18.07.2019

Od Valerego CD Phoebe

    Chłopaka szczerze rozbawiła postawa blondynki i cały ten niepokój. Chociaż z drugiej strony ją rozumiał, bo wsiadając na motor obcego faceta nie wiadomo czego można się spodziewać. Jak dobrze, że Valery nie należy do takich, a przynajmniej tej nocy nie miał ochoty płatać innym figli tylko szybko wrócić do mieszkania. Podczas jazdy dziewczyna strasznie ściskała go w pasie co z jednej strony było bardzo niekomfortowe i wkurzające, a z drugiej schlebiało mu to. Jeszcze chyba żadna panienka nie chciała być tak blisko niego. Na tą myśl cicho parsknął śmiechem i spojrzał na dziewczynę przytuloną do latarni mając zamiar w końcu odpowiedzieć na jej pytanie.
- No ten, akademik nie? Jesteś mała, więc pewnie studiujesz w pobliskiej akademii - wzruszył ramionami stukając palcami w kask, który trzymał na kolanie.
- Nie, nie studiuję na akademii i nie jestem mała - oburzyła się powoli puszczając się podpory - Ale tak... Mieszkam tutaj.
- A więc miałem dobre przeczucie - uniósł głupio jeden kącik ust zerkając na zegarek na nadgarstku - Dobra, dojdziesz do domu, bo nogi ci tak drżą jakbyś miała się zaraz wyłożyć? - wskazał na jej jeszcze lekko chybotające się nogi.
- Dam radę, dziękuję - rzuciła od razu prostując kolana i unosząc lekko brodę ku górze, odwróciła się, po czym odeszła.
- Jest za co - odparł tylko cicho w kask, który zdążył założyć i wycofał nie patrząc nawet w lusterka.
Na prostej drodze od razu dodał gazu i jechał tą samą prędkością, co z pasażerem i było to dość szybko. Szczerze, jechał wtedy tak szybko żeby nastraszyć biedną blondynkę. Zupełnie celowo. Podśmiewywał pod nosem, ale jego mina zrzedła, gdy zorientował się, że musi zajechać do ojca. Z jego oszczędnościami nie było ciekawie, gdyż przewalał wszystkie na kluby czy inne cele rozrywkowe. Kochany tatuś na szczęście mało wypytywał o to, na co jego pieniądze są wydawane, po prostu je dawał, za co Valery bardzo go lubił. Właściwie to chyba tylko dlatego. Unikał ojca i jego kochanki najczęściej jak tylko mógł, ale czasami jednak musiał dać o sobie znać i pokazać, że ich los go obchodzi. Zakręcił w ulicę prowadzącą do dość spokojnej dzielnicy, gdzie było bardzo cicho i spokojnie. Za cicho i spokojnie. Valery nie przepadał za takimi okolicami, gdzie słychać cykanie świerszczy czy pojedyncze rozmowy dobiegające z domów tam ustawionych. Dodał więc gazu, żeby warkot silnika nieco stłumił ciszę i nawet nie przejmował się tym, że mógł takim sposobem pobudzić połowę ludzi w okolicy. Niebawem był już pod domem ojca, gdzie na podjeździe zostawił motor i udał się do środka. Miał swoje klucze, więc nie budząc nikogo wszedł do domu, zamykając za sobą drzwi. Zazwyczaj jasne wnętrze teraz ogarniała zupełna ciemność i ciężko było się odnaleźć. Valery chociaż rzadko tu przebywał, to znał drogę do swojego pokoju na pamięć, więc tylko zdjął buty i pomaszerował schodami na piętro. Od razu zamknął się w swoim pokoju, po czym rozebrał się zostając w samych bokserkach i wsunął się pod kołdrę. Nie mając nic innego do roboty, szybko zasnął wtulając się w wielkie poduszki.
    Ze snu wyrwały go głośne śmiechy dochodzące z korytarza i wiedział, że należą one do Emmy, dziewczyny ojca. Miała ona strasznie irytujący dla Valerego głos, a co dopiero śmiech, który swoją częstotliwością mógł zapewne kogoś ogłuszyć. Blondyn warknął i spojrzał złowrogo w stronę drzwi i nasłuchując udało mu się nawet dowiedzieć, o czym rozmawia.
- W holu są buty twojego dzieciaka. Pewnie wrócił, bo potrzebuje kasy - jej głos zza drzwi był tak samo irytujący jakby wrzeszczała wprost do ucha - A myślałam, że już mamy z nim spokój - zaśmiała się idiotycznie.
Przegięłaś, blacharo. Chłopak usłyszał, że kobieta zbliża się do jego pokoju, a w zwyczaju miała wchodzić bez pukania, więc uznał, że da jej małą nauczkę. Zamknął powieki i starał się wyobrazić sobie jakąś dziewczynę, jakąkolwiek. Mogła być nawet ta z parku, ale jedyna jaka teraz przychodziła mu do głowy i jaką widział nie tak dawno, to jego bojaźliwa pasażerka. Uśmiechnął się chytrze i niedługo później po ciele przeszedł go nieprzyjemny, ale znośny dreszcz. Uczucie to można było porównać do kopnięcia prądem, jednak takim łagodniejszym. Niebawem uchylił powieki i spojrzał na swoje nogi, które teraz były mniejsze i trzeba przyznać zgrabniejsze i... Zaraz jednak nakrył się kołdrą po samą brodę nie chcąc wyjść na kogoś nieprzyzwoitego, zresztą ta misja miała kogo innego na celu. Chude dłonie kurczowo trzymały się ciepłej kołdry, gdy do pokoju wparowała kobieta mniej więcej o 10 lat starsza od samego Valerego, a jej mina była nie do opisania. Val w postaci drobnej dziewczyny wysilił się tylko na wystraszony, piskliwy jęk, który wcale nie zabrzmiał tak źle. Na szczęście drzwi jego łazienki były zamknięte, dzięki czemu wychodziło na to, że chłopak właśnie tam się zamknął.
- O matko - wydukała tylko czarnowłosa i od razu zasłoniła sobie oczy ręką - Przepraszam cię... Ja... Chciałam sprawdzić co u... Nie ważne - szybko się wycofała, gdy spaliła buraka i zamknęła drzwi.
Valery odczekał, aż wróci do jej sypialni, a wtem wybuchnął śmiechem, od razu tłumiąc go poduszką. Wymusił przedwczesny powrót do jego ciała czując się coraz gorzej w ciele nastolatki, po czym otarł łzy rozbawienia. Tak, chłopak miał 22 lata i wciąż bawiły go takie akcje. Gdy już się nieco uspokoił, wziął szybki prysznic i przebrał się, bo tego dnia pracował od rana do wczesnego wieczora, więc niebawem miał zjawić się w knajpie. Wychodząc z domu na szczęście nie natknął się na nikogo, a wsiadając na motor modlił się tylko, żeby przypadkiem nie spotkać blondynki, bo wtedy nie powstrzyma ani śmiechu, ani niepodobnego do niego zakłopotania.

Phoebe?

Brak komentarzy

Prześlij komentarz

Szablon
synestezja
panda graphics