15.07.2019

Od Taigi CD Nathaniela

Siedziałam na kanapie z książką w dłoni, w tle leciał jakiś program telewizyjny, na którego czasami rzuciłam okiem. Z racji, że w kawiarni nie było dzisiaj żadnego zamówienia do odebrania, stwierdziłam, że nie ma sensu, aby być tam również i dzisiaj. W końcu dziewczyny są tam na tyle długo, że powinny sobie poradzić same, a nawet jeśli coś by się działo, to każda ma mój prywatny numer. Oddałam się relaksowi, poznając nowe przemyślenia bohaterki jednej z mniej znanych książek, irlandzkiego autora. Nagle doleciał do mnie smród spalenizny. Pierwsza moja myśl była taka, że sąsiadka z dołu znowu przysnęła w fotelu, a jej obiad właśnie się spalił w piekarniku, jednak srogo się myliłam. Jedyne co zrobiłam, aby nie czuć tego zapachu, to poszłam zamknąć okno, raz jeszcze siadając na kanapie, wyciągając przyjemnie nogi do przodu. Nagle usłyszałam szybkie kroki i krzyk ludzi.
- Pali się! Uciekajcie! Pożar - Słysząc to, sądziłam, że jakieś małolaty robią sobie mało śmieszny żart. Niestety szybko do mnie dotarło, że zapach spalenizny, to wcale nie był obiad sąsiadki. Wstałam, tak jak siedziałam, nawet nie myśląc o tym, że jestem w dresie i jakieś koszulce. Rzuciłam książkę i dorwałam się do drzwi, jednak było już za późno. Gorący żar ognia spotkał się bezpośrednią z moją twarzą. Na korytarzu zdążył się już rozprzestrzenić ogień. Teraz pożałowałam, że mieszkałam tak wysoko. Mogłabym przejść, użyć swojej mocy i po prostu wyjść, ale widząc płomienie tak blisko, sparaliżowało mnie. Przez chwilę stałam, czując, że robi się coraz gorzej. Resztkami silnej woli cofnęłam się do mieszkania. Zamknęłam szczelnie drzwi i próbowałam się ogarnąć, aby jakoś wyjść z tej pułapki. Podeszłam do okna, jednak na ulicy było już sporo gapiów, nie mogłam wyjść przez okno, gdybym się zdradziła... Nie chciałabym znać konsekwencji. Poza tym wciąż byli ludzi, którzy zajmowali się polowaniem na takich jak ja. Usiadłam jak najniżej, ponieważ dym zaczął wlatywać do mojego mieszkania. Co jakiś czas, odpychałam go od siebie, żeby się nie udusić. Im bardziej myślałam o ogniu, który czyhał tuż za drzwiami, tym bardziej ogarniał mnie niepokój. Przypominały mi się najgorsze momenty mojego życia, związane z nim. Przymknęłam oczy, opierając głowę o dłonie. W myślach powtarzałam jak mantrę te same słowa "nie myśl o tym, po prostu wyjdź, jesteś czarownicą do cholery!". Nawet nie słyszałam, kiedy jeden ze strażaków wyważył moje drzwi, znajdując się w środku. Kucał przy mnie i spokojnym głosem, pytał, czy wszystko okej, czy mogę wyjść. Przez dym, który mimo wszystko dostał się do mojego gardła, nie mogłam nic wydusić, więcej jedynie skinęłam głową, wstając. Niestety, byłam słabsza, niż się spodziewałam. Nie mogłam uwierzyć, że przeżyłam tyle walk, a pokonał mnie głupi dym i moja własna słabość, z którą nie umiem walczyć. Potknęłam się o wystającą deskę, prawie upadając. Mężczyzna, widząc to, złapał mnie pod nogami, podnosząc do góry i przyciskając do siebie. Poczułam dziwną ulgę, a moim ciałem zapanował spokój, potrafiłam nawet ogarnąć swoje myśli. Nie był zwykłym człowiekiem. Czułam się przy nim zbyt spokojnie i bezpiecznie. Nie mógł być również czarodziejem czy czarownikiem, tych wyczuwam bowiem od razu. Odstawił mnie bezpiecznie, okrywając specjalnym kocem. Dostałam również maskę, dzięki której lepiej mi się oddychało. Ten sam mężczyzna ściągnął również z głowy swoje okrycie w tym maskę, dzięki czemu mogłam dopiero teraz zobaczyć jego twarz. Wyglądał na jakieś 25 lat, może troszkę więcej. Wyraziste rysy twarzy dodawały mu uroku, jednak nie sprawiały, że wyglądał na groźnego, wręcz przeciwnie, miał bardzo miły, spokojny i opanowany wyraz twarzy. Uśmiechnął się do mnie delikatnie, ukazując szereg śnieżnobiałych zębów. Jednym słowem był całkiem przystojny. Kiedy doszłam do siebie i mogłam już normalnie oddychać, mężczyzny już nie było. W karetce wypytywali mnie o wszystko i nic, chociaż zapewniałam, że już wszystko ze mną w porządku to i tak uparli się, żeby zrobić jakieś badania, tak też musiałam tam jeszcze chwilę posiedzieć. W międzyczasie zastanawiając się, co z moim mieszkaniem i czy ktoś zwróci mi kasę, jeśli coś się zniszczyło.
- Lepiej się Pani czuje? - usłyszałam znajomy już głos. Spojrzałam w kierunku strażaka, który wyciągnął mnie z mieszkania. Od razu w oczy rzuciła się głęboka rana na przedramieniu.- I czy wiesz może, jak doszło do pożaru? - Dodał od razu, nie dając mi nawet możliwości odpowiedzi na pierwsze pytanie.
- Ze mną wszystko okej - Podeszłam nieco bliżej niego, aby nie rozmawiać przez całą karetkę. - Z Tobą... Panem - Poprawiłam się od razu - Chyba nieco gorzej - Raz jeszcze spojrzałam na jego ranę.
- Ryzyko zawodowe. Nie Pan - Uśmiechnął się delikatnie - Nathaniel, ręki nie podaje, bo mam trochę brudne ręce.
- Rozumiem. Taiga - Również się przedstawiłam - Wracając do drugiego pytania - Westchnęłam, opierając się o karetkę - Nie wiem za wiele, byłam w swoim mieszkaniu, kiedy poczułam... coś na wzór spalonego obiadu. Pomyślałam, że to znowu nasza sąsiadka, często się jej to zdarzało, więc zamknęłam okno i wróciłam do swoich zajęć. Po kilkunastu minutach ktoś zaczął krzyczeć, że się pali, ludzie zaczęli biegać, chciałam wyjść, ale korytarz już się palił, więc wycofałam się do mieszkania - Wytłumaczyłam, a raczej opowiedziałam wszystko, co wiedziałam.
- Czyli najprawdopodobniej ogień zaczął się gdzieś pod Twoim mieszkaniem? - Dopytał, na co skinęłam głową.
- Tak mi się wydaje. Sąsiadka z dołu to starsza osoba, być może zapomniała, że coś zostawiła na gazówce i wyszła z mieszkania.
- Pani wyniki są w porządku, w razie zawrotów głowy proszę się zgłosić do szpitala - Jeden z ratowników zwrócił się do mnie, na co skinęłam głową. - Pana będziemy brać na oddział, będzie potrzebne szycie - Ratownik grzecznie wyprosił mnie z karetki i poszedł po resztę swojej załogi.
- Ach, zapomniałabym. Dziękuje... Za pomoc - Powiedziałam już swoim normalnym, raczej bezuczuciowym głosem. Nie często można usłyszeć z moich ust takie słowa jak, proszę, dziękuje czy przepraszam, ale w tej sytuacji, nie mogłam odejść bez słowa.

Nathaniel? 

Brak komentarzy

Prześlij komentarz

Szablon
synestezja
panda graphics