9.07.2019

Od Iry CD Taigi

Chciałam po prostu w spokoju wrócić do domu i zając się swoimi sprawami - czy to jest aż tak trudne? Najwyraźniej w moim wypadku tak. Nie zwróciłam nawet uwagi na to zamieszanie w sklepie, lecz dziewczyna, która na mnie wpadła dziwnie mi się przyglądała. Za długo i za bardzo. Dlatego odwróciłam się czym prędzej i zapłaciłam należną kwotę za zakupy, od razu szybko wychodząc. Kawałek od sklepu zaczęłam iść wolniejszym krokiem, przecież to tylko kolejny człowiek, który mi się przygląda. Choć coś mi się w niej nie podobało, nie pachniała jak człowiek. Dzięki swoim wyczulonym zmysłom poczułam od niej lekki zapach metalu - to właśnie tak wyczuwałam magię. To prawda, że po tak długim przebywaniu wśród ludzi zapach zanika, choć magia nadal zostaje, to zastanawiałam się czym jest. 
Idąc przed siebie i wpatrując się w biały chodnik przede mną, poczułam przy sobie obecność owej damy ze sklepu. Była grubo opatulona i przed chwilę się nie odzywała.
- Ładna iluzja, prawie dałam cię nabrać - zabrała głos gdy tylko zdjęła chustę z ust i mrugnęła do mnie. Udałam zaskoczoną i przystanęłam, uważnie się jej przyglądając.
- Hm, twój zapach też o tobie wiele mówi - podeszłam bliżej, jeszcze mocniej zaciągając powietrze wokół niej - Parasz się magią, prawda?
Nie odpowiedziała, ale na jej ustach pojawił się delikatny uśmiech, wręcz sarkastyczny. Westchnęłam i przechyliłam głowę. Nie wiedziałam po co postanowiła do mnie zagadać. Przecież mogła iść przed siebie, wrócić do własnego życia, bez zaczepiania mnie.
- Cóż nie jesteś zbyt rozmowna - mruknęłam i wykrzywiłam usta w grymasie - A ja nie mam zbyt dużo czasu. Jeśli chcesz coś ode mnie, a nie chcesz tego teraz to mogę ci dać to, żebyś mogła się ze mną skontaktować - włożyłam dłoń do kieszeni i wyjęłam jedną z wizytówek salony tatuażu. Wyciągnęłam ją w jej stronę, a ona powoli wyciągnęła ją spomiędzy moich palców. Dokładnie ją obejrzała zanim włożyła ją do kieszeni. 
Kiwnęła głową i odeszła. Jeszcze przez chwilę patrzyłam jak jej postać znika zza rogiem. Coś czułam, że to nie było nasze ostanie spotkanie. 

~*~

- Już jestem - oznajmiłam, gdy tylko przekroczyłam próg domu. Samuel od razu przyszedł się przywitać. Wcześniej puściłam go samego i kazałam wrócić do domu, wiedziałam, że nic mu nie będzie - runa przypięta do obroży skutecznie go chroniła. Pogłaskałam go po pysku i wzięłam znów reklamówki do dłoni by zanieść je do kuchni, skąd usłyszałam głos cioci. 
- Skarbie, nie musiałaś tego targać. Przecież bym sobie poradziła - pogłaskała mnie po policzku i jednocześnie zajęła się rozpakowywaniem. Wzięłam ze stołu jabłko i zaczęłam je powoli konsumować - Jak tam w pracy?
- W porządku. Wzięłam kilka dni wolnego i chciałam spędzić je u rodziców. Nie masz nic przeciwko? - zapytałam ze względu na jej stan zdrowia. Wiedziałam, że nie czuła się zbyt dobrze, ale już poprosiłam sąsiadkę by do niej zaglądała. Zaprzeczyła, widziałam, że trochę posmutniała, ale musi się do tego przyzwyczaić. Jeszcze trochę i znajdę własne mieszkanie, nie będzie mnie już przy niej. 
Nawet będę za nią tęsknić. Nie znałam żadnych innych elfów, oprócz moich rodziców, z którymi mogłabym porozmawiać. W sumie ogólnie nie miałam zbyt dużo znajomych. I właśnie dlatego zaczęłam coraz bardziej doceniać ludzi, którzy sami do mnie legli. Czasem nie były to "dobre" znajomości, ale nie żałowałam tego. Mogłam poznać ich lepiej, pomimo tego, ze wychowywałam się wśród nich od dziecka. A niektóre osobniki nadal mnie zaskakują. 

~*~

Dzisiaj była moja kolej otwierania salonu. Wstałam o 4 i powoli zaczęłam się szykować. Poranna toaleta, śniadanie zarówno moje jak i Samuela oraz na końcu ubranie się. Wystarczyło jeszcze dość na miejsce, przygotować miejsca pracy i poczekać na resztę pracowników - nic wielkiego. Było o ciut cieplej niż wczoraj, dlatego zrezygnowałam z szalika i rękawiczek. Narzuciłam na siebie zielony, długi płaszcz i czarne kozaki na obcasie i ruszyłam do pracy. Wyjęłam telefon by przejrzeć trochę światowe wiadomości, choć codziennie można było usłyszeć tylko o polityce i ciągłych kłótniach. Tego nadal nie rozumiałam - po co głosować na jakiegokolwiek człowieka by wybrać mniejsze zło, a później mieć pretensje o jego rządy? Niektórzy nigdy się nie zmienią i w ich życiu najważniejsze będą pieniądze i władza, ale cóż poradzić.
Moje przemyślenia przerwał niespodziewany gość. Gdy wyszłam zza zakrętu skąd widać już było Red Rose, zauważyłam postać opierającą się o kratkę chroniącą drzwi. Była to dziewczyna z wczoraj, która delikatnie potarła swoje zaczerwienione ręce by choć trochę je rozgrzać. 
Gdy byłam już bliżej, uśmiechnęłam się delikatnie i co mnie zadziwiło, nie musiałam nawet tego wymuszać. Jakoś sama chciałam. 
- Akurat o tej porze i to dzień później się ciebie nie spodziewałam - zaśmiałam się i otworzyłam zamek, gdy tylko dziewczyna się odsunęła, zaprosiłam ją oczywiście do środka, wchodząc za nią i zamykając drzwi.
<Taiga?>

Brak komentarzy

Prześlij komentarz

Szablon
synestezja
panda graphics