9.07.2019

Od Vinony CD Etienne

Hałas, który panuje poza pokojem otacza mnie zaraz, gdy go opuszczam. Nie jestem na to przygotowana. Potrzebuję czasu i spokoju, żeby się skupić, pomyśleć. Mam wrażenie, że głowa zaraz mi pęknie.
Z bałaganu w mojej głowie wyławiam jedną, jasną myśl: znaleźć Cheryl. Wynosić się stąd, do cholery.
Jak na złość, Cheryl nie ma już w tym miejscu, w którym ją zostawiłam - na dywanie leży dwóch, zdrowo naćpanych kolesi, śmiejących się z sufitu.
Biorę wdech i ruszam na poszukiwania. Rozglądam się za wściekle jasnoróżowym swetrem, ale jak na złość, nigdzie go nie widzę. Nic dziwnego, może już go zdjęła.
Wychodzę na korytarz i jakaś część mojego umysłu rejestruje, że ktoś mnie woła. Odwracam się powoli i kieruję wzrok na człowieka, który mnie zatrzymał.
- On ci chyba tego nie zrobił, nie? Mam nadzieję, bo jak wezwiemy policję, to połowa z nas skończy w celi. Ty chyba też, mam takie wrażenie.
Mrugam, żeby oczyścić umysł, bo nie potrafię przypomnieć sobie pierwszych kilku pytań, które mi zadał. Zresztą, sama jego nietypowa aparycja nie daje mi się skupić. Nie to, co ma na sobie, czy że ma pomalowane paznokcie, rzecz jasna. Wielu ekscentryków już widziałam i kolejny nie robi na mnie wrażenia, choć zawsze miło sobie popatrzeć. Chodzi o coś w jego urodzie, może o nietypowy kolor włosów czy jasną karnację, co sprawia, że wydaje się... nierzeczywisty. Jakby nałożyć na siebie dwa negatywy. Już mam posądzić się o omamy, kiedy za pstryknięciem jego palców wrażenie znika i przywraca mnie do świata żywych.
- Hej, słyszysz mnie?
- Lakier Ci się łuszczy.
Chłopak marszczy brwi i patrzy na mnie, jakbym spadła z księżyca. W sumie mu się nie dziwię, sama czuję, jakbym miała bardzo twarde lądowanie. Obojętnym gestem chowa dłoń do kieszeni.
- Pytałem, czy wszystko w porządku.
- Tak. - odpowiadam szybko, może trochę zbyt szybko. - Arthur, on... nic się nie stało, to nie jego wina.
Na pewno brzmię na wariatkę. Rozglądam się wokół i tak zręcznie, jak tylko się da, zmieniam temat.
- Słuchaj, widziałeś tu może taką dziewczynę, metr osiemdziesiąt, jasnoróżowy sweter? - orientuję się, że pokazuję w okolicy klatki piersiowej, jakbym chciała opisać wyjątkowe walory koleżanki. Opuszczam ręce i rumienię się, podczas gdy chłopak uśmiecha się lekko. Cóż, co by nie mówić, to w końcu znak rozpoznawczy Cheryl.
- Twoją koleżankę? - dopytuje, jakby chciał się upewnić. Przelotnie zastanawiam się, skąd się domyślił. Obserwował nas?
- Tak, tak. Widziałeś ją tu gdzieś? Może gdzieś wchodziła? - słyszę desperację w swoim głosie, ale nie jestem w stanie się tym przejmować. Naprawdę potrzebuję znaleźć Cher i wrócić do domu jak najszybciej, żeby uporządkować myśli.
Patrzy na mnie przez chwilę, a potem leniwie rozciąga usta w uśmiechu, jakby wiedział więcej od innych, ale niechętnie się tą wiedzą dzielił.
- Etienne. - rzuca nagle.
- Co?
Śmieje się cicho, jakbym powiedziała coś zabawnego i wyciąga dłoń na powitanie. Zerkam na nią z niepokojem, przypominając sobie, co stało się, gdy dotknęłam czyjejś skóry, ledwie kilka minut temu.
- Nietypowe imię. - przyznaję, niepewnie wyciągając rękę. - Francja?
- Belgia. - odpowiada i potrząsamy dłońmi.
- Blisko. - rzucam i odchrząkam. - Jestem Vinona.
- Miło Cię poznać, Vinono. - uśmiecha się po raz kolejny, znowu powściągliwie, ale ten uśmiech nie za bardzo dodaje mi otuchy. - Chodź, znajdziemy Twoją koleżankę.


Etienne?

Brak komentarzy

Prześlij komentarz

Szablon
synestezja
panda graphics