Pociągnął łyk swojej kawy, będącej zwykłą czarną, ponieważ jakoś miał na nią ochotę. Nachylił się, by odłożyć kubek, a gdy się prostował, spojrzał na Freyę, która przyglądała się śpiącemu szczeniakowi. Tak jak się nieco obawiał, nikt nie wiedział, jak rozpocząć rozmowę. Cisza między nimi była trochę niezręczna, poczuł się jak w jakimś filmie, słabym romansie, w którym dwójka głównych bohaterów siedziała w milczeniu w jednym pomieszczeniu i... Mniejsza.
Podobnie jak ona, zaczął przyglądać się psiakowi. Patrzył na niego, wręcz pochłaniał wzrokiem, jednocześnie myśląc nad tematem rozmów. O czym mogliby rozmawiać? O pogodzie? Nie, to była najgorsza możliwa opcja.
Ale dzisiaj zimno, co?
Nom.
...
...
...
Nawet nie chciał o tym myśleć.
Co więc mogłoby być tematem ich rozmów?
Myślał, myślał, myślał, patrząc na Pancake'a, aż w końcu rzekł:
- Całkiem mu dobrze u mnie.
Freya zamrugała, jakby ocknęła się z czegoś, odwróciła głowę w jego stronę. Spojrzała pytająco, chyba nie do końca wiedząc, o co mu dokładnie chodziło. Szybko się jednak domyśliła, ponieważ po szybkim popatrzeniu na pieska odparła:
- Pewnie musiał się nieźle zmęczyć. Jeszcze te dzisiejsze przeżycia... - westchnęła.
Kangsoo odebrał to jako wypominanie tego, co wcześniej zrobił. Przygryzł dolną wargę, spuścił delikatnie głowę. Dalej było mu z tego powodu źle, bo gdyby nie to, nic złego by się nie działo, a ich spotkanie zakończyłoby się na oddaniu mu pierścienia... W sumie, jak teraz nad tym myślał, to ich poznanie, mimo wszystko, nie było aż takie złe. Nie wiedział, jak Freya, ale on poniekąd lubił zdobywać nowych znajomych. Ale i tak ich początki prezentowały się cienko.
Milczał jakiś czas, w końcu jednak powiedział:
- Przepraszam.
Freya ściągnęła brwi w konfuzji.
- Za co? - zapytała.
- Za wszystko.
- Ach, weź - Kobieta machnęła niezgrabnie ręką. - Każdemu się zdarzają takie rzeczy. A skoro wszystko skończyło się dobrze, nie ma co przepraszać.
Kangsoo podniósł na nią wzrok. Miała rację, nie powinien już do tego wracać. Wydarzyło się - trudno, najważniejsze, że nikt nie ucierpiał. Wyprostował się. Musiał zmienić temat albo chociaż nieco go obrócić. Jak już zaprosił na kawę, to powinien zadbać o atmosferę. W końcu on był tu gospodarzem. Otworzył usta, by coś powiedzieć, lecz Freya go wyprzedziła, mówiąc:
- Ty i Pancake na pewno się zaprzyjaźnicie.
Kangsoo uniósł brwi.
- Tak myślisz?
Kobieta popatrzyła na niego, w oczach miała cień niepewności i czegoś, jakby nie do końca planowała powiedzieć to, co wcześniej. Najwidoczniej jednak postanowiła się tym zbytnio nie przejmować, ponieważ wzięła nieco głębszy wdech, a następnie powiedziała:
- Pancake jest przyjazny wobec wszystkich, ale jeszcze nie widziałam, żeby pobiegł za nowo poznaną osobą aż do jej domu. - Usta na moment wykrzywiły się w delikatnym uśmiechu.
- Naprawdę? - zdziwił się Kangsoo. - A myślałem, że uciekanie i gonienie za innymi to jego natura - zaśmiał się, po czym upił łyk kawy. - Może wyczuł u mnie to coś?
Znów zaczął pić kawę. Tymczasem Freya zmierzyła go wzrokiem z góry na dół.
- A może to twój pierścień go tak przyciąga? - Przyjrzała się błyskotce. - Jest magiczny?
Wtem Kangsoo zaczął się krztusić. Czym prędzej odłożył kubek na stolik, jednak nie uchroniło to części napoju przez wylaniem się nie tylko na blat, ale też dłoń Koreańczyka, który, cały czas kaszląc, zaczął się uderzać pięścią w pierś. Freya niepewnie zbliżyła się do niego, zapytała, czy wszystko w porządku, unosząc nieznacznie rękę, jakby próbowała pomóc czy coś. Na szczęście po chwili Kangsoo się uspokoił. Wziął głęboki wdech, ostatni raz zakasłał.
- Jest dobrze - rzekł nieco ochrypniętym głosem. - Tylko się poparzyłem.
Obydwoje jakby w duchu odetchnęli z ulgą. Kangsoo wstał i udał się do aneksu kuchennego po ręcznik papierowy. Urwał kilka kawałków, jednym wytarł dłoń, a gdy wrócił, zaczął wycierać dokładnie stolik i kubek. Nieużyty kawałek wykorzystał jako podstawkę. Usiadł, głośno wzdychając. Zbyt gwałtownie zareagował. Jak zwykle. Nie mógł być zimnym facetem, który nawet okiem nie mruga, gdy ktoś wspomni o czymś nieodpowiednim. Musiał, musiał dziwnie reagować niemal zawsze, gdy ktoś powie coś związanego z tym, kim naprawdę był. Ach, uspokój się! Znasz Freyę dopiero kilka godzin, nie wydaj się na pierwszym spotkaniu! Wziął nieco głębszy wdech.
- Szczerze mówiąc, chciałbym, żeby był magiczny - powiedział w miarę wolno, jednocześnie w umyśle studiując każde jego słowo. - Żeby dawał jakiegoś dobrego power upa jak, nie wiem, strzelanie laserem albo telekinezę.
Wykonał lewą dłonią kilka ruchów, pokazujących, jak by to wyglądało, gdyby miał którąś z wcześniej wspomnianych mocy. Uniósł delikatnie kąciki ust, spojrzał na przyglądającą mu się Freyę. Zmierzył ją wzrokiem, uśmiech na jego twarzy znikł. Podjął szybką decyzję zmiany tematu - nie chciał więcej mówić o rzeczach nadnaturalnych. Chwilę myślał, co by tu wyłożyć na stół.
- Ale dalej myślę, że to raczej to coś. - Wyprostował się prawie dumnie. - Jestem wolontariuszem w pobliskim schronisku dla zwierząt, zajmuję się psami całkiem często. Już od początku pracy mnie lubiły, właścicielka schroniska powiedziała, że roztaczam wokół siebie aurę, która mówi psom, że jestem dobrym człowiekiem.
Freya pociągnęła łyk swojej kawy.
- Możliwe - rzekła po chwili. - Ale dalej myślę, że pierścień też miał w tym udział. Pancake od razu się do niego rwał, jak tylko go zobaczył na chodniku, a później jeszcze chciał go zdjąć z twojego palca.
Kangsoo ściągnął brwi w zniesmaczeniu.
- Ach, ten pierścień nawet psy przyciąga...
Zamilkł nagle, zdając sobie sprawę, że powiedział to zdecydowanie za głośno. Okej, szybkie naprostowanie sytuacji za trzy, dwa, jeden...
- Wygląda tak kusząco, że praktycznie wszystkich przyciąga - dodał głośno, uśmiechając siętrochę sztucznie. - Hę?
Wystawił nieco rękę, pokazał Freyi pierścień na tyle blisko, by mogła mu się przyjrzeć.
Freya?
ta rozmowa się klei jak zaschnięty klej do kartki papieru
Milczał jakiś czas, w końcu jednak powiedział:
- Przepraszam.
Freya ściągnęła brwi w konfuzji.
- Za co? - zapytała.
- Za wszystko.
- Ach, weź - Kobieta machnęła niezgrabnie ręką. - Każdemu się zdarzają takie rzeczy. A skoro wszystko skończyło się dobrze, nie ma co przepraszać.
Kangsoo podniósł na nią wzrok. Miała rację, nie powinien już do tego wracać. Wydarzyło się - trudno, najważniejsze, że nikt nie ucierpiał. Wyprostował się. Musiał zmienić temat albo chociaż nieco go obrócić. Jak już zaprosił na kawę, to powinien zadbać o atmosferę. W końcu on był tu gospodarzem. Otworzył usta, by coś powiedzieć, lecz Freya go wyprzedziła, mówiąc:
- Ty i Pancake na pewno się zaprzyjaźnicie.
Kangsoo uniósł brwi.
- Tak myślisz?
Kobieta popatrzyła na niego, w oczach miała cień niepewności i czegoś, jakby nie do końca planowała powiedzieć to, co wcześniej. Najwidoczniej jednak postanowiła się tym zbytnio nie przejmować, ponieważ wzięła nieco głębszy wdech, a następnie powiedziała:
- Pancake jest przyjazny wobec wszystkich, ale jeszcze nie widziałam, żeby pobiegł za nowo poznaną osobą aż do jej domu. - Usta na moment wykrzywiły się w delikatnym uśmiechu.
- Naprawdę? - zdziwił się Kangsoo. - A myślałem, że uciekanie i gonienie za innymi to jego natura - zaśmiał się, po czym upił łyk kawy. - Może wyczuł u mnie to coś?
Znów zaczął pić kawę. Tymczasem Freya zmierzyła go wzrokiem z góry na dół.
- A może to twój pierścień go tak przyciąga? - Przyjrzała się błyskotce. - Jest magiczny?
Wtem Kangsoo zaczął się krztusić. Czym prędzej odłożył kubek na stolik, jednak nie uchroniło to części napoju przez wylaniem się nie tylko na blat, ale też dłoń Koreańczyka, który, cały czas kaszląc, zaczął się uderzać pięścią w pierś. Freya niepewnie zbliżyła się do niego, zapytała, czy wszystko w porządku, unosząc nieznacznie rękę, jakby próbowała pomóc czy coś. Na szczęście po chwili Kangsoo się uspokoił. Wziął głęboki wdech, ostatni raz zakasłał.
- Jest dobrze - rzekł nieco ochrypniętym głosem. - Tylko się poparzyłem.
Obydwoje jakby w duchu odetchnęli z ulgą. Kangsoo wstał i udał się do aneksu kuchennego po ręcznik papierowy. Urwał kilka kawałków, jednym wytarł dłoń, a gdy wrócił, zaczął wycierać dokładnie stolik i kubek. Nieużyty kawałek wykorzystał jako podstawkę. Usiadł, głośno wzdychając. Zbyt gwałtownie zareagował. Jak zwykle. Nie mógł być zimnym facetem, który nawet okiem nie mruga, gdy ktoś wspomni o czymś nieodpowiednim. Musiał, musiał dziwnie reagować niemal zawsze, gdy ktoś powie coś związanego z tym, kim naprawdę był. Ach, uspokój się! Znasz Freyę dopiero kilka godzin, nie wydaj się na pierwszym spotkaniu! Wziął nieco głębszy wdech.
- Szczerze mówiąc, chciałbym, żeby był magiczny - powiedział w miarę wolno, jednocześnie w umyśle studiując każde jego słowo. - Żeby dawał jakiegoś dobrego power upa jak, nie wiem, strzelanie laserem albo telekinezę.
Wykonał lewą dłonią kilka ruchów, pokazujących, jak by to wyglądało, gdyby miał którąś z wcześniej wspomnianych mocy. Uniósł delikatnie kąciki ust, spojrzał na przyglądającą mu się Freyę. Zmierzył ją wzrokiem, uśmiech na jego twarzy znikł. Podjął szybką decyzję zmiany tematu - nie chciał więcej mówić o rzeczach nadnaturalnych. Chwilę myślał, co by tu wyłożyć na stół.
- Ale dalej myślę, że to raczej to coś. - Wyprostował się prawie dumnie. - Jestem wolontariuszem w pobliskim schronisku dla zwierząt, zajmuję się psami całkiem często. Już od początku pracy mnie lubiły, właścicielka schroniska powiedziała, że roztaczam wokół siebie aurę, która mówi psom, że jestem dobrym człowiekiem.
Freya pociągnęła łyk swojej kawy.
- Możliwe - rzekła po chwili. - Ale dalej myślę, że pierścień też miał w tym udział. Pancake od razu się do niego rwał, jak tylko go zobaczył na chodniku, a później jeszcze chciał go zdjąć z twojego palca.
Kangsoo ściągnął brwi w zniesmaczeniu.
- Ach, ten pierścień nawet psy przyciąga...
Zamilkł nagle, zdając sobie sprawę, że powiedział to zdecydowanie za głośno. Okej, szybkie naprostowanie sytuacji za trzy, dwa, jeden...
- Wygląda tak kusząco, że praktycznie wszystkich przyciąga - dodał głośno, uśmiechając się
Wystawił nieco rękę, pokazał Freyi pierścień na tyle blisko, by mogła mu się przyjrzeć.
Freya?
ta rozmowa się klei jak zaschnięty klej do kartki papieru
Brak komentarzy
Prześlij komentarz