18.07.2019

Od Connora CD Manon

Gdy brunet wrócił do świata żywych, jego ciało w moment przeszedł nieprzyjemny dreszcz, a temperatura organizmu wzrosła dość niebezpiecznie. W głowie słyszał jedynie ostry pisk, któremu towarzyszyły niezłe zawroty oraz mdłości. Widział, że blondynka coś do niego mówi, lecz nie rozumiał ani jednego słowa. Wstał chwiejnym krokiem i podszedł do swojego barku, gdzie trzyma kilka mocniejszych trunków. Chwycił za butelkę drogiego whiskey, odkręcił ją i duszkiem upił kilka sporych łyków, co po chwili ocuciło mężczyznę. Z hukiem odłożył zakręconą butelkę i oparł się o szafkę, chcąc uspokoić swój nierówny oddech.
— Connor.. — usłyszał nagle głos przyjaciółki, która obserwowała czyny bruneta. — Co się dzieje..? — spytała niepewnie.
— Nic.. nic poważnego — odpowiedział i usiadł niedaleko kobiety.
— Wpadają do mieszkania jacyś obcy ludzie, rozpoczynają kłótnie, po czym Ty lądujesz z rozerwanym torsem na ziemi — wyrzuciła zaniepokojona, a zarazem zirytowana — Do tego Twoje rany znikają, budzisz się i pierwsze co robisz, to sięgasz po alkohol — kontynuowała — I to nazywasz nic poważnego?
— Dobrze wiesz, że nie jestem człowiekiem — mruknął zerkając na blondynkę — Poltergeisty to jest nic w porównaniu do mojej przemiany, której nie kontroluje i mało brakowało, aby by do tego doszło — uniósł znacznie ton — Wtedy połowa miasta mogłaby tonąć w ofiarach, kurwa — jęknął zdenerwowany i wstał, nerwowo chwytając swoje włosy.
W tym momencie coś w nim pękło. Coś, co oddzielało załamie psychiczne od codziennego życia, coś, co zawsze chciał trzymać w ukryciu. Oparł się o ścianę i osunął się na podłogę, chowając przy tym twarz w dłonie, które zaraz zjechały na włosy, a jego słabe spojrzenie skryło się pod ciemnymi powiekami. Chciał zostać sam, a jednocześnie, żeby ktoś przy nim był. Toczył walkę sam ze sobą, choć na zewnątrz wyglądał na całkowicie załamanego, co jeszcze bardziej go irytowało. Nie chciał unieść tonu na Manon, lecz wtedy stracił kontrolę nad sobą, za co teraz wini siebie jeszcze bardziej. Wtem poczuł delikatny dotyk na swoim kolanie, a gdy podniósł wzrok, ujrzał swoją przyjaciółkę, która niepewnie się uśmiechnęła.
— Nie powinnam zadawać tylu pytań — mruknęła i pomogła wstać mężczyźnie.
— Nie, Manon, ja... ja siebie już nie kontroluję — wyjaśnił powstrzymując się od nerwowego płaczu.
— Nic nie mów — odparła kobieta i objęła mocno bruneta, który zaraz odwzajemnił gest.
Upuścił nerwowo powietrze z płuc i wtulił się w kobietę, której zapach uspokoił rozgrzanego Connora. Jego oddech wrócił do normy, tak samo jak tętno oraz głupie myśli, które w nerwowych sytuacjach nie odpuszczają ciemnowłosemu.
— Dziękuję Manon — szepnął Con i zluzował uścisk.
Gdy przyjaciele byli bardziej spokojni, a mieszkanie posprzątane po odwiedzinach niezapowiedzianych gościu, siedli na kanapę z chłodnymi napojami w dłoni.
— Ci ludzie, którzy weszli do mieszkania — zaczął spokojnie brunet — Nazywa się ich Umarłymi, którzy żywią się silnymi zdolnościami nadludzi.. Gdy raz odda się im swoją moc, ci będą żądać więcej — wyjaśnił i upił łuk napoju — Tobie nic nie zrobią, lecz ja.. ja muszę uważać — dodał zerkając na blondynkę.
— Ale.. pewnie da się ich jakoś powstrzymać — odparła.
— Tego nie wiem — westchnął — Tylko się tym nie przejmuj. Właśnie.. ktoś do Ciebie dzwonił — zmienił zaraz temat — Chyba siostra się za Tobą stęskniła — dodał z lekkim uniesieniem kącika ust.

Manon?

Brak komentarzy

Prześlij komentarz

Szablon
synestezja
panda graphics