16.07.2019

Od Lucasa CD Harriet

Przez chwilę wpatrywał się w nią zaskoczony. Wiedział, że nie była zwykłym człowiekiem, ale nie był świadomy, że jest zdolna do takich rzeczy. Zupełnie nie dochodziły do niego słowa, jakie wydostawały się z ust kobiety. Nadal był oszołomiony po uderzeniu w tył głowy.
- Tak. Trzymam się. – Odpowiedział w końcu, uświadamiając sobie, że ta zadała mu pytanie. – Wybacz… Jestem jeszcze trochę zdezorientowany. - Mruczy i z pomocą jasnowłosej, podniósł się z ziemi. – Musimy się stąd jakoś wydostać. – Wzdycha, pocierając nadgarstki.
– Ten facet na pewno ma ze sobą klucze. – Mówi Harriet, wskazując na trupa. Lucas podchodzi do ciała i od razu zauważa broń przypiętą do paska. Zabiera ją i przeszukuje sprawnie kieszenie od spodni mężczyzny. Po chwili znajduje żelazny przedmiot, którym bez wątpienia można otworzyć celę. Podaje pistolet swojej towarzyszce, jednak ta odmawia.
- Ja sobie poradzę. – Zapewnia. – Tobie bardziej się przyda. – Mruczy. Brunet zerka na nią niepewnie, ale ostatecznie potakuje delikatnie głową, nie wdając się z nią w dalsze dyskusje, na które w obecnej sytuacji nie mają czasu. Otwiera drzwi i uchyla je ostrożnie, rozglądając się wokół. Jednak na korytarzu nie ma ani żywej duszy.
- Pusto. – Mruczy cicho. – Możemy iść. – Dodaje i rusza jako pierwszy, mając w pogotowiu broń. Wokół panuje ciemność, rozświetlana słabym światłem nierówno rozmieszczonych żarówek. Mężczyzna co jakiś czas zerka w stronę mijanych cel. Przystaje, zauważając dwie sylwetki w jednej z izb. Poświata rzucana przez jarzeniówkę jest na tyle mocna, że można dostrzec szczegóły pomieszczenia. Lucas pochodzi powoli i krzywi się nieco, wyczuwając charakterystyczny zapach zgnilizny.
- Pewnie to nasi szpiedzy. – Mówi cicho. – Ale trudno ich rozpoznać… Ktoś zakatował ich na śmierć… - Dodaje.
- A czego innego można było się spodziewać? Ten, kto za tym stoi chciał informacji. Nie wiem, czy je dostał, czy nie… Ale na pewno długo ich męczyli. – Odpowiada Harriet. – A teraz, jeśli nie chcemy skończyć jak oni, zabierajmy się stąd. – Mówi. Mężczyzna potakuje lekko i kieruje się w stronę drzwi na końcu korytarza. Lucas sięga do mosiężnej klamki. Gdy  dotyka metalu, ciężkie wrota otwierają się. Brunet bez wahania strzela do osoby stojącej przed nim. Martwe ciało nieznajomego pada na wilgotną podłogę, a szkarłatna ciecz wylewa się obficie z jego głowy.
- Musimy uciekać. Na pewno usłyszeli strzały. – Zauważa Lucas i oboje wchodzą przez drzwi do dość sporego pomieszczenia. Ich oczom ukazuje się sala wyposażona jak prawdziwa mordownia. Z sufitu zwisają grube łańcuchy, do których przyczepione są kajdany, przy jednej ze ścian ustawiono łóżko, przypominające bardziej to, na którym przewożone są ciała w kostnicy. Rdzawy kolor na nim wskazuje, iż całkiem niedawno był używany. Ich wzrok po chwili przyciągają dwa drewniane krzesła, znajdujące się naprzeciwko nich. Zupełnie jakby zostały przygotowane właśnie dla nich. Na podłokietnikach i przy nogach umocowane zostały grube pasy ze skóry. W niektórych miejscach widać zaschniętą krew po poprzednich ofiarach. Pomiędzy nimi natomiast, ustawiony został  metalowy stolik z rozłożonymi przyrządami. Od tasaków i pił po skalpele i strzykawki.
- Zmywamy się stąd. Teraz. – Pogania go Harriet. Nagle drzwi za nimi zatrzaskują się. Oboje odwracają się gwałtownie. Zanim udaje im się w jakikolwiek sposób zareagować, fala prądu przechodzi przez ich ciała, powodując skurcz mięśni.
- Niezwykle mnie to cieszy, że sami się do mnie pofatygowaliście. – Mruczy wysoki blondyn, trzymając w ręku paralizator. Jego towarzysz podchodzi do Harriet i unosi ją bez problemu. Sadza dziewczynę na krześle, przypinając mocno pasami. Sięga do stolika i bierze jedną ze strzykawek, w której znajduje się przezroczysty płyn. Wstrzykuje ciecz w ramię dziewczyny. Lucas stara się chwycić broń, która wypadła mu z ręki, gdy ten został porażony. Jego dłoń drży nienaturalnie, a każdy, choćby niewielki ruch sprawia mu ból. Zagryza wargi i palcami niemalże dotyka pistoletu. Blondyn nie daje mu jednak możliwości chwycenia przedmiotu i z dużą siłą, naciska grubą podeszwą buta na jego rękę. Z ust bruneta wyrywa się krótki krzyk, gdy mężczyzna brutalnie udaremnia jego starania.
- Chyba nie myślałeś, że pozwolę ci tak łatwo uciec. – Cmoka, udając niezadowolenie. – Nasza zabawa dopiero się zaczyna. – Mówi, uśmiechając się szeroko. Unosi go za ramiona i ciągnie w stronę drewnianego mebla. Przypina go do krzesła, podobnie jak Harriet. – Więc… Od kogo by tu zacząć... – Mruczy, patrząc na nich uważnie. – Hmmm… Eeny, meeny, miny, moe… - Zaczyna wyliczać, przesuwając palcem pomiędzy jasnowłosą a policjantem. W końcu zatrzymuje się na Lucasie. – Postanowione. – Mówi, uśmiechając się szeroko. – Powiedz mi… Mój drogi przyjacielu… Dla kogo pracujecie? – Pyta, krzyżując dłonie na piersi. Fletcher milczy, wpatrując się w niego uważnie. – Odjęło ci mowę? A może ty w ogóle nie mówisz. – Dodaje. – Cóż... Przekonajmy się. – Mruczy i podchodzi do niego, po czym uderza go mocno z pięści w twarz. Brunet przenosi na niego powoli wzrok, nadal milcząc. Mężczyzna wymierza kolejny cios i następny. Jednak widząc, że na nic zda się jego technika, odsuwa się. – Może zaczniemy w takim razie od prostszych rzeczy. – Proponuje. – Imię. Twoje i tej ślicznotki. – Mruczy, wskazując na Harriet. Lucas dalej milczy, niewzruszony. Blondyn wzdycha ciężko. – Nie utrudniaj sobie życia chłoptasiu. Szkoda twojego zdrowia. – Dodaje i chwyta młotek. Waży go w dłoni, przyglądając się uważnie drewnianemu trzonkowi. – Na pewno nie chcesz gadać? – Pyta, spoglądając na niego. Lucas zaciska jedynie mocniej wargi, przygotowując się na kolejne fale bólu. – Wielka szkoda. – Wzdycha cicho mężczyzna i uderza mocno w jego dłoń, łamiąc przy tym kości w jego ręce. Z ust jego ofiary wydobywa się głośny jęk, a strużka krwi powoli spływa z przegryzionej wargi. Kat unosi młotek do góry. Za jego plecami słychać jak Harriet szarpie się, chcąc wyrwać dłonie z pasów. – Spokojnie blondyneczko. Tobą też się zajmę. – Obiecuje i ponownie uderza narzędziem, tym razem trafiając w kolano byłego żołnierza. Lucas krzyczy krótko, odchylając głowę do tyłu. – Pięknie. W końcu jakiś dźwięk. Więc może teraz powiesz mi coś na temat twojego szefa. – Mruczy.
- Pierdol się. – Warczy Lucas, patrząc na niego groźnie. Blondyn uśmiecha się szeroko.
- Może z wami będzie więcej zabawy niż z tamtą dwójką. – Mruczy, uderzając ponownie. Kolejne ciosy padają na jego ramię, udo i korpus, łamiąc żebra. Fletcher oddycha z trudem, jednak wytrwale milczy, nie zdradzając żadnych informacji. - Uparciuch z ciebie… Ciekawe co ma do powiedzenia twoja przyjaciółeczka. – Mówi, odwracając się do Harriet.
- Zostaw… ją. – Chrypie Lucas i unosi na niego wzrok.
- Z tobą na razie skończyłem, więc się zamknij. – Odpowiada i uderza go w twarz. – Więc ślicznotko… Co masz mi do powiedzenia? – Pyta blondyn, uśmiechając się do niej.

Harriet 

Brak komentarzy

Prześlij komentarz

Szablon
synestezja
panda graphics