Kolejny dzień minął mi w spokoju i jak kilka dni poprzednich. Cały czas
miałam coś do załatwienia, więc nawet nie mogłam pomyśleć o chwili
wytchnienia dla samej siebie. Dopiero w piątkowy wieczór, zamykając
kawiarnie, poczułam, że coś trzeba ze sobą zrobić. Nie chciałam
kolejnego wieczora spędzać przed telewizorem, czy też z książką w dłoni
otoczona czterema ścianami. Wróciłam do mieszkania zamyślona, tym co
mogłabym tego wieczoru porobić. Nawet napisałam do kilku osób, jednak
każda z nich miała już swoje plany, a co za tym idzie, pozostawało mi
albo znowu złapać za książkę, albo w samotności wyjść na miasto. Stojąc
przed szafą i przeglądając wzrokiem ubrania, już wiedziałam, że to nie
będzie nudny wieczór. Po długich 15 minutach, w których czasie zdążyłam
wejść pod prysznic i wysuszyć włosy zdecydowałam się na klasyczną czerń.
Czarna, mała i nieco kusa sukienka, a do niej pasujące czarne szpilki z
wiązaniami, dzięki czemu bardziej przypominały sandałki, a dodatkowo
były niezwykle wygodne. Raz jeszcze spojrzałam na swoje odbicie w
lustrze, żeby poprawić krwistoczerwoną szminką usta i przeczesać włosy.
Przerzuciłam przez ramię małą torebeczkę, w której miałam jedynie
telefon, portfel oraz klucze od mieszkania. Zadowolona wyszłam z
mieszkania i chociaż sama to bez strachu udałam się do pobliskiego klubu
nocnego. Zajęłam miejsce przy barze, zamawiając jednego drinka. Nie
chciałam przesadzać z alkoholem, ale i bez niego byłoby zbyt nudno.
Oglądałam postacie przechadzające się obok mnie, niektórzy bacznie mi
się przyglądali z uśmiechem, inni próbowali podejść i wyciągnąć na
parkiet, na jego szczęście mój wzrok i stanowczy ton szybko odpychał
owych amantów i nie musiało dochodzić do żadnych rękoczynów, czy
podobnych ataków agresji. Kończąc swojego drinka, czułam się już
znudzona, miałam ochotę wyjść, pójść na długi spacer i położyć się do
łóżka. Wtedy obok mnie usiadł mężczyzna, który wręcz emanował swoją
pewnością. Od razu zaczął rozmowę z nonszalanckim uśmiechem, na co tylko
przewróciłam oczami. Sądziłam, że to kolejny natręt, który odpuści,
widząc moją niechęć, a także sygnały, że potrafię być nieprzyjemna. Nie
zwracałam na niego większej uwagi, dopóki nie usłyszałam ostatnich kilku
słów wypowiedzianych z jego ust.
- Nie jesteś człowiekiem. Ani
wilkołakiem, nie śmierdzisz psem jak oni, kim jesteś? - Jego wzrok był
wręcz we mnie wbity, a ja marszcząc brwi, dopiero teraz na niego
spojrzałam. Młody chłopak, z delikatnym zarostem i jednym blond
pasemkiem na włosach, które chyba najbardziej w tej chwili rzucało się w
oczy. Spokojnie przyłożyłam usta do szklanki, pozostawiając na niej
ślad swojej szminki. Cóż, można powiedzieć, że to swego rodzaju
oznaczanie terenu, przez większość kobiet.
- Za to Ty nawet nie próbujesz się ukryć ze swoją rasą. Wampirku - Uśmiechnęłam
się sarkastycznie i prześmiewczo zarazem. Nie rozumiałam nigdy tej
odwiecznej wojny pomiędzy wampirami a wilkołakami, ale to już ich
sprawa. Swoją drogą, teraz już wiem, dlaczego nie odszedł po pierwszym
spławieniu. Nie jest zainteresowany mną, jako kobietą, a jedynie moją
krwią, którą przy takiej bliskości zapewne już wyczuwał.
- Nie mam się czego wstydzić - Wzruszył z uśmiechem ramionami.
- Za to ja, nie mam zamiaru Ci odpowiadać - Raz
jeszcze przechyliłam szklankę, wypijając wszystko, co się w niej
znajdowało. - Średni, piłam lepsze -Położyłam szklankę na wierzchniej
stronie jego dłoni, która spokojnie leżała na barze.
Zack?
Brak komentarzy
Prześlij komentarz