23.07.2019

Od Phoebe CD Valerego

Czarownica siedziała w kąpieli z pianą. Od kiedy zsiadła z motoru nieznajomego mężczyzny, zdążyła się już nieco uspokoić. Serce w piersi dziewczyny biło już niemal normalnym rytmem. Kiedy woda w wannie stała się już nieprzyjemnie chłodna, Phoebe niezgrabnie wyszła z wanny, dokładnie wytarła się ręcznikiem, a następnie przywdziała jedwabną koszulę nocną. Układając się wygodnie w łóżku, pomyślała jeszcze, że chętnie poczytałaby książkę. Szybko jednak okazało się, że jej powieki są zbyt ciężkie, a głowa pełna wrażeń minionego wieczoru. Dziewczyna zasnęła, kiedy tylko przyłożyła głowę do poduszki.
~~*~~
Phoebe obudziło jasne światło słoneczne wpadające do pokoju przez rozchylone zasłony. Powoli usiadła na łóżku, po czym się przeciągnęła. Dopiero kiedy zerknęła na zegar, blondynka uświadomiła sobie, że zaspała. W pośpiechu podbiegła do szafy, aby wyciągnąć odpowiednie ubrania. Żeby oszczędzić trochę czasu, zaczęła się malować w kuchni przy ekspresie do kawy. Przelewając gorącą kawę do kubka termicznego, rozlała nieco płynu. Dziewczyna z irytacją pstryknęła palcami na ścierkę, która posłusznie zaczęła zmywać plamę. W tym czasie dokończyła robić makijaż, założyła buty, po czym złapała księgę czarów i torebkę, wybiegając z mieszkania. Po chwili wróciła do środka, żeby zabrać zaparzoną wcześniej kawę, a następnie znów popędziła do drzwi. Droga na przystanek nie była daleka, ale kiedy Phoebe tam dotarła, już brakowało jej tchu. Z ulgą zobaczyła nadjeżdżający autobus. Tym razem udało jej się zdążyć. Już w pojeździe, zajęła miejsce pod oknem i obserwowała widoki za oknem, równocześnie popijając ciepły napój. Oderwała wzrok od szyby dopiero, gdy usłyszała dźwięk nadchodzącego SMSa. Szybko wygrzebała telefon z torebki i odczytała wiadomość od mamy.
Przyjedź wieczorem, niestety wypadło mi ważne spotkanie.
Czarownica z westchnieniem schowała telefon. Jej matka często przekładała umówione lekcje, ale dzisiejszego ranka wyjątkowo ją to zirytowało. Gdyby wiedziała wcześniej, nie musiałaby wybiegać z domu jak kot z pęcherzem. Może nawet zdążyłaby zjeść śniadanie. Zamiast wysiąść na zwykłym przystanku, dziewczyna wysiadła w centrum. Ruszyła przed siebie wolnym krokiem, przyglądając się ludziom spieszącym do pracy. Niestety już po chwili jej spacer został zakłócony przez nieznajomą kobietę.
— Witaj, młoda damo — powiedziała do Phoebe z uśmiechem na twarzy. — Nie chciałabym zdusić Twojej miłości w zarodku, ale musisz na siebie uważać. Valery cierpi na wiele chorób, nie można wykluczyć także tych wenerycznych. HIV, rzeżączka, kiła, chlamydia... Nie można także wykluczyć wszy łonowych. My, kobiety, musimy się pilnować wzajemnie. Muszę też przyznać, że masz specyficzny gust, jest tyle przyzwoitych kawalerów do wzięcia... Z jakąś porządną pracą, żeby trochę pieniędzy do domu przynosił. Ten Valery to taki nierób... — westchnęła, teatralnie kończąc swoją wypowiedź.
Czarownica zamrugała, zdezorientowana.
— Słucham? Ja nie znam żadnego Valerego, nie mam pojęcia, o czym Pani do mnie mówi — odpowiedziała, starając się zabrzmieć uprzejmie.
Tym razem nieznajoma wydawała się skonfundowana.
— Ale jak to..? — zaczęła, po czym jej oczy się zwęziły. — Ty mała ździro! Pieprzysz Harolda! Mogłam się domyślić, trzeba przyznać, że dobrze to rozwiązał... Chowanie dziwki u tego dzieciaka to naprawdę przemyślane zagranie! — kobieta przysunęła się bliżej, aż Phoebe poczuła na twarzy drobinki śliny. — Pewnie z chęcią rozłożyłaś nogi przed moim chłopakiem, niech ja tylko Cię dopadnę!
Czując się niekomfortowo, blondynka zaczęła się cofać. Zanim zdążyła znaleźć się w bezpiecznej odległości, kobieta wyciągnęła w jej kierunku rękę. Złapała rozczapierzonymi palcami za jej torebkę i zaczęła ją szarpać.
— Chyba zaszło jakieś nieporozumienie... — nieporadnie zaczęła się tłumaczyć Phoebe, ale szybko została zagłuszona.
— Zobaczymy czy Twoja twarzyczka dalej będzie wyglądała tak uroczo z podbitym okiem! — zaskrzeczała kobieta. — Pokaże Ci, gdzie Twoje miejsce!
Czarownica bezskutecznie spróbowała się oswobodzić. Desperacko poparzyła czubki palców swojej napastniczki, na co ta odsunęła się nieco, wydając przy tym dźwięk przypominający skomlenie. Po chwili ujrzała coś nad ramieniem Phoebe, przez co źrenice jej się rozszerzyły.
— Drogie Panie — dziewczyna usłyszała za sobą głos. — Czy jest jakiś problem?
Blondynka obróciła się na pięcie, stając twarzą w twarz z chłopakiem, który wczoraj podwiózł ją na motorze.

Valery?

Brak komentarzy

Prześlij komentarz

Szablon
synestezja
panda graphics