25.07.2019

Od Hime

Zasłoniłam oczy ręką, chcąc uniknąć promieni słońca padających na mnie spomiędzy drzew. Doprawdy, żeby nie można było normalnie się położyć ze zmęczenia na ziemi? Do moich uszu wpadał dźwięk ćwierkających ptaków, dyszenia Kazu oraz próby strojenia gitary basowej przez Rene. Coś dzisiaj jej nie szło.
- Rene, weź w końcu ten stroik, bo nigdy nie zaczniemy – usłyszałam głos Bena. Uśmiechnęłam się. Wiedziałam, że to powie.
- Nie! Dam radę sama! - odkrzyknęła mu szatynka. I znowu te dźwięki. Sięgnęłam drugą ręką do futra Kazu leżącego zaraz obok mnie. Miękkie. I ciepłe. Przyjemne. Instynktownie odwróciłam się na prawy bok, chcąc zanurzyć twarz w czarnej sierści. Zamiast tego usłyszałam tylko basowe „kurwa”, na co automatycznie się podniosłam.
- Przepraszam, Kazu – szepnęłam, sięgając do pyska zwierzaka. Ten jednak się odsunął, wyciągając spod mojej nogi swój ogon.
- Uważaj, gdzie się kładziesz – odpowiedział, wstał i położył się nieco dalej. I się na mnie obraził, super.
- Taka cena, kiedy śpisz na próbie, Hime.
Zwróciłam się do Mikiego, który zręcznie obracał w palcach pałeczki od perkusji. Kiedyś próbowałam zrobić to samo z moimi do jedzenia… Nie za bardzo mi wyszło.
Zmierzyłam go swoim zmęczonym wzrokiem.
- Jeszcze nawet nie zaczęliśmy tej próby – odpowiedziałam, przecierając swoje oczy. Poza tym to nic dziwnego, że zasypiam. Połowy nocy nie przespałam. Kolejny maraton filmowy z Kazu… Tylko on lepiej sobie radzi z małą dawką snu ode mnie.
Czasem zastanawiam się, czy bycie psem nie byłoby lepsze od bycia człowiekiem. Pomyślmy. Dom, ciepłe posłanie, góra zabawek, jedzenie, woda, przytulanie i głaskanie do woli. Zrobisz śliczne oczy i znowu masz jedzenie. Człowiek wychodzi z tobą na dwór, kiedy chcesz, sprząta twoje brudy… Bycie psem musi być wspaniałe!
- Jeśli myślisz o tym, czy życie jako pies jest wspaniałe, to muszę cię zmartwić. Wszystko jest okey, kiedy cię nie ciągną za uszy i ogon i nie mówią do ciebie „słodziaku”.
Kazu jakby normalnie czytał mi w głowie. Sięgnęłam do jego ogona, który zaraz pociągnęłam. Owczarek zwrócił do mnie swój pysk, a jego wzrok nie był przyjacielski.
- Oj dobra już. Kupię ci chrupki na przeprosiny – powiedziałam, czochrając jego grzbiet. Wtem coś usłyszałam. A raczej nie usłyszałam. Zwróciłam twarz w kierunku uśmiechniętej od ucha do ucha Rene, która dumnie prezentowała nam swój nastrojony bas. Już od pięciu lat gra na tym instrumencie, a dalej nie idzie jej z nastrojeniem go. Głównie dlatego, że dla niej to za dużo czasu. I szybko się irytuje.
- W końcu możemy zaczynać – skomentował Ben, chwytając swoją czarną gitarę w dłoń. Wyprostowałam się, siadając po turecku i rozejrzałam się po parku. Liście, drzewa, krzaki i trawa, nic wielkiego. Ludzi nie było za dużo, no chyba, że biegaczy, była w końcu wczesna pora. Dziesiąta rano. Siedzieliśmy sobie w piątkę na dwóch kocach – brązowym i różowym. Oba wzięła Rene, ja zajęłam się naszym „śniadaniem”. Zwykłe kanapki z serem, sałatą, pomidorem i szynką. Pilnowała ich Mia, smacznie drzemiąca w środku. Nie lubiła chleba, więc na spokojnie mogłam ją tam zostawić. Martwiłam się nieco o ser, ale raczej przeżyje.
Śmieszny był mały bębenek Mikiego wzięty na zastępstwo za wielką perkusję. Cóż, nasz perkusista musi jakoś rytm wyznaczać.
Wtem zabrzmiał dźwięk uderzanych o siebie pałeczek wraz z odliczaniem chłopaka. Najpierw zabrzmiała gitara Bena, po chwili dołączył się do niego Ken. Rene również zaczęła grać, ewidentnie dumna z dźwięków, jakie wydawał jej Turbo. Tak, nazwała bas Turbo. Z przymkniętymi oczami zaczęłam wsłuchiwać się w wygrywaną przez nich melodię, czekając na mój moment. Gdy miał już nadejść, a ja wzięłam głęboki wdech, to coś gwałtownie na mnie poleciało, przygniatając całe moje ciało do ziemi. Stęknęłam z bólu i zaskoczenia. Niech to coś ze mnie zejdzie...
Ktoś?

Brak komentarzy

Prześlij komentarz

Szablon
synestezja
panda graphics