7.08.2019

Od Eliasa - Event

Gdyby ktoś miał wskazać najbardziej znudzoną osobę, przesiadującą aktualnie w jakże obszernej sali Akademii, nie ma wątpliwości, że wskazałby akurat na siedzącego w ostatnim rzędzie wysokiego blondyna. Tak naprawdę w ogóle nie interesowało go to, co właśnie się dzieje. Jeśli świat miałby się skończyć właśnie dzisiaj, nie miałby nic przeciwko. Od dawna dąży już do zagłady, czemu w żaden sposób nie sprzeciwiają się ludzie. Dopiero gdy ich spokojne życie zostaje jednoznacznie zagrożone, zaczynają działać. Wyłażą ze swoich przytulnych domów gotowi poświęcić wszystko byle tylko, te spokojne czasy wróciły. Tym różnił się od nich. I może to właśnie była ta jedyna rzecz, jaka sprawiła, że mężczyzna zdecydował się przyjść dzisiaj do akademii. Ci ludzie bali się o swoje życie, chcieli jedynie ochronić rodzinę, bliskich. Tak jak on kiedyś. Teraz nie miał już w życiu żadnego celu i nie przejmował się tym, co się z nim stanie. Dlatego, mimo że uważał, iż nie jest to do końca jego walka, postanowił, chociaż na chwilę znaleźć coś, co będzie mógł nazwać sensem swojego życia. Gdy tylko na podeście stanął dyrektor akademii, zaczął skupiać się na jego słowach. Twarz mężczyzny wyrażała prawdziwe przerażenie i zdenerwowanie, które było wręcz czuć w powietrzu. Pot spływający po jego bladym czole dodatkowo uwydatniał stan mężczyzny. Wyglądał, jakby zaraz miał paść przy mównicy. Słuchając jego przemowy i przyglądając się sylwetce dyrektora, zdał sobie sprawę, że to o czym mówił, naprawdę mogło być końcem ludzkości. Mógł udawać niewzruszonego, jednak w głębi serca los zebranych tutaj ochotników i niewinnych cywilów, nie był mu obojętny. Gdy tylko mężczyzna zakończył swój wywód, zszedł chwiejnym krokiem z podwyższenia i zniknął za drzwiami. W pomieszczeniu przez chwilę panowała cisza, a powietrze wokół jakby stało się cięższe. Szybko przesunął wzrokiem po siedzących razem z nim ludziom. Twarze wielu z nich wykrzywiał ten sam wyraz przerażenia co nieobecnemu już mężczyźnie. Niektórzy podobnie jak on, z obojętnością przyjęli wszystkie informacji. Oczywiście znaleźli się też tacy, którzy wyglądali jakby właśnie czekali na taką sytuację. Można było odczytać pewnego rodzaju podniecenie w ich oczach.
W końcu podniósł się z krzesła, uświadamiając sobie, że wszyscy zaczęli już wychodzić. Zabrał sprzęt, który przysługiwał ochotnikom, a także inkantację, która miała posłużyć do zamknięcia szczelin. Przez chwilę przyglądał się zapisanym na kartce słowom. Wygląda na potężne zaklęcie. Z pewnością pochłonie wiele energii. – Pomyślał, starannie składając arkusz i chowając go do plecaka. Jako jeden z ostatnich opuścił sale. Powolnym krokiem zmierzał w stronę wyjścia. Na końcu korytarza zauważył czwórkę mężczyzn i kobietę. Jeden z nich trzymał kartkę z zapisanym numerem ich grupy. Przez chwilę wahał się, ale ostatecznie podszedł do nich. Skoro miał brać w tym udział, musiał zapoznać się z tymi ludźmi. Postanowił nie odzywać się, dopóki nie będzie to konieczne. Jako pierwszy zabrał głos białowłosy chłopak. Jego zachowanie było co najmniej interesujące. Elias zastanawiał się, czy naprawdę jest zupełnie nieporuszony słowami dyrektora, czy może stara się jedynie ukryć prawdziwe uczucia, jakie nim targają. Jednak z jego twarzy nie mógł wyczytać nic więcej prócz zwykłej beztroski. Musiał przyznać, że coś w jego osobie sprawiało, że czuł pewnego rodzaju powściągliwość. Energia, jaka emanowała od niego, była wyczuwalna wokół. Z pewnością był silny, ale czy na tyle, by naprawdę nie przejmować się zagrożeniem? Jego towarzysz był jeszcze bardziej zagadkowy. Od razu wyczuł, że nie był człowiekiem. Dość usłużne i zdawkowe podejście mężczyzny, kazało myśleć, że prawdopodobnie jest jego sługą i do tego nie człowiekiem… Golem. W jego głowie pojawiło się właśnie to określenie. Dalsze rozmyślania przerwała mu cisza, która na chwilę zapanowała. Postanowił ją przerwać, jako iż miał nadzieję, nie zostawać tu dłużej niż to naprawdę było konieczne.
- Mam na imię Elias Mäkelä. – Zaczął, czym zwrócił na siebie uwagę pozostałych. - Jestem czarownikiem. Więc wygląda na to, że będę odpowiedzialny za zamknięcie portalu. Możecie także liczyć na moją pomoc, jeśli chodzi o leczenie ran. – Oznajmił spokojnym tonem. – Mam nadzieję, że wszyscy bez przeszkód pokonamy zagrożenie i wrócimy stamtąd bezpiecznie do domu. – Dodał, kończąc tym samym swoją wypowiedź. Spojrzał na pozostałych i czekał, aż temat podejmie kolejna osoba.

Brak komentarzy

Prześlij komentarz

Szablon
synestezja
panda graphics