22.07.2019

Od Anthonego CD Isaiaha

Po złożeniu zamówienia, Isaiah zaczął temat o moich psach. Gdy powiedział, że są bardzo grzeczne, zaśmiałem się gromko w duchu. Ile to razy nie zdemolowały mi salonu, nie starczyłoby mi palców u dłoni aby to zliczyć. Na prośbę chłopaka pokiwałem z entuzjazmem głową. Cofnąłem się na chwilę żeby sprawdzić psy. Nadal spokojnie leżeli, a Carmen chyba nawet zasnęła. Nie musieliśmy długo czekać na nasze zamówienie, kelnerka szybko się uwinęła. Niemal natychmiast zaatakowałem kawałek ciasta widelczykiem. Trzeba było w końcu sprawdzić, czy było warte swojej ceny. I nie zawiodłem się, było naprawdę dobre, to też nie mogłem powstrzymać się od cichego pomruku z rozkoszy, na co Iz zaśmiał się tylko, ale po jego minie wnioskowałem, że jego ciasto również spełniło wymagania. Uśmiechnąłem się pod nosem z udanego zamówienia. Oczywiście deser w moim przypadku zniknął z niebywałą prędkością, jak zwykle. Zostałem więc z samą herbatą w filiżance, którą powoli popijałem. Była jeszcze dosyć gorąca, nie chciałem skończyć z poparzonym językiem. Jednak nie wszystkiemu da się uniknąć. Chwila rozkojarzenia wystarczyła aby doszło do tragedii. Tak, ucierpiał na tym mój język i podniebienie również. Jęknąłem cicho, machając dłonią przed twarzą jak kretyn próbując nieco ochłodzić usta. Chłopaczyna przede mną parsknął pod nosem, ale zaraz szybko zakrył usta dłonią, próbując ukryć śmiech.
- Ten się śmieje, co się śmieje ostatni - dodałem tylko, unosząc delikatnie kącik ust, gdy pożar został już opanowany.
Skończyłem ciasto jak i herbatę przed Isaiahem, to też obserwowałem ulicę przez okno obok. Nie byłem z rodzaju tych, którzy delektują się powoli. W moim przypadku wszystko szybko znikało czy to z talerza czy kubka. Postanowiłem więc podjąć temat, skoro mieliśmy spędzić w kawiarnii jeszcze trochę czasu.
- Uczysz się, pracujesz gdzieś? - zagadnąłem, zerkając na chłopaka.
- Studiuję w Collegu Sztuk Cornisha, ale w weekendy trochę dorabiam jako grafik albo pomoc w tworzeniu dekoracji na różne okoliczności - odpowiedział, chwilę po tym popijając cappuccino. - A ty?
- Hmm, ambitnie. Ja pracuję w kancelarii adwokackiej. Z pozoru nie za ciekawa i nudna praca, ale ileż to ludzi można spotkać - westchnąłem, zerkając na mój, pusty już, talerzyk po szarlotce. Dodałem do moich planów wzięcie w przyszłości paru na wynos.
Nie mogłem narzekać na pracę adwokata. W końcu sam w to wszystko brnąłem. Nie wszystkie przypadki były za ciekawe, ale dążyłem do jakiejś namiastki sprawiedliwości w tym świecie, o którą swoją drogą ciężko bywało. Od dawna przestałem wierzyć w karmę i to, że wraca. Chociaż może? Nigdy nie wiadomo.

Isaiah?

Brak komentarzy

Prześlij komentarz

Szablon
synestezja
panda graphics