Wpatrując się w tę drobną istotkę, jaką była Vinona, nie mógł przestać myśleć o miejscu, do jakiego uczęszcza zapewne każdego dnia. To znaczy, nie wiedział, czy tak było, gdyż sam nie chodził do Emerald Academy, a wszystkie przemyślenia bazował na własnych doświadczeniach, jednak czym się może różnić szkoła dla uzdolnionych od zwykłej, tej dla szarego, nudnego społeczeństwa? Główną różnicą były osoby, jakie do poszczególnych placówek uczęszczały. Dlatego właśnie co jakiś czas zerkał ukradkiem na swoją towarzyszkę, próbując wyłapać jakieś sygnały, drobne oznaki, jakie mogłyby zdradzić mu, kim tak naprawdę jest dziewczyna. Przecież pod tą delikatną fasadą mógł chować się krwiożerczy demon, który jest w stanie pożreć wszystko, co stanie mu na drodze, bądź dziki wilk, balansujący między nagłą przemianą a pozostaniem w ludzkim formie. Etienne ponownie wciągnął dym w płuca i aż roześmiał się pod nosem, gdy zorientował się, jak bezsensowne myśli go nachodziły. Przecież to niemożliwe. Vinona musiała być jakimś magikiem czy kimś takim. A może rozmawiała ze zwierzętami? To też prawdopodobne!
— Czyli szukamy hojnie obdarzonej, wysokiej dziewczyny w różowej koszulce? — spytał, wodząc wzrokiem po pomieszczeniu. Muzyka dudniła mu w uszach tak bardzo, że aż skrzywił się. Nie słysząc odpowiedzi, pochylił się nad śmiertelniczką i powtórzył pytanie. Jasnowłosa skinęła delikatnie głową i przygryzła nieznacznie wargę, jakby chciała dać upust zdenerwowaniu bądź zawstydzeniu. Nie był pewien.
Przesuwając spojrzeniem po tłumie, dostrzegł tylko Ricka, śpiącego na jakimś krześle w rogu i Arthura, jednak nie skupił się na nim jakoś wybitne. Miał przecież inny cel, którego mimo czujnych obserwacji, nie ujrzał. Musiał więc znaleźć inny sposób.
— Co ty..? — Vinona spojrzała z powątpiewaniem na to, jak białowłosy rzuca wolną ręką jakieś opakowania i kubeczki ze stołu, na jaki następnie się wdrapuje. Młodzieniec mrugnął do niej tym bardziej przyjaznym dla ludzi okiem, jakby chciał powiedzieć "zaufaj mi". Z niewiadomych powodów, niewielu odważyło się to zrobić.
— Przepraszam, przeepraszaam! — krzyknął, pstrykając ponad swoją głową. Paru ludzi zwróciło uwagę na Belga, potem ktoś podszedł do wieży i ściszył nieco muzykę. La Fayette odchrząknął — Szukamy dziewczyny, takiej młodej, troszkę niższej ode mnie — W tym miejscu pokazał mniej - więcej na jakim poziomie jest poszukiwana osoba — Jasnoróżowa koszulka, była z tą o to dziewczyną?
Kilka głów zwróciło się na krótką chwilę na Vinonę. Pomiędzy słuchającymi przeszedł szept. Ktoś zaczął coś niewyraźnie, lecz szybko był zmuszony skończyć, gdy żołądek odmówił mu posłuszeństwa. La Fayette zerknął na niego z politowaniem. Chyba jego plan nie poszedł do końca tak, jak się tego spodziewał.
Zeskoczył ze stołu, otrzepał się i dokończył palenie skręta. Tym razem sam się zakrztusił, po czym machnął ręką do uczennicy, że nic się nie dzieje.
— Spokojnie, ah.. Radzę sobie.
— Wybacz, że spytam — powiedziała Vinona, a Belg już wiedział, co nastąpi — Ale po co zrobiłeś... To wszystko?
— Ja tylko rozpuściłem wici — Młodzieniec wykonał gest rozprowadzających się po okolicy macek i uśmiechnął się szeroko — Było szybciej niż pytać każdego z osobna. O patrz, podziałało — Etienne szybko zwrócił się do nieznanej mu kobiety, która podeszła do nich w trakcie rozmowy — No powiedz, ma cherie, co widziałaś?
Studentka jednak zbliżyła się od razu do blondynki, prawie w ogóle nie zwracając uwagi na siwowłosego.
— Widziałam, jak wychodziła na zewnątrz. Wyglądała na mocno wstawioną. Mogę z tobą pójść tam, jeśli..
— Dziękujemy, poradzimy sobie — Obruszony takim potraktowaniem Pierre wsunął się zgrabnie między dziewczyny, a następnie wskazał podbródkiem na drzwi, obok których stał posępnie Goliat, splatając dłonie na brzuchu i wpatrując się tępo w stwórcę — A więc, ruszajmy na dół. Może jeszcze nie odjechała. Albo jeszcze nie zemdlała, nie wiem. Ah, uroki imprez w akademikach. Wszyscy dobrze się bawią, a potem kończą w krzakach.
Vinona?
Vinona?
Brak komentarzy
Prześlij komentarz