15.07.2019

Od Any CD Michaela

Patrzyłam na bruneta, mrugając powoli z niedowierzaniem. Powoli trawiłam to, co właśnie mi oświadczył, po czym wypuściłam powoli powietrze przez usta i uciekłam wzrokiem na obraz wiszący na sąsiedniej ścianie.
- Cóż... - mruknęłam. Zaczęłam stukać nerwowo paznokciami o blat stołu, wybijając rytm piosenki, która leciała w radiu, gdy wysiadałam z samochodu. - Kusząca propozycja - ale nie bardzo zmniejszała niebezpieczeństwo tego pomysłu. To znaczy... jasne, miałabym kogoś, kto będzie bronił moich pleców. Ale kto uratuje jego, gdybym to ja okazała się największym zagrożeniem...?
- Powiedziałbym, że nie do odrzucenia - zauważył Michael, mrugając do mnie porozumiewawczo, co wywołało na mojej twarzy lekki uśmiech. Spojrzałam mu w oczy, by po chwili podnieść się gwałtownie i rzucić:
- Dobra. Rano muszę być w kawiarni, żeby skończyć dekorację zamówionego tortu, a potem możemy iść. Dwunasta pasuje?
- Pasuje - skinął głową, przyglądając mi się z zainteresowaniem. - A skoro mamy razem pracować... To jakim w zasadzie rodzajem nadczłowieka jesteś? - zapytał, kładąc głowę na ręce, którą opierał o stół.
Zawahałam się. Niewiele osób z Seattle wiedziało, kim dokładnie jestem. Zdawało siebie sprawę z tego, że potrafię kontrolować ogień. Ale zaledwie pojedynczy członkowie lokalnego społeczeństwa wiedzieli, że z ludźmi mam tyle wspólnego, że lata temu moja rasa pożyczyła sobie ich skórę. Nie uśmiechało mi się zdradzanie tego dopiero co poznanej osobie... ale powinnam być z nim szczera, skoro będziemy razem pracować.
- Wiesz co? Najprościej będzie pokazać - mrugnęłam do niego, starając się udawać wyluzowaną, choć zdecydowanie nie można było określić mojego obecnego samopoczucia tym mianem. - Odsuń się.
Posłuchał. Przesunął się pod ścianę, zostawiając mi sporo wolnej przestrzeni. Szybko podeszłam do drzwi, przekręciłam tkwiący w zamku klucz, by nikt przypadkiem tu nie wszedł, gdy się przemienię, po czym skierowałam się do okien. Gdy zasłoniłam żaluzje, odwróciłam się do bruneta.
- Zamknij na chwilę oczy. I nie podglądaj - poleciłam, łapiąc za dół topu. - Dam ci znać, jak będziesz mógł patrzeć, dobra?
Skinął głową i posłusznie zamknął oczy, dodatkowo odwracając się twarzą do ściany. Ostatni raz odetchnęłam głęboko, rozebrałam się szybko i stanęłam na środku pokoju. Po czym zamknęłam oczy i się przemieniłam.
Na szczęście pomieszczenie było na tyle spore, że zmieściłam się w nim cała, razem z ogonem. Przycisnęłam skrzydła ciasno do ciała, szeleszcząc przy tym łuskami.
Możesz już spojrzeć, zwróciłam się do Mike'a w myślach. Ten drgnął lekko, ale zaraz się odwrócił. I stanął jak wryty.
No tak, cóż, teraz nad nim górowałam. Jakbym bardzo się postarała, byłabym w stanie poderwać go w powietrze i ponieść kawałek. Nic dziwnego, że mógł się... wystraszyć? Choć nie byłam pewna, czy to oto chodziło.
- Oho, tego się nie spodziewałem - mężczyzna przyglądał mi się z zaskoczeniem wyraźnie malującym się na twarzy. Po chwili zmrużył oczy, jakby coś sobie uświadomił i popatrzył na mnie dziwnie, jednak nim zdążył się odezwać, ponownie przemówiłam do niego w myślach:
Jestem drakonidem. Mniejszym kuzynem smoka, jak niektórzy uważają. Choć większość nie odróżnia naszych ras od siebie, poprawiłam ułożenie ogona, starając się jednocześnie unikać gwałtownych ruchów, by nie wystraszyć mężczyzny. Oczywiście do czarodzieja pójdę w ludzkiej formie, nie muszę się przemieniać, by dysponować swoimi mocami. A potrafię... czy raczej staram się kontrolować ogień. Nigdy nie wiem, kiedy czegoś nie spartaczę, dlatego... jeśli sięgnę po swój żywioł, uważaj.
Mężczyzna skinął powoli głową i ponownie chciał się odezwać, ale znowu mu nie pozwoliłam.
No to, skoro już wiesz, kim jestem - twoja kolej, gdybym mogła, uśmiechnęłabym się do niego, ale że jaszczurzy pysk sprawia w tym zakresie pewne problemy, patrzyłam tylko spokojnie na stojącego przede mną mężczyznę, czekając na odpowiedź.

Michael?

Brak komentarzy

Prześlij komentarz

Szablon
synestezja
panda graphics