20.07.2019

Od Phoebe CD Lucasa

Idąc ze spuszczoną głową koło swojego wybawiciela, Phoebe szumiało w uszach. Ryk syren policyjnych wydawał się jakby odległy, a błyskające światła raziły po oczach zagubioną dziewczynę. Po ucieczce z eleganckiego pokoju, kiedy adrenalina opadła, znów poczuła ból w kolanie. Potęgujący zmęczenie, sprawiał, iż każdy krok wydawał się wyzwaniem. Lucas zaprowadził ją do stojącego nieopodal radiowozu, po czym pomógł jej wsiąść.
— Jedziemy na komisariat — powiedział do niej. — Musimy złożyć zeznania.
Phoebe w odpowiedzi skinęła głową. Najchętniej wczołgałaby się do ciepłego łóżka, ale była gotowa przemęczyć się jeszcze kilka godzin, jeśli to oznaczało, że dranie, którzy się do niej dobrali, nie skrzywdzą już nikogo więcej. Dziewczyna obserwowała przez okno, jak Lucas zwraca się do jednego z funkcjonariuszy, po czym oboje wsiedli do samochodu.
— Posterunek jest niedaleko, jazda zajmie najwyżej kwadrans — powiedział nieznajomy policjant, po czym odpalił silnik. — Zapnij pasy.
Drżącymi rękami, Phoebe usiłowała się przypiąć. Zajęło jej to dużo więcej czasu niż zwykle, ale nikt jej nie pospieszał. Podczas drogi na komisariat wszyscy pasażerowie milczeli. Sytuacja była niezręczna, ale czarownicy odpowiadała cisza. W ten sposób mogła pozbierać myśli. Gdy samochód zaparkował, kierowca ruszył przodem, zostawiając Phoebe i Lucasa samych.
— Dziękuje, że ze mną zostałeś — odezwała się dziewczyna, uśmiechając się lekko.
— Nie mógłbym inaczej — chłopak odwzajemnił uśmiech. — Chodź, zaprowadzę Cię.
Phoebe posłusznie ruszyła za nim na komisariat. W środku, mimo późnej godziny, kręciła się spora ilość osób. Kilkoro z nich witało się skinieniem głowy z Lucasem, ale większość była zbyt zajęta swoimi sprawami.
— Zaczekaj tu — wskazał gestem na krzesło. — Zaraz ktoś się Tobą zajmie. Pójdę pierwszy. Chciałabyś, żeby kogoś wezwano? Rodziców, przyjaciół, chłopaka?
Phoebe pokręciła głową. Była pewna, że jej matce nie spodoba się na posterunku policji, szczególnie o tej porze dnia. Kobieta za wszelką cenę unikała nadmiernego kontaktu z ludźmi. Blondynka mogła sobie nawet wyobrazić swoją rodzicielkę, oskarżającą funkcjonariuszy. Gdyby akurat była w wyjątkowo bojowym nastroju, mogłoby skończyć się to pozwem. Ojciec też czułby się zagubiony, ale z pewnością przyjechałby wesprzeć córkę. Poinformowanie o czymkolwiek jej ojca, bez wiedzy matki, graniczyło jednak z cudem.
Czarownica zmarszczyła brwi, ale skinęła głową. Niemal zapomniała o tym, że Lucas też widział napastników. Posłusznie usiadła na krześle, krzywiąc się przy tym z bólu. Upewniwszy się, że nikt nie patrzy, zamknęła oczy, po czym skupiła całą swoją energię na kolanie i wymamrotała kilka słów po łacinie. Magia lecznicza nigdy nie należała do jej mocnych stron, ale Phoebe udało się złagodzić ból. Po stłuczeniu zostanie na kolanie już tylko wielki siniak, który prawdopodobnie nie będzie już pulsował. Rzucenie czaru kosztowało dziewczynę resztki energii. Poczuła znużenie, które nie pozwoliło jej na powtórne otwarcie oczu. Po chwili odpłynęła w głęboki sen.
~~*~~
Dziewczyna obudziła się w samochodzie, z twarzą przyciśniętą do zimnej szyby. Zamrugała kilka razy, po czym spojrzała na kierowce. Rozpoznała w nim Lucasa. Z jakiegoś powodu się nie przestraszyła. Najwyraźniej uratowanie przed bandą kryminalistów pozwoliło jej zaufać, jeszcze całkiem niedawno obcemu, mężczyźnie.
— Co się dzieje? — spytała Phoebe, ziewając. — Nie muszę jednak składać zeznań?

Lucas?

Brak komentarzy

Prześlij komentarz

Szablon
synestezja
panda graphics