16.07.2019

Od Manon CD Connora

    Connor zniknął z sypialni żeby otworzyć drzwi, a Mann została sama. Pewnie jakiś sąsiad lub kurier, a może nawet znajomy. Dziewczyna postanowiła zostać i spokojnie poczekać na przyjaciela. Przysiadła w kuchni przeglądając różne strony na telefonie, ale gdy usłyszała niepokojące dźwięki z przedpokoju, nieco się wystraszyła. Wyłączyła telefon i odłożyła go na bok, żeby powoli zbliżyć się do drzwi. Nagle głośny huk. Chłopak z kimś rozmawiał i choć dziewczyna nie mogła z tego wiele zrozumieć, tony głosów nie były raczej przyjazne. Zakryła ręką usta, a gdy dotarły do niej odgłosy szarpaniny, a później już zdecydowanie walki, nie miała pojęcia co zrobić. Chciała wyjść i zobaczyć co się dzieje, czy Connorowi nie dzieje się krzywda. Nienawidziła stać tak bezczynnie, gdy drzwi obok odgrywała się walka, w której przyjaciel mógł ucierpieć. Chodziła po pokoju bijąc się z myślami i z całego stresu zdążyła nawet wyrwać sobie parę włosów. Łażąc tak bezczynnie zerknęła na telefon, który od ranu złapała i wykręciła numer do policji. Zanim nacisnęła jednak zieloną słuchawkę, wstrzymała się. Nie znała całej sytuacji, nie wiedziała, czy ten telefon będzie dobrym rozwiązaniem, więc szybko go wyłączyła i podbiegła do drzwi chcąc upewnić się, że sprawa się uspokoiła. Faktycznie zrobiła się cisza, a była ona przerażająca. Manon wydostała się z kuchni nie myśląc zupełnie co robi i zauważyła Connora leżącego u drzwi sypialni. Był w bardzo kiepskim stanie, a po jego opadniętych powiekach można było się tylko domyślić, że zaraz odleci. Blondynka szybko zamknęła na klucz drzwi wyjściowe, jakby ktoś kto zaatakował miał zamiar wrócić, a następnie ukucnęła przy chłopaku. Objęła dłońmi jego twarz z przejęciem obserwując jego obrażenia, po czym poklepała go lekko po policzku wywołując jego imię. Zero odpowiedzi. Brunet wywrócił kilka razy oczami jakby starał się jednak pozostać przy dziewczynie, ale ostatecznie się poddał. Nadal jednak jego klatka powoli się unosiła i opadała, jakby nie zemdlał zupełnie. Manon złapała go pod pachy i jakimś cudem zaciągnęła na kanapę w salonie, gdyż na łóżku leżały drzwi od sypialni. Po całej akcji musiała przysiąść na chwilę i odsapnąć, bo trzeba przyznać, że nie codziennie ciągała nieprzytomnych i dobrze zbudowanych facetów. Gdy wyrównała oddech podniosła się i poczęła szukać apteczki lub jakichkolwiek bandaży czy maści. W wysokiej szafce w łazience w końcu dostała się do apteczki, a żeby się do niej dostać i tak musiała się nawygimnastykować. Wróciła do salonu i położyła wszystkie potrzebne przyrządy na mały stolik. Spojrzała na Connora i stwierdziła, że nie leży w najwygodniejszej pozycji i choć teraz tego nie odczuwał to po przebudzeniu na pewno będzie się na to skarżył. Postanowiła podłożyć mu pod głowę dwie poduszki, a wtem przypomniała sobie o ranie na brzuchu. Koszulka mimo, iż była poszarpana to i tak przeszkadzała dziewczynie w jakiejkolwiek robocie, więc postanowiła ją rozciąć. Cóż, i tak już mu się chyba nie przyda. Odkrywając dobrze wyrzeźbioną klatkę piersiową chłopaka nie miała czasu się nią zachwycać. Przysiadła na krawędzi kanapy i wyszukała w małym pudełku gazę oraz środek odkażający. Miała szczęście, że rany nie były głębokie, bo o wiele ciężej byłoby jej zatamować krwawienie, a tak pozostało jej tylko oczyszczenie rany. Zamoczyła materiał w cieczy o ostrym zapachu i przyłożyła go do pierwszej szramy. Delikatnie oczyściła skórę wokół z krwi i nachyliła się nad apteczką chcąc wyciągnąć z niej bandaże. Znalazła odpowiednio duży i szeroki, ale gdy wróciła spojrzeniem do ran chłopaka, te zaczęły dziwnie się zrastać. Blondynka nie mogła uwierzyć własnym oczom i aż zbliżyła się, żeby przyjrzeć się niesamowitemu zjawisku. Na ranie zaczęły pojawiać się ala łuski, które złączyły się i w jakimś stopniu ukryły zadrapania na brzuchu. Wtem Connor zaczął lepiej oddychać, a jego powieki drgnęły, choć nadal ciężko było im się podnieść. Manon wyrwała do kuchni po szklankę wody, którą zaraz podstawiła chłopakowi pod nos. Temu udało się już lekko uchylić oczy i zrozumieć gdzie się znajduje. Dziewczyna podłożyła mu rękę pod głowę i pomogła się podnieść, żeby upił parę łyków zimnej wody. Po wszystkim odstawiła szklankę i sama cofnęła się nieco nie wiedząc jak ma dalej postąpić. Można by było zacząć od jakichkolwiek wyjaśnień, ale wątpiła, że wyciągnie teraz z Connora jakieś informacje. Zamiast tego przysiadła znów na kanapie i spojrzała na niego z przejęciem.
- Jak się czujesz? - zapytała cicho i jakby niepewnie, ale jej język oczywiście nie umiał zaznać spokoju - Kto to był? Kto ci to zrobił? I czemu po tych ranach nie ma już śladu... - dodała zerkając na brzuch chłopaka bez żadnych pohamowań.
Była zupełnie roztrzęsiona i mimo, iż dobrze poradziła sobie z opieką nad poszkodowanym, nie miała tak naprawdę pojęcia co robi. Cały czas trzęsły się jej ręce i nie wiedziała, czy dobrze robi odpuszczając sobie telefon na policję.

Connor?

Brak komentarzy

Prześlij komentarz

Szablon
synestezja
panda graphics