co choć na chwilę go zadowoliło. Po posiłku, Adiel udał się do alpak, natomiast Nathaniel oporządził wałacha oraz osiodłał go, po czym ponownie wjechał w las. Skierował się w stronę kwiecistych łąk, które o tej porze wyglądało kolorowo, a zarazem uspokajająco, lecz po drodze spotkał kogoś, kogo raczej się nie spodziewał. Przy jednej z łąk kucała brązowowłosa kobieta, która zerknęła na bruneta w momencie, gdy ten zwolnił chód konia. Zatrzymał się obok niej i przyglądnął, chcąc się upewnić, czy to na pewno jest Taiga.
— Nie spodziewałem się Ciebie w takim miejscu — stwierdził elf i zeskoczył z wierzchowca, zabezpieczając wodze o siodło — Jak sprawa z łowcami? — spytał ze wzrokiem wbitym w kolorowe kwiaty — Ostatnio stali się dość.. pobudzeni — dodał wracając spojrzeniem na brunetkę.

Taiga?

Brak komentarzy

Prześlij komentarz

Szablon
synestezja
panda graphics