Brunet wyjaśnił to, co miał wyjaśnić, lecz czarownica nie wyglądała
na przejętą czy zainteresowaną ową sprawą, co elfa z lekka zirytowało.
Postanowił jednak zignorować jej zachowanie, opuścił spokojnie wzrok na
biurko i cicho westchnął.
— Coś jeszcze masz mi do powiedzenia? — spytała trzymając dłoń na klamce.
— Nie — odpowiedział krótko i zerknął na kobietę — Dzięki, że przyszłaś — dodał, po czym czarownica opuściła jego biuro.
Nathaniel
idealnie wyczuł moment zakończenia rozmowy, gdyż po spojrzeniu na swoje
dłonie, zauważył, że te przybierają jasny odcień szarości, a na jego
plecach pojawiają czerwono-białe skrzydła. Przeklął dzień, w którym
padła na niego klątwa, po czym szybko wyszedł przez okno i oddalił się
od remizy najdalej, jak tylko mógł. Tego wieczoru powietrze było
wyjątkowo chłodne, a na niebie wisiało pełno ciemnych chmur, co elfowi
było na rękę. Uniósł się ponad nie i spokojnie szybował, jednocześnie
próbując pokonać klątwę i wrócić do ludzkiej postaci.
Po ponad
godzinie, mężczyzna przybrał swój normalny wygląd, lądując wcześniej na
dachu remizy. Czasami potrafił wyczuć, kiedy nastąpi przemiana, lecz
każda z nich ma inny czas - czasami czeka pół godziny, a innym zaledwie
kilka minut. Tym razem nie trwało to długo, więc Nathaniel mógł wrócić
do swojego biura, zabrać ważne rzeczy i w końcu opuścić miejsce pracy.
Spokojnym krokiem udał się do auta, które stało nie ruszone na parkingu,
wsiadł do niego i udał się do swojego domu.
Widok, jaki zastał
na miejscu, prawie dosłownie zatrzymało mu serce. Pootwierane wszystkie
drzwi, wybite okna oraz próby podpalenia, lecz dzięki mafii, ogień nie
potrafił się rozprzestrzenić. Wtem brunet pomyślał o synu, przez co
szybko wysiadł z auta i wbiegł do posiadłości, która w środku wyglądała
jeszcze gorzej. Wszelkie meble były połamane, szklane ozdoby rozkruszone
w pył, a ściany porysowane od długiego miecza, którym musiał posługiwać
się Adiel.
— Adíel! — zawołał donośnym głosem, którego ton odbił się od ścian budynku. — Adíel! — ponowił nawoływanie, lecz w odpowiedzi uzyskał tylko głuchą ciszę.
Stracił
już żonę, lecz teraz nie mógł stracić syna, jedynego swojego następce.
Brunet zacisnął dłonie w pięść i szybkim krokiem sprawdzał każde z
pomieszczeń, nasłuchując jednocześnie otoczenia, które było nadzwyczaj
spokojne. Dopiero, gdy elf wyszedł na zewnątrz, zauważył nie tylko
wałacha oraz alpaki siedzące obok kopytnego, ale także białego łabędzia
schowanego w krzakach i mógłby stwierdzić, że to zwykły ptak, lecz gdy
ten wyszedł z ukrycia, jego ciało przeobraziło się w młodego elfa, który
tak naprawdę tkwił w ciele skrzydlatego. Mimo tego, Adiel był
nieprzytomny, a na jego ciele znajdowało się wiele zadrapań oraz
nieludzkich poparzeń. Nathaniel szybko podbiegł do syna i próbował go
ocucić, lecz nie przyniosło to żadnego efektu. Dłoń młodzieńca opadła
obok kolan bruneta, w której spoczywał mały, szklany łabędź, magiczny
twór młodego elfa, który w tym przypadku uratował życie Adielowi.
Starszy uśmiechnął się nieznacznie i podniósł syna, z którym poszedł do
auta. Położył go na tylnej kanapie i stanął przy drzwiach kierowcy,
zerknął na dom i wypowiedział krótkie zaklęcie iluzji, które schowało
posiadłość przed oczami innych istot żywych. Elf był przepełniony
gniewem, lecz nie okazywał tego, gdyż nie chciał skończyć w postaci
klątwy. Gdy w końcu zasiadł w miejscu kierowcy, pojechał do głównego
szpitala w mieście i przekazał im rannego syna, tłumacząc, że doszło do
włamania. Od razu zabrali go na badania, a Nathaniel wypytali o dane
młodego, po czym kazali usiąść w poczekali. Nie mając większego wyboru,
uczynił to i czekał..
Dopiero po półtorej godzinie, z sali wyszedł lekarz, który przedstawił wyniki brunetowi.
—
Jego życie nie jest zagrożone, a zdrowie szybko wraca do normy — rzekł
spokojnym tonem lekarz — Lecz nadal jest nieprzytomny, co może być
związane z samoregeneracją — dodał trochę ciszej.
— Rozumiem — przytaknął elf — Można wejść do sali? — spytał zerkając na lekarze, który zaraz przytaknął.
Nathaniel
od razu wszedł do jasnego pomieszczenia, w którym znajdowały się cztery
łóżka, lecz tylko jedno z nich było zajęte. Leżał na nim Adiel, przez
co mężczyzna poczuł się słabo. Sięgnął za krzesło i usiadł obok łóżka
syna, któremu uważnie się przyglądnął. Jego rany cięte goiły się
naturalnie szybko, lecz ślady oparzeń wyglądały na nienaruszone, co
niepokoiło bruneta. Wtem zaczął się zastanawiać nad sprawcą, co było
trudne do stwierdzenia, gdyż Harrison nie posiadał wrogów, a
przynajmniej o nich nie wiedział. W myślach spędził kilka kolejnych
godzin, przez co na zegarku wybiła północ, a szpital znacznie
opustoszał, jednakże owe myślenie przyniosło jakiś efekt. Popołudniu
Nathaniel spotkał łowców czarownic, którzy, mimo wszystko, mogli podążyć
śladem elfa i dotrzeć do jego posiadłości, a jednocześnie wszczęli
bójkę z młodym Adielem. Z drugiej strony sama Taiga stwierdziła, że ci
nie posiadają mocy, lecz zawsze mogli mieć nadnaturalnego najemnika..
Całe to myślenie doprowadziło, że elf zasnął z głową opartą o ręce,
które spoczęły na materacu potomka.
Poranny obchód zmusił
bruneta do powrotu do domu, co uczynił, uzyskując wcześniej pozytywne
informację odnośnie jego syna. Na miejscu, jego posiadłość stała w takim
samym stanie, w jakim ją zostawił, czyli wszystko zniszczone. Ściągnął
zaklęcie iluzji i przystąpił do sprzątania domu...
Minęły ponad
dwa tygodnie, a posiadłość Harrisona stała już cała i kompletna,
natomiast jego syn w końcu opuścił szpital. Niechętnie wrócił do domu,
gdyż ten źle mu się kojarzył, lecz w chwili obecnej nie mieli możliwości
przeprowadzki. Przygotował młodemu jego ulubiony posiłek oraz napój, co
choć na chwilę go zadowoliło. Po posiłku, Adiel udał się do alpak,
natomiast Nathaniel oporządził wałacha oraz osiodłał go, po czym
ponownie wjechał w las. Skierował się w stronę kwiecistych łąk, które o
tej porze wyglądało kolorowo, a zarazem uspokajająco, lecz po drodze
spotkał kogoś, kogo raczej się nie spodziewał. Przy jednej z łąk kucała
brązowowłosa kobieta, która zerknęła na bruneta w momencie, gdy ten
zwolnił chód konia. Zatrzymał się obok niej i przyglądnął, chcąc się
upewnić, czy to na pewno jest Taiga.
— Nie spodziewałem się
Ciebie w takim miejscu — stwierdził elf i zeskoczył z wierzchowca,
zabezpieczając wodze o siodło — Jak sprawa z łowcami? — spytał ze
wzrokiem wbitym w kolorowe kwiaty — Ostatnio stali się dość.. pobudzeni —
dodał wracając spojrzeniem na brunetkę.
Taiga?
Brak komentarzy
Prześlij komentarz