Zaledwie po paru minutach znajdowała się już na sali, na której panował grobowy nastrój. Obserwując uważnie ludzi dookoła, Phoebe zajęła swoje miejsce. Na auli rozpoznała kilka osób, ale zdecydowana większość była jej obca. Niektórzy tak jak ona siedzieli w milczeniu, inni zagadywali swoich sąsiadów, ale czuć było napięcie panujące wokół. Po chwili dyrektor zaczął mówić. Kiedy skończył swoje przemówienie, na sali zaczęło się poruszenie. Wszyscy próbowali zlokalizować swoje grupy. Phoebe zamarła, czekając aż inni się trochę uspokoją, po czym ruszyła w kierunku zebranych ludzi. Już za pierwszym podejściem trafiła na trójki. Oprócz niej do tego zespołu należało dwóch chłopaków oraz dwie dziewczyny. Po krótkim przedstawieniu swoich mocy oraz omówieniu planów, grupa się rozeszła. Wracając chodnikiem w stronę akademików, zaczęła planować, co zabierze ze sobą na misje. Wyposażenie przygotowane przez szkołę było przyzwoite, jednak dosyć bezużyteczne dla użytkowników magii. Przynajmniej plecak wydawał się porządny, pomieści prawdopodobnie wszystkie potrzebne jej rzeczy. Wchodząc po schodach do swojego mieszkania, dziewczyna się potknęła. Zaklęła pod nosem i szybko rozmasowała kolano. Po wejściu do domu wzięła długą, regenerującą kąpiel, a następnie przebalowała wszystkie potrzebne rzeczy. Kilka razy upewniła się, iż zabrała ze sobą lekarstwo na astmę. Kolejnego dnia nie mogła sobie pozwolić na słabość w postaci ataku choroby. Po nastawieniu budzika, wcześnie położyła się do łóżka.
~~*~~
Kwadrans przed piątą nad ranem, czarownice zbudził alarm. Chociaż zwykle niechętnie opuszczała rano ciepłe łóżko, tym razem od razu wstała. Po zjedzeniu porządnego śniadania oraz przywdzianiu ciepłych ubrań w ciemnym kolorze, ruszyła na wyznaczone wcześniej miejsce spotkania.
Brak komentarzy
Prześlij komentarz