24.07.2019

Od Any CD Michaela

- No ja nie wiem - rzuciłam, pół żartem, pół serio. Spalić może nie, ale w kuchni mam zawsze masę akcesoriów cukierniczych. W tym, aktualnie rozstawione na niemal każdej dostępnej powierzchni płaskiej, misterne ozdoby z czekolady. Robiłam je wczoraj chyba ze cztery godziny, nie uśmiecha mi się powtórka. - Możesz mi zagwarantować, że ewentualne korzyści okażą się przeważać nad perspektywą ogólnej demolki?
- Picie przepysznej kawy, przygotowanej przez przystojnego męższyznę specjalnie dla ciebie, jest odpowiednio ciekawą perspektywą? - zapytał, czym wywołał u mnie szeroki uśmiech. Pokręciłam z niedowierzaniem głową, po czym odchyliłam się na krześle i westchnęłam.
- Twoja pewność siebie mnie zadziwia - zaśmiałam się. - Dobra, nich ci będzie. Ale uważaj na tace porozstawiane po całej kuchni, bo jak którąś z nich przewrócisz, zostaniesz tu tak długo, aż nie odtworzysz leżących na nich ozdób co do szczegółu - zagroziłam.
Mike spojrzał na mnie lekko zdziwiony.
- W domu też pieczesz? - zapytał, opierając się bokiem o ścianę i zaplatając ramiona na piersi.
- Poza tym, że to już uzależnienie - mrugnęłam do niego porozumiewawczo - nie tylko urzędnicy mogą zabierać pracę do domu. Te ozdoby są na tort, który będę piekła jutro.
- Pewnie to dużo roboty - brunet spojrzał znacząco na moją kostkę. - I bardzo dużo stania.
- Opiekuńczy się znalazł - prychnęłam, a gdy nie zrobiło to na nim większego wrażenia, westchnęłam. - Przecież nie trzeba stać podczas pieczenia. Mamy w kawiarni krzesła...
- Możesz też wziąć kilka dni wolnego, żeby odpocząć i zlecić ten tort któremuś z pracowników. I tak nie masz jak się dostać do miasta.
- Mam ciebie - zażartowałam. - I nie zatrudniam nikogo, kto byłby w stanie ten tort udekorować.
Popatrzył na mnie w zamyśleniu, nim odpowiedział:
- Ale mogą go upiec. A ty przyjdziesz tylko go udekorować.
- I poskładać - dodałam, próbując się targować. Choć to było w sumie śmieszne, bo i tak nie mógł mnie powstrzymać, gdybym postanowiła inaczej.
- Poskładać?
- To tort trzypiętrowy. Każde piętro dekoruję najpierw osobno, nakładając na niego masę cukrową i mniejsze dekoracje, a potem trzeba go złożyć. I skończyć dekorację - wytłumaczyłam z uśmiechem błąkającym się na ustach. Nie przypuszczałam, że będę z nim kiedykolwiek rozmawiała o procesie przygotowawczym tortów weselnych.
- W takim razie poskładać też ktoś go może za ciebie - ocenił, prostując się. Na jego nieme pytanie o kierunek, wskazałam ruchem głowy za niego.
- Skazujesz moich pracowników na piekło! - rzuciłam jeszcze, nim zniknął w kuchni.
- Dlaczego?! - odkrzyknął. Usłyszałam, jak przystanął, pewnie na widok, jaki się przed nim ukazał. A zaraz znowu kroki, po czym otwierane i zamykane szafki.
- Muszę cię kiedyś zaprosić do pomocy przy składaniu tortu, z którym się namęczyłam, to się przekonasz. A potem wystarczy, że wyobrazisz sobie, jak musisz robić to samodzielnie, za to ze mną stojącą ci nad głową i wygrażającą, że jak coś zniszczysz, czeka cię śmierć powolna i w męczarniach - wytłumaczyłam śmiertelnie poważnym tonem, choć w duchu się śmiałam. Szkoda, że nie mogę teraz widzieć jego twarzy.
W odpowiedzi z kuchni doszedł mnie jego donośny śmiech.
- Przynieś jeszcze sernik, stoi na najwyższej półce w lodówce! Tylko się nie pomyl, bo inne wypieki są na sprzedarz! - krzyknęłam jeszcze, w duchu wyobrażając sobie sytuację, jak Mike myli sernik z babeczkami albo roladą bezową.

Michael? ;p

Brak komentarzy

Prześlij komentarz

Szablon
synestezja
panda graphics