Kiedy karetka odjechała, a ja zostałam sama, wróciłam wzrokiem na
kamienice. Westchnęłam głęboko i wyjęłam telefon. Musiałam zadzwonić po
jakąś ekipę, żeby sprawdzili, czy w moim mieszkaniu nie poszły z dymem
jakieś ważne przewody, czy rury. Nie chciałabym mieć za chwilę zwarcia,
czy powodzi. Przy okazji trzeba pozbyć się zapachu dymu i obejrzeć
straty, z pewnością nie wszystko przetrwało ów pożar. Ekipa sprzątająca i
sprawdzająca mieszkania po pożarach przyjechała w ciągu 30 minut,
mogłam w tym czasie porozmawiać z sąsiadami. Niestety, tak jak myślałam,
nikt nic nie wie, chociaż zdziwiło mnie to, że ucierpiało tylko moje
piętro, u innych ogień nie dotarł nawet na korytarz. Albo miałam
wyjątkowego pecha, albo straż przyjechała niezwykle szybko. Podpisałam
umowę z firmą i oddałam im swoje klucze do mieszkania, miałam się zjawić
za 4 godziny. Nie wiedząc co ze sobą zrobić, poszłam tam, gdzie nie
potrzebowałam nawet pieniędzy, do swojej kawiarni. To tam się ogarnęłam.
Popijając kawę i czytając jakąś książkę z zaplecza, spędziłam tam równe
4 godziny, dzięki czemu ponownie zamykałam cały budynek. Wchodząc do
mojego małego mieszkanka, doznałam miłego zaskoczenia. Wszystko było
czyste, nie było czuć już dymu, ani spalenizny, jedynie miły jabłkowy
zapach.
- Mamy nadzieje, że się Pani podoba - Starsza kobieta uśmiechnęła się do mnie miło - Na szczęście z instalacją nic się nie stało, więc nie będzie potrzebna wymiana.- Dodała szybko, podając mi rachunek.
- Dziękuje. W sumie to jest lepiej, niż przed pożarem - Rzuciłam, rozglądając się dookoła - Coś spłonęło? - Podniosłam jedną brew.
-
Niestety ucierpiały firanki, dlatego są nowe, trochę parapet, ale dało
się to sprawnie naprawić, nasz fachowiec wprawił nowe drzwi, ach i dywan - Wskazała
palcem na panele. Rzeczywiście wcześniej miałam tutaj niewielki puchaty
dywan, na którym trzymałam nogi w zimniejsze dni. - Nie zdołaliśmy
kupić nowego.
- Rozumiem - Machnęłam dłonią - Coś sobie zorganizuje na dniach. Tak jak się umawialiśmy, w przeciągu dwóch dni zrobię przelew na państwa konto - Skrzyżowałam dłonie na piersi. Wszyscy się ze mną pożegnali wychodząc,
a ja westchnęłam przeciągle. Miałam sporo szczęścia, że skończyło się
tylko na tym i że rachunek nie był jakiś wielki. Wzięłam długi prysznic i
ubrana w piżamę, usiadłam przed telewizorem w salonie. Nie minęło nawet
15 minut, gdy usłyszałam dzwonek. Nie miałam najmniejszej ochoty
otwierać, jednak w końcu powlekłam się po szlafrok i otworzyłam drzwi.
Po drugiej stronie stał strażak, który wcześniej wyniósł mnie z
mieszkania. O ile się nie mylę, Nathaniel.
Kiedy pokazał mi legitymacje, bardziej skupiłam się na jego imieniu,
aby mieć pewność, że moja pamięć mnie nie zawodzi. Nie chcąc rozmawiać w
progu, wpuściłam go do środka, wystarczy, że sąsiedzi już teraz patrzą
na mnie krzywo. Zaprowadziłam go do salonu, gdzie gestem ręki dałam
znać, aby usiadł.
- A więc co jest tak ważnego, że nachodzisz mnie w nocy w moim własnym mieszkaniu? - Zapytałam, podnosząc jedną brew - Coś do picia? - Dodałam po chwili, idąc do kuchni.
- Może szklankę wody - Usłyszałam w odpowiedzi. Wróciłam do salonu ze szklanką wody dla mężczyzny i sokiem dla siebie.
- A więc słucham - Westchnęłam.
- Podejrzewamy, że ogień nie był wypadkiem - Zaczął od początku, spokojnie na mnie patrząc.
- To by wyjaśniało, dlaczego był tylko na moim piętrze - Odsunęłam
głowę, patrząc na sufit. Chyba powoli zaczynałam rozumieć, o co tutaj
chodzi. Już dawno słyszałam o tym, że w mieście pojawili się łowcy, ale
nie przejmowałam się tym. Czyżby dowiedzieli się, kim jestem i gdzie
mieszkam?
- Masz jakichś wrogów? - Spojrzałam na niego, gdy
przykładał szklankę z wodą do ust. Gdyby to jednego, przemknęło mi przez
głowę.
- Nie w tym mieście - Mruknęłam
niechętnie. Nie miałam ochoty się mu zwierzać, nawet nie chciałam go
gościć w swoim mieszkaniu. Miałam swoje podejrzenia, ale nie było sensu
mu o nich mówić i tak nie mógłby z tym nic zrobić, to wykracza poza jego
obowiązki. - Jestem tutaj zaledwie od kilku miesięcy, oprócz swoich
pracownic i sąsiadów, nie znam tutaj zbyt wielu ludzi - Wzruszyłam ramionami.
-
Pracownice mogłyby chcieć jakieś zemsty? Małe premie, opóźnienia w
płatności? - Zaczął coś notować, a ja powstrzymywałam się, żeby nie
wyrzucić go za drzwi.
- Jestem dobrą szefową, nikt na mnie nie narzeka - Skarciłam go wzrokiem.
- Sąsiedzi? - Zmienił temat, słysząc mój ton, tutaj aż parsknęłam śmiechem.
- Ci młodzi są okej, ale te stare baby, uważają mnie za wiedźmę, która kradnie im kotki i je gotuje w kotle - Pokręciłam rozbawiona
głową. Raz jedna widziała trochę za dużo i teraz krążą niewyobrażalne
plotki na mój temat, to niesamowite jak ludzie potrafią kłamać.
- Podobno w każdej plotce, jest ziarenko prawdy - Strażak spojrzał na mnie, pukając dwa razy w swój notes.
-
Gdybyś w to wierzył, nie siedziałbyś tutaj. Jaki człowiek zdecydowałby
się na rozmowę z wiedźmą, w nocy, w jej mieszkaniu? - Rozbawiona
podniosłam jedną brew do góry.
- Nikt również nie powiedział, że jestem człowiekiem - Mężczyzna podniósł kącik ust, nie wiem, czy w geście rozbawienia, czy raczej droczenia się.
- Fakt - Przyłożyłam szklankę do ust - Ale jestem gorsza niż wiedźma - Spojrzałam na resztkę soku znajdującego się w szkle - Mimo
to, nie podpaliłabym kamienicy, w której mieszkam, nie zabijam także
ludzi, a przynajmniej nie dla przyjemności. Mogę powiedzieć tyle, że są
tacy, co na mnie polują, ale to już wychodzi poza zakres Twoich
obowiązków czyż nie? - Uśmiechnęłam się ironicznie.
Nathaniel?
Brak komentarzy
Prześlij komentarz