13.07.2019

Od Valerego CD Phoebe

    Valery uwielbiał moment niepewności, gdy zjeżdżał z wysokiej rampy na sam jej dół i bardzo się przy tym rozpędzał. Skatepark był jego drugim, a raczej trzecim już domem i uciekał tutaj, gdy nie miał gdzie się podziać albo co ze sobą zrobić. Triki łatwiejsze czy trudniejsze zawsze skupiały na sobie całą jego uwagę, przez co nie myślał o niczym innym jak o dobrze wykonanym skoku. Na desce czuł się jak ryba w wodzie i można było nawet podejrzewać, że są razem jakoś magicznie połączeni. Nie było oczywiście dni bez porażek i upadków. To noga mogła się podwinąć, to deskorolka odjechała, a on lądował na plecach, tak jak i tego dnia, gdy miał do pracy na późną godzinę. Zjeżdżał właśnie z rampy w celu zrobienia kickflipa na dole, ale osunęła mu się noga i upadł jak długi na beton. Syknął, gdy uderzył plecami o twarde podłoże, ale podziękował sobie, że w porę podniósł głowę, bo nie miał w zwyczaju noszenia kasku. Obolały zaczął powoli zbierać się z ziemi, gdy usłyszał ciche parsknięcie przeobrażające się potem w głupi i donośny śmiech. Podniósł się w końcu i rozejrzał dookoła, a widząc niższego przynajmniej o dwie głowy chłopaka będącego w młodszym wieku, który siedział u góry rampy, zrobiło mu się nawet szkoda. Pokręcił tylko głową i ze sztucznym uśmiechem zniknął z jego pola widzenia, przez co został jeszcze bardziej wyśmiany. Do czasu, chłopaczku, do czasu. Valery skrył się za rampą i rozejrzał po parku nieopodal w poszukiwaniu swojej pseudo ofiary dopóki nie zauważył kobiety w mniej więcej tym samym wieku co on sam. Była niczego sobie, więc jak na razie wszystko szło zgodnie z planem. Dżinn wszedł pod rampę, gdy zlustrował już ładną brunetkę od stóp do głów i zacisnął powieki. Od tego momentu zaczęły się czary. Przez jego ciało przeszedł nieprzyjemny dreszcz, a skóra niesamowicie go szczypała i swędziała, ale nie trwało to na szczęście długo. Niebawem ponownie otworzył oczy i wystawił ręce przed siebie zauważając, że na paznokciach ma czerwone tipsy i różne pierścionki. Zmarszczył chytrze brwi i wyszedł spod rampy poprawiając również czerwoną sukienkę, po czym ruszył w stronę wcześniej widzianego cwaniaczka. Przeszedł za nim i ''przez przypadek'' uderzył go torebką w głowę, chociaż było to zdecydowanie za lekko.
- Co ty odpier... - zerwał się młodszy, ale gdy zjechał spojrzeniem stojącą przed nią atrakcyjną nastolatkę, od razu złagodniał niczym potulny baranek - No witam - uśmiechnął się obrzydliwie, chociaż on pewnie nie był tego świadomy.
Valery wolał się nie odzywać, gdyż podczas zmian głos pozostawał jego, więc postanowił oczarować smarkacza niesamowitym uśmiechem i palcem poprowadzić go za sobą pomiędzy dwa budynki. Gdy oboje stanęli już w wąskiej uliczce, młody prawdopodobnie spodziewał się czegoś zupełnie innego, ponieważ z jego ust dosłownie skapywała ślina. Żałosny dzieciak. Valery brzydził się, ale postanowił grać dalej więc popchnął chłopaka na mur, a gdy ten przymknął oczy, wbił mu obcas jednej ze swoich szpilek w stopę. Z ust dzieciaka wydobył się głośny jęk bólu, ale nie zdążył pociągnąć go dalej, gdyż dostał z torebki w twarz i zatoczył się na bok. Val nie miał pojęcia co tam było, ale sprawiło, że chłopak przynajmniej na chwilę stracił kontakt z rzeczywistością. Teraz to on pozwolił sobie na głośne parsknięcie śmiechem, chociaż jego przeciwnik nie mógł tego usłyszeć. Blondyn poczuł jak powoli powraca do swojej pierwotnej postaci, więc przeczekał jeszcze chwilę w ciemnym zaułku, po czym wyszedł. Rozejrzał się jeszcze, czy nikt nie miał na wcześniejszą sytuację żadnego podglądu i ruszył w stronę fast fooda, w którym niedługo miał zacząć swoją zmianę. Pewnie ciekawy jest fakt, jak Valery czuł się w kobiecym ciele. On zawsze powtarzał, że z razu na raz jest to coraz lepsze.
    Motorem podjechał pod sam budynek i zostawił go na parkingu dla personelu. Wszedł od zaplecza, gdzie od razu czekało na niego obciachowe wdzianko, a mianowicie fartuch i czapka z daszkiem oraz z logiem firmy. Nie byłoby to nic złego gdyby nie fakt, iż Valery nie przepadał za taką stylówą. Mimo sprzeciwień współpracownikom i tak musiał wbić się w strój i w końcu stanąć przy kasie wymuszając uśmiech na twarzy. Nie umiał szczerzyć się do obcych ludzi, ale jeżeli nie chciał stracić kolejnej pracy, musiał się w końcu jakoś postarać. Miał jeszcze opcję nie zarabiać nic, a mieszkać u ojca i jego dziewczyny, co kompletnie nie wchodziło w grę. Obsłużył sporo osób jak na tak późną godzinę. Taka wieczorna zmiana nie była zła, skoro w mieście nie była organizowana żadna większa impreza, którą mógłby jeszcze przegapić. Do zamknięcia zostało parę minut, a on dostał klucze i nakaz zamknięcia restauracji samodzielnie. Valery sam nie wiedział, czemu tamci ludzie mu ufają, ale wiedział, że nie może spieprzyć i dobrze zająć się tym miejscem. Wszyscy w końcu opuścili budynek, a on miał zamiar zrobić to samo, gdy usłyszał, że ktoś otwiera drzwi, a z jego wejściem do pomieszczenia wpada chmura zimna. Blondyn wzdrygnął się i zmarszczył gniewnie brwi, gdy zobaczył niską blondynkę rozglądającą się niepewnie. Niech tylko coś zamówi.
- Czy mogłabym jeszcze zamówić coś do jedzenia? - zapytała przerywając grobową ciszę.
- Zaraz zamykamy - odburknął od razu piorunując dziewczynę oziębłym spojrzeniem.
Zdecydowanie nie miał teraz ochoty na milutkie rozmowy i przyrządzanie komuś posiłków.
- Zapłacę podwójnie - wciąż nalegała, a Valery był coraz bliższy ustąpienia jej nie wiadomo nawet dlaczego - I pomogę przy sprzątaniu - dodała wzruszając lekko ramionami.
Valery zmrużył oczy w ciszy i spokoju myśląc o propozycji blondynki przy okazji lustrując ją od stóp do głów. Nie wyglądała na zadowoloną, że musi tutaj być o tej porze, możliwe, że też nie miała tego dnia łatwo. Chłopak w końcu westchnął głośno i przesadnie.
- Zapłacisz normalnie, a posprzątam sam - przewrócił oczami odpalając włączając ekran - Co chcesz?
- Poproszę cheeseburgera i małe frytki - spojrzała na menu nad jego głową i zdecydowana zaczęła szukać pieniędzy w portfelu - To może bez frytek... - zmarszczyła brwi, gdy widocznie nie mogła doszukać się wystarczającej ilości pieniędzy.
- Na koszt firmy - warknął i od razu poszedł do kuchni szczerze nie chcąc tracić czasu na to, aż blondynka znajdzie pieniądze i jeszcze ostatecznie się namyśli.
Zgodnie z przepisem knajpy szybko zrobił kanapkę, nasypał frytek, a do zestawu dołożył jeszcze mały napój i wszystko ustawił na tacy. Rzucił plastikową podkładkę na blat przy odbiorze zamówień tak, że prawie wszystko spadło na podłogę, ale dziewczyna w porę złapała tackę.
- Możesz jeść tutaj dopóki nie sprzątnę w kuchni. Tylko nie nabrudź, bo nie chcę znowu latać z mopem po całej sali - oznajmił wpłacając ze swojego portfela pieniądze za jedzenie dziewczyny i zniknął w kuchni, żeby po sobie posprzątać.
Na szczęście musiał ogarnąć tylko swoje wcześniejsze miejsce pracy, gdyż reszta została sprzątnięta przez innych, za co szczerze im dziękował. Może nawet kiedyś zacznie ich dzięki temu szanować. Może. Szybko uporał się z zadaniem i w końcu mógł zdjąć obciachowy fartuch i założyć swoją dużą, bordową kurtkę. Zabrał swoje rzeczy, klucze od lokalu i przeszedł do stolików, a tam przy drzwiach czekała już blondynka. Valery przytrzymał się i zerknął na miejsce, gdzie ta wcześniej jadła i faktycznie było czyściutko, ale dziwne było to, że taca zniknęła, a nie było jej nawet przy koszach. No cóż, jeżeli ją ukradła to prędzej czy później za to zapłaci. Z drugiej strony po co komu plastikowa tacka z fast fooda?
- Dziękuję - skinęła głową, a na jej twarz wpłynął lekki uśmiech.
Valery tylko wzruszył ramionami i razem z blondynką wyszedł na zewnątrz. Pogasił światła i odpowiednimi kluczami zamknął lokal. Nie spoglądając już na byłą klientkę ruszył w stronę parkingu. Miał zamiar jak najszybciej dojechać do swojego mieszkania i walnąć się na wielkie łóżko. Myślał już tylko o tym, a gdy wsiadał na motor poczuł jak bardzo jest wycieńczony. Praca zmęczyła go mniej od deskorolki, ale wciąż. Odpalił swoją maszynę i ciesząc się pustymi ulicami, miał zamiar dodać nieco gazu. Jego zamiary pokrzyżowała jednak ta wcześniejsza, zakłopotana dziewczyna, która stała na przystanku, a czytając rozkład lekko marszczyła nos. Co jeszcze tego dnia? Valery zacisnął ręce na kierownicy i niechętnie podjechał na pobocze przystanku. Zdjął kask i głośno odchrząknął tym samym zwracając uwagę dziewczyny.
- Podwieźć? - zapytał zupełnie bez żadnych emocji czy chociaż dobrych intencji.

Phoebe? Wybacz, że tyle czekałaś, ale przynajmniej jest długie c:

Brak komentarzy

Prześlij komentarz

Szablon
synestezja
panda graphics