13.07.2019

Od Nathaniela do Taigi

   Gdy wybiła godzina szósta, w głównej straży pożarnej zjawili się wszyscy strażacy z pierwszej zmiany, w tym sam Nathaniel, który od rana żyje w dobrym humorze. Skierował się do szatni, gdzie przebrał ciuch cywilny w roboczy, po czym złożył ściągnięty ciuch i schował do swojej szafki. Chwycił do ręki ciemną kurtkę i przeszedł do sali odpraw, gdzie kapitan krótko wyjaśnił dzisiejsze działania. Zajęło im to niecałe piętnaście minut, po czym wszyscy udali się do pokoju radiowego, gdzie niektórzy zrobili sobie kawę lub zajęli się śniadaniem, natomiast Nathan sięgnął po losową książkę z niewielkiego regału i usiadł w wygodnym fotelu, wciskając nos w lekturę.
— Nathan, sprawdzisz wyposażenie wozu technicznego i rozpoznania? — spytał, po jakiejś godzinie, młodszy ogniomistrz — Bo muszę jeszcze terenówkę przygotować, a sam się z tym wyrobię.
— Mogę sprawdzić — odpowiedział brunet zamykając książkę — Przy terenowym uważaj. Po ostatniej akcji większość wyposażenia poszło.
— Domyślam się — uśmiechnął się lekko mężczyzna — Dzięki wielkie — dodał, na co elf krótko przytaknął.
Wstał z fotela z cichym westchnięciem, odłożył książkę na regał i podążył na szatynem, który wskazał dwa wcześniej wspomniane wozy, po czym sam wrócił do auta terenowego. Brunet otworzył wszystkie szafki w wozie technicznym i zgodnie z listą, zaczął sprawdzać ich zawartość, odznaczając poszczególne elementy na karcie. Nie zajęło mu to dużo czasu, gdyż wszystko było na swoim miejscu, pomimo ostatniego, dość silnego, pożaru. Podpisał zgodność listy i odłożył na miejsce, po czym zamknął wóz i podszedł do drugiego, wozu rozpoznania, który już nie wyglądał na tak dobrze zadbanego. Nie musiał go nawet otwierać, gdyż było widać, że nie ma on nalanej wody oraz brakuje kilku przyrządów. Dało się to rozpoznać po tym, że pojazd nie osiadł dokładnie na zawieszeniu, bo gdyby miał swój sprzęt, ten byłby znacznie niżej. Otworzył tylną część pojazdu, by móc dostać się do stu litrowego zbiornika, po czym podłączył do niego węża i wlał do jego środka wodę. W międzyczasie przyniósł brakujący sprzęt i uzupełnił braki w wozie, a gdy zbiornik był już pełny, odłożył węża na miejsce i dokończył przygotowywanie terenówki rozpoznawczej.
Gdy wszystkie auta były już sprawdzone i gotowe do działania, część załogi wyjechała do palącego się śmietnika oraz auta, w którym doszło do samozapłonu. To jednak był dopiero początek. Koło godziny dziewiątej, dyspozytor odebrał kolejne zgłoszenie.
— (...) Proszę się uspokoić i podać ulicę — wtem w straży rozległ się alarm sygnalizujący, że sprawa się poważniejsza, niż te dwie poprzednie —  Proszę unikać kontaktu z dymem, a jeśli to możliwe, opuścić mieszkanie. *chwila ciszy* halo? Proszę Pani? Cholera...
Połączenie nagle uległo rozłączeniu, przez co sam dyspozytor się zaniepokoił, a pomimo tego, wysłał już odpowiednie jednostki na miejsce, w tym Nathaniela ze swoją grupą ratunkową.
Dźwięk syren wozów bojowych rozniosły się na część miasta, a sam dym z kamienicy był widoczny kilkadziesiąt metrów dalej. Sam elf, widzący ciemny opar, nieco się wzdrygnął i dopiął swoją kurtkę, szykując się powoli na to, że będzie musiał wejść do środka budynku.
— Ogień rozprzestrzenił się bardzo szybko — stwierdził młodszy strażak — Za szybko..
— Dokładnie. Wygląda to na punktowe podpalenie lub bardzo łatwopalną konstrukcję budynku — przyznał kierowca zerkający na dym.
— Zawsze mogła podpalić się zasłona i przejść na dywan lub suche panele. Przez otwarte okna, ogień szybko się rozprzestrzenił, a że właściciela nie ma w mieszkaniu, to zajęła się jego całość — powiedział elf i zaraz poczuł na sobie zdziwione spojrzenie mężczyzn — Tak przypuszczam — dodał zaraz z cichym westchnięciem.
Gdy dotarli na miejsce, część strażaków, w tym Nathan, uzbroiła się w butle z tlenem oraz maski tlenowego, druga część zajęła się wężami oraz wodą, aby gasić podpalone mieszkanie.
— Prawdopodobnie zostały trzy osoby w środku — stwierdził nagle jakiś cywil, który miał na sobie ślady sadzy. Musiał być w środku budynku.
— Dobrze. Zajmij się tym panem — powiedział szybko elf do młodego strażaka i wskazał na świadka.
Grupa ratunkowa weszła do środka bloku i skierowała na konkretne piętro, gdzie obecnie płonęły dwa mieszkania, w tym cały korytarz, przez co nie było przejścia, a ludzie z mieszkań po drugiej stornie, nie mieli żadnej drogi ucieczki. Strażacy mający ze sobą węża, otworzyli strumień wody, który w moment ugasił przeszkodę, dzięki czemu Nathan wraz z dwoma strażaki przeszedł dalej. Gdy pozostali gasili resztę ognia, brunet wszedł do mocno zadymionego mieszkania, które o dziwo nie ucierpiało w żaden sposób. Oprócz trzaskającego ognia, było słychać pracujące aparaty oddechowe, co można było porównać do Darth Vader'a, lecz w tym przypadku, owy oddech, zwiastował pomoc. Nagle, do uszu elfa, dobiegł kaszel młodej osoby, prawdopodobnie kobiety, która nie dała rady samodzielnie opuścić mieszkania. W sumie nie miała takowej możliwości, gdyż pod jej drzwiami znajdował się ogień. Samo szukanie poszkodowanej nie zajęło mu dużo czasu, a gdy ujrzał skuloną brunetkę, podszedł do niej i kucnął, w celu sprawdzenia, czy nie ma jakiś poparzeń.
— Dasz radę wyjść o własnych siłach? — spytał brunet nawiązując kontakt wzrokowy z kobietą.
Ciemnowłosa zerknęła na elfa, a następnie za niego, po czym krótko przytaknęła. Skorzystała z pomocnej dłoni mężczyzny, który zaraz podążył za poszkodowaną, lecz z nią nie do końca było dobrze. Zachwiała się dwa razy i to wystarczyło, aby Nathan wziął ją na ręce i przytulił do swojego ciała. Tak też opuścili zadymiony blok, po czym podszedł do wozu medycznego, gdzie na jego schodku posadził brunetkę. Sam zdjął maskę, aby zaczerpnąć naturalnego powietrza, po czym zaraz sięgnął za aparat oddechowy z wozu i dał go poszkodowanej, w celu dotlenienia jej organizmu. Okrył ją także kocem termicznym i kucnął naprzeciw niej.
— Ktoś jeszcze był w Twoim mieszkaniu? — spytał nawiązując z nią kontakt wzrokowy — Jakieś zwierzęta? — dodał zaraz, lecz kobieta pokiwała przecząco głową.
Mężczyzna bardzo dobrze ukrył złość, która ogarnęła jego psychikę, gdyż nadal nie zjawiła się karetka pogotowania, a przynajmniej cztery osoby potrzebują obecnie pomocy. Wstał z kucnięcia i mając oko na brunetce, sięgnął za radio przy torsie.
— Gdzie jest ta karetka? — spytał dość twardym tonem.
— Wypadek był na głównej i musieli na około jechać — odpowiedział dyspozytor.
Elf cicho westchnął i skierował wzrok na ugaszony budynek, z którego wyszli strażacy wraz dwoma pozostałymi osobami. Jednak to nie był koniec, gdyż nagle jedna ze starszych kobiet zaczęła płakać i mówić coś o psie.
— On tam został — kontynuowała chcąc wrócić do środka, lecz strażacy znacznie jej zabraniali.
Chętnych na wejście do budynku także zabrakło, a cywili do środka nie można wpuszczać. Brunet zerknął na poszkodowaną, siedzącą spokojną pod kocem, która wyglądała znacznie lepiej, lecz ten mógł zostawić jej tutaj samej.
— Idź Nathan, przypilnuję ją — powiedział nagle młodszy strażak, który obecnie przejął pałeczkę ratowników medycznych.
Brunet sięgnął za swoją maskę, poinformował o swoim czynie i wszedł do bloku, a informowany przez radio, skierował się do konkretnego mieszkania. Faktycznie, był tam czworonóg, skryty pod dębowym stołem, lecz był on tak bardzo przerażony, że nie mógł sam się wydostać. Mężczyzna spokojnym tonem mówił do psa, a gdy ten mu zaufał, pozwolił wziąć się na ręce, po czym skierował się do wyjścia z mieszkania. Nogą otworzył sobie główne drzwi i wyszedł na korytarz, którym skierował się na schody, jednak nim tam doszedł, nieświadomie zahaczył o wystający kawałek futryny, która była uszkodzona. Poczuł tylko lekkie szarpnięcie, lecz zignorował to i wraz z psem opuścił blokowisko. Na dole odebrała go zadowolona właścicielka, lecz jego samego skierowali do karetki. W międzyczasie pozbył się maski oraz butli, a gdy posadzili go na krześle w karetce, wskazali jego ramie. Teraz dopiero zauważył, jak bardzo rozdarł sobie kurtkę, a po jej ściągnięciu, ukazała się również, niebezpiecznie wyglądają, rana. Gdy ratowniczka zajęła się jego ramieniem, zauważył uratowaną przez niego brunetkę, która siedziała w tej samej karetce, lecz na jej końcu.
— Lepiej się Pani czuje? — spytał zerkając na kobietę — I czy wiesz może, jak doszło do pożaru? — dopytał zaraz.

Taiga? Zdaj raport.

Brak komentarzy

Prześlij komentarz

Szablon
synestezja
panda graphics