19.07.2019

Od Michaela CD Any

Gdy Ana znalazła się bezpiecznym w samochodzie, demon oddalił się od niego i usiadł na zielonym trawniku, po czym przeszedł do medytacji powrotnej, aby wrócić do ludzkiej postaci. Na szczęście nie trwało to długo i po kilku minutach mógł wrócić do auta, w którym czekała jego towarzyszką z bronią w dłoni, w postaci jej zapalniczki. Przywitał ją zmęczonym uśmiechem i oparł się o zagłówek fotela, wysłuchując gróźb skierowanych do Sopportare.
— W takim przypadku zawsze płacą od góry — odpowiedział brunet przymykając na chwilę oczy — Ale fakt, słabo poinformowali odnośnie tego czarownika — dodał zerkając na kobietę.
— Ty także dla nich pracujesz? — spytała towarzyszka.
— Nie. Kapitan poluje na moją głowę, natomiast pani kapitan z chęcią współpracuje — wyjaśnił z nieznacznym uśmiechem.
— Współpracuje powiadasz.. — powtórzyła, przez co mężczyzna zerknął na drakona.
— Tak, współpracuję, bez żadnych podtekstów — mruknął w odpowiedzi i cicho się zaśmiał.
— Śmiech Cię zdradza.
— Ana… — jęknął z udawana irytacja — Nie dobijaj, dobra?
Kobieta lekko się uśmiechnęła, a gdy Mike poczuł się lepiej, opuścili domek czarownika, udając się od razu do miasta. W drodze powrotnej, mężczyzna nie bił rekordów prędkości, gdyż nie był pewny swoim umiejętności po takim osłabieniu organizmu. W sumie nie powinien w ogólnie prowadzić, lecz Ana ze spuchniętą kostką nie jest w stanie wsiąść na kółko. Podczas dojazdu, przygrywała im w tle luźna muzyka, która trochę pobudziła współpracowników. Ze zmęczenia nucili tekst piosenki, którą najwidoczniej oby dwoje znali, lecz po za tym, nic więcej nie robili. Po prostu nie mieli siły. Gdy wreszcie dojechali pod budynek Sopportare, Mike zaparkował wóz w ich garażu, po czym skierowano ich do jednej karetki, która zabrała ich do szpitala na ogólne badanie. Mężczyzna nie odniósł poważnych obrażeń, oprócz kilka stłuczeń pleców oraz siniaków, lecz w przypadku Any, było trochę gorzej. Odpowiednio się nią zajęli i jeszcze tego samego dnia wypuścili, lecz bieganie czy chodzenie zdecydowanie nie wchodzi w grę. Pod szpitalem czekała na nich Lena swoim subaru, którym zawiozła ich dwójkę z powrotem pod Sopp, gdzie znajdowały się ich pojazdy.
— Ana, jak bardzo masz spuchniętą kostkę? — spytał brunet, gdy dojechali na miejsce.
— Nie da się jej zgiąć — odpowiedziała i zerknęła na mężczyznę.
— To tak.. Pójdę po klucze do naszych auta. Ja poprowadzę twojego jeepa, a Lena pojedzie za nami swoim subaru, żeby później wrócić po bawarkę — wyjaśnił ciemnowłosy — W sumie.. nie masz innego wyboru — spojrzał na kobietę — Ale przemyśl to jeszcze, a ja pójdę po klucze — dodał i wysiadł z pojazdu elfki.
Wszedł do budynku i skierował się do biura pani kapitan, której potwierdził wykonanie zadania, po czym ta oddała klucze wraz z dokumentami oraz poinformowała, że pieniądze za zlecenie będą obu kontach. Podziękowała demonowi i życzyła zdrowia, pożegnała go nieznacznym uśmiechem, który mężczyzna odwzajemnił i skierował się do wyjścia. Mundurowi znów wieszali swoje spojrzenia na brunecie, który oczywiście się tym nie przejmował. Wrócił do Any oraz Leny, które ucięły sobie krótką rozmowę.
— Więc Ana, zgadzasz się na moją propozycję? — spytał Mike zaglądając do środka subaru.

Ana?

Brak komentarzy

Prześlij komentarz

Szablon
synestezja
panda graphics