21.07.2019

Od Lucasa CD Harriet



Ostatni dwa tygodnie pamiętał jak przez mgłę. Wiedział, że przeżył. Gdyby było inaczej, nie czułby tego przejmującego bólu, który ogarniał całe jego ciało. Na nowo budził się i tracił przytomność, pogrążając się w zupełnej ciemności. Wydawało mu się, że słyszał jakieś głosy, ale równie dobrze mogła być to jego wyobraźnia. Gdy po raz pierwszy odzyskał świadomość, zobaczył siedzących obok niego rodziców oraz młodszą siostrę. Cała trójka spała spokojnie na niezbyt wygodnych krzesłach szpitalnych. Musieli potwornie się martwić. Wolał, żeby nikt nie informował ich o stanie, w jakim się znajdował. Oszczędziłoby to im wiele kłopotów. I tak już mieli dużo na głowie. Nie chciał przysparzać im kolejnych trosk. Jego powieki znowu zaczęły mu ciążyć. Mimo iż spał prawie dwa tygodnie, nadal czuł się wykończony. Odpłynął w błogą niepamięć, zanim, którekolwiek zdążyło się obudzić. Tym razem z ciemności wyłonił się obraz. Przed jego oczami pojawiła się sylwetka jasnowłosej kobiety. Nie musiał widzieć twarzy, by wiedzieć kto przed nim stoi. Harriet powoli odwróciła się w jego stronę. Uśmiechała się do niego nieznacznie. Chciał podejść i przeprosić. Przeprosić za to, że nie był w stanie jej ochronić. Jednak zanim udało mi się zrobić chociaż jeden krok, dziewczyna rozpłynęła się w powietrzu, pozostawiając go zupełnie samego.

Gdy obudził się następnego ranka zarówno jego siostra, jak i mama zaczęły płakać głośno, ściskając go delikatnie. Nadal był nieco zamroczony, a gdy obie zaczęły mówić jedna przez drugą, tym bardziej nie był w stanie się skoncentrować.
- Myślę, że powinniście obie się uspokoić i dać mu odpocząć. – Odezwał się w końcu ojciec, który wydawał się jako taki spokojny.
- Przepraszam cię słońce, ale tak się cieszymy, że w końcu się obudziłeś. – Mówi jego żona, odsuwając się od Lucasa. Podciąga cicho nosem, gładząc rękę syna. – Tak potwornie się martwiliśmy. To, co się stało… To było potworne. – Szepcze, ocierając łzy z policzków.
- Już… dobrze mamo. – Chrypie, patrząc na kobietę. – Nic mi nie jest. – Zapewnia cicho.
- Nic ci nie jest!? Byłeś nieprzytomny przez dwa tygodnie. – Oznajmia. – To nie jest nic. Ten twój szef powinien się wstydzić, żeby na takie niebezpieczne akcje wysyłać tylko dwie osoby. To jakaś kpina. – Prycha zdenerwowana. – Gdybym tylko mogła z nim porozmawiać, przemówiłabym mu do rozsądku. – Oznajmia. Lucas uśmiecha się delikatnie, słysząc jej słowa. Mama nie należała do porywczych osób, ale jeśli chodziło o rodzinę, zawsze potrafiła bronić jej członków jak lwica.
- Nie denerwuj się mamo. – Prosi łagodnie. – Nikt nie wiedział, że… tak to się skończy. – Szepcze. Kobieta zerka na niego i wzdycha cicho.
- I tak jestem wściekła. To było naprawdę nieodpowiedzialne z jego strony. Ale najważniejsze, że żyjesz. – Mówi cicho, całując jego czoło. – Trzeba zawołać lekarza, powinien cię zbadać. – Oznajmia i wychodzi na chwilę, by wezwać mężczyznę, który się nim zajmuje. Alice cały czas tuli się do brata, łkając cicho.
- Nie płacz… Przecież tu jestem. – Mruczy cicho, z trudem unosząc dłoń i kładąc ją na jej ramieniu.
- Tak się bałam… - Płacze dziewczynka, wtulając się w niego. – Myślałam, że się już nie obudzisz.
- Przecież nie zostawiłbym cię. – Szepcze. Po chwili do sali wchodzi wysoki brunet w białym kitlu. Po jego twarzy można wyczytać, że nie spał już od dobrych dwóch dni. Bada dokładnie mężczyznę, sprawdza wszystkie pomiary na maszynach, do których jest podłączony i po wyjaśnieniu kilku kwestii, dotyczących dalszego leczenia Lucasa, zostawia ich samych.Tak jak się domyślał trochę potrwa zanim będzie mógł stanąć na nogach. Miał połamane kości dłoni, ramienia, żebra, uraz kolana i oparzenia trzeciego stopnia na ręce i torsie. Nigdy wcześniej nie nabawił się takich ran. Ledwo uszedł z życiem. Doskonale zdawał sobie z tego sprawę. Szkoda, że tylko on miał tyle szczęścia. Mimowolnie zaczął rozmyślać na temat zmarłej dziewczyny. Zastanawiał się, czy miała jakąś rodzinę. Czy ktoś właśnie teraz ją opłakuje. Nie znali się długo, ale bardzo polubił Harriet. Musiał na długo odpłynąć myślami, gdyż dopiero po chwili zorientował się, że jego mama coś do niego mówi.
- Przepraszam... Nie słuchałem. Jestem trochę zmęczony. - Przyznaje, patrząc na nią przepraszająco.
- Nie masz za co przepraszać słońce. - Mówi, gładząc jego policzek. - Prześpij się, my tu zostaniemy.
- Nie musicie tutaj ze mną być. Już wystarczająco długo tu siedzieliście. – Mówi do całej trójki. – Wam tym bardziej przyda się sen. - Dodaje. - Nie macie się o co martwić. W końcu… Jestem w dobrych rękach. – Zauważa.
- Ale… - Zaczyna kobieta.
- Poradzę sobie mamo. Idźcie się przespać. – Prosi mężczyzna, patrząc na nią z lekkim uśmiechem.
- No dobrze. – Wzdycha cicho. – Ale przyjdziemy z samego rana. – Zapewnia od razu.
- Dobrze… Będę czekać. – Mówi. Kobieta podchodzi do niego i tuli delikatnie.
- Odpoczywaj słońce. – Mruczy i razem z pozostałymi wychodzą z sali. Mężczyzna odprowadza ich wzrokiem i wzdycha cicho, przymykając powieki. Mimo iż rozmowa z rodziną nie trwała długo, był wykończony. Gdy tylko zamykał oczy, nadal przed oczami miał martwe ciało Harriet. Nikt jeszcze nie kontaktował się z nim w sprawie całego zajścia. Nie wiedział kto ostatecznie był za to odpowiedzialny i czy złapali tych ludzi. Wiedział tylko, że śmierć poniosła jedna osoba, a on nie może nic z tym zrobić. Sen nadszedł szybko i zanim się zorientował, nastał wieczór. Powoli otworzył oczy i ku jego zdziwieniu ktoś stał przy oknie. Trochę potrwało, zanim jego wzrok przyzwyczaił się do ciemności. Postać odwróciła się powoli w jego stronę.
- Obudziłeś się. – Usłyszał kobiecy głos. Otworzył szerzej oczy, doskonale wiedząc, do kogo należy.
- Harriet? – Chrypie, starając się podnieść. Jednak od razu opada na poduszki z cichym jękiem.
- Nie podnoś się. – Mówi jasnowłosa, podchodząc bliżej.
- Ale… Przecież widziałem, jak leżałaś martwa… Powiedzieli, że nie żyjesz. – Zauważa, patrząc na nią w szoku. – To sen, prawda? Albo może jednak umarłem. – Mówi skołowany.
- Żyjesz i to nie jest sen. – Przyznaje dziewczyna.
- Więc… Jak to możliwe? – Pyta, patrząc na nią wyczekująco.


Harriet?

Brak komentarzy

Prześlij komentarz

Szablon
synestezja
panda graphics