31.07.2019

Od Valerego CD Phoebe


    Chłopak siedział w pracy od samego rana i po zaledwie kilku godzinach miał ochotę się zabić. Klientów było bardzo dużo, więc musiał latać w tą i z powrotem przez co bardzo się namęczył i stracił jakiekolwiek chęci do dalszej pracy. Dostał nawet kilka uwag za jego nieodpowiednie podejście i postawę, ale mało wziął je sobie do serca. Udało mu się nawet podebrać coś z kuchni i bez wiedzy nikogo się tym pożywić. Godziny mijały, a Valery w końcu doczekał się końca swojej zmiany. Nie żegnając się z nikim po prostu zabrał swoje rzeczy i wyszedł z budynku. Tego dnia zamiast motoru wziął ze sobą deskę, gdyż po pracy chciał się odstresować na pobliskim skateparku. Zarzucił plecak z rzeczami na plecy, założył beanie doprowadzając tym samym swoje włosy to jakiegoś ładu i rozpędzając się ruszył w stronę parku. Jechał z całkiem dużą prędkością co chwila odpychając się nogą od chodnika, ale miał czas na obserwowanie tego, co dzieje się wokół niego. Gryzące się psy, całująca się parka, bijące się kobiety. Zaraz, jedną z tych kobiet blondyn znał aż za dobrze. Zmarszczył brwi i zawrócił żeby szybko podjechać do dwóch panienek. Zszedł z deski podbijając ją w górę żeby złapać ją ręką i podszedł z wielkim uśmiechem.
- Drogie panie, czy jest jakiś problem? - zaśmiał się patrząc na jego macochę.
Niska dziewczyna, z którą korespondowała okazała się być tą samą, którą Valery wczoraj podwiózł oraz tą, która ''wylądowała w jego łóżku''. Zrobił wielkie oczy patrząc na jej zdezorientowaną twarzyczkę, po czym odepchnął ją na bok.
- Poczekaj tu, zaraz ci wszystko wyjaśnię - powiedział szybko kładąc jej ręce na ramiona, po czym podszedł do Emmy.
- Co to ma być?! - warknęła krzyżują ręce na piersi i zaciskając je tak, jakby chciała sama siebie udusić.
- Pani mamusiu, pomyliłaś moją randkę z inną, a teraz bezczelnie napadasz na bezbronne dziewczynki. Mój ojciec jest prawdziwym szczęściarzem - zamyślił się udając, że bardzo przejmuje się zaistniałą sytuacją.
- Ale to ta gówniara była dzisiaj w twoim łóżku - wskazała na nią, czym zwróciła uwagę blondynki - Nie jestem głupia, co tu jest grane?
- Jesteś głupia, właśnie to jest grane - pokręcił głową z rezygnacją - Spadam, bo twoje urojenia zaraz jeszcze przejdą na mnie - dodał i machnął na nią ręką po czym odszedł.
Macocha tylko śmiesznie fuknęła i odeszła głośno uderzając obcasami o chodnik. Valery odetchnął z ulgą i wrócił do dziewczyny, która stała i wciąż czekała na wyjaśnienia. Nie wiedział jak jej to wyjaśnić, a nie chciał od razu wyskakiwać z informacją, że jest dżinnem. Głośno przełknął ślinę i poszedł zmierzyć się z sytuacją, której najbardziej się obawiał.
- Hej, mogę wyjaśnić ci wszystko w drodze na skatepark, jeżeli nie masz nic przeciwko - zagadał drapiąc się po karku.
- W sumie mam jeszcze trochę czasu - zerknęła na zegarek i wzruszyła ramionami.
Valery pokiwał głową z lekkim uśmiechem, co prawda zakłopotanym, ale uśmiechem. Złapał deskorolkę pod pachę i ruszył przodem. Dziewczyna wkrótce dorównała mu kroku patrząc w zimie. Szli raczej w ciszy, dopóki Val nie ułożył sobie w głowie odpowiedniego scenariusza. Byli już niedaleko parku, gdy chłopak w końcu się odezwał.
- Chodzi o to, że ta baba weszła mi do pokoju, gdy byłem w łazience, a że w łóżku leżała dziewczyna podobna do ciebie to zwyczajnie cię pomyliła. Rozumiesz, kobieta ma swoje lata i wzrok jej szwankuje - wyjaśnił parskając śmiechem
- Wyglądała mi raczej na młodą kobietę - zmarszczyła podejrzanie brwi spoglądając na blondyna.
- Taak hehe, ale to tylko moc kosmetyków. Bez makijażu wygląda jak stara szkapa wierz mi. Ojciec zresztą chyba też jest ślepy - dodał po chwili odwracając wzrok.
Doszli już na skatepark i nie wiedział czy dziewczyna chciała zostawać czy miała może inne plany, więc przytrzymał się na ulicy stając jej naprzeciw. Przeprosił ją jeszcze raz za całe zajście tłumacząc się wciąż głupotą jego macochy co po części było prawdą. Z drugiej strony nie powinien się przemieniać w osoby, które mógł jeszcze kiedyś spotkać. Postanowił sobie następnym razem najpierw myśleć, potem dopiero robić. Choć z Valerym nigdy nie wiadomo i zapewne w mgnieniu oka zapomni o swoich dobrych postanowieniach. Stał tak naprzeciw dziewczyny, która nagle spojrzała przez jego ramię w głąb parku po czym lekko się skrzywiła.
- Ale oberwał… jakiś wypadek na rampie? - zapytała wskazując głową na chłopaka, którego Valery wczoraj nieco startował.
- Eee… Tak. Musiał się wywalić jak zjeżdżał, to częste tutaj - szybko pokiwał głową, strzelając w stronę dziewczyny kolejnym kłamstwem.
Miał tylko nadzieję, że wychodzi mu to dosyć wiarygodnie i nie wzbudzi u dziewczyny żadnych podejrzeń. Odwrócił swoje spojrzenie od poobijanego chłopaka i zwrócił się do niskiej blondynki.
- Tak swoją drogą to jestem Valery. Jeszcze raz sorry za tamtą idiotkę - wysunął rękę w jej stronę co często się nie zdarzało, ale musiał grać miłego. Tak po prostu wypadało.

Phoebe?

Brak komentarzy

Prześlij komentarz

Szablon
synestezja
panda graphics