Spojrzałam, jak chłopak odchodzi, nie bardzo rozumiejąc nagłą zmianę w
jego zachowaniu. Kilka godzin temu, pokazywał swój strach, później
starał się zachować twarz "dorosłego"
po czym powiedział kilka słów o sobie i z obrazą odszedł. Nie miałam
zamiaru go gonić i dopytywać, nie interesowały mnie jego wewnętrzne
rozterki. Mogłam zrozumieć, że ciężko mu mówić o przeszłości. Rodzice
oddali jego i całe rodzeństwo do obcych ludzi, bez podawania
jakiegokolwiek powodu. To musiało zaboleć, zwłaszcza że zapewne był
wtedy jeszcze dzieciakiem, który absolutnie nie był stabilnie
emocjonalnie. Im dłużej o tym rozmyślałam, tym bardziej układało się to w
jasną całość. Jego przeszłość najwyraźniej miała duże odbicie na jego
aktualny styl bycia, a także i charakter. W końcu, czy to normalne, że
ludzie bez powodu odchodzą z nieznanego nikomu miejsca, z miejsca, gdzie
jest ognisko, druga osoba i można jako tako czuć się bezpiecznym? Cóż,
nie mi oceniać takie zachowania, nie ja jestem psychologiem, żeby z nim
rozmawiać i bawić się w sklejanie jego ran powstałych przez trudno
przeszłość. W końcu równie dobrze może być zwykłym kretynem...
Najprawdopodobniej tego będę się trzymać. Zbliżyłam się do ognia i
wyciągnęłam do niego dłonie, żeby jeszcze się ogrzać. Kilka razy nawet
ziewnęłam, oczy zaczynały mi się już kleić, zatęskniłam za swoim
wygodnym łóżkiem, ciepłą kołdrą i miękkimi poduszkami. Chociaż nie
lubiłam ognia, a wręcz się go bałam, to wiedząc, iż jest on pod
kontrolą, nie miałam zbyt wielu obaw, aby siedzieć bliżej niego, chociaż
wciąż kotłowała się we mnie myśl, że może on wymknąć się spod kontroli a
co więcej, że mógłby mnie dosięgnąć. Przyciągnęłam nogi do siebie i
ułożyłam podbródek na kolanach. Znudzona, patrzyłam, jak w mojej dłoni
powstają mały wiry powietrza, które znikają zaraz po tym, jak zaciskam
palce. Ciężko stwierdzić, czy minęło kilka minut, czy może nawet i
godzina, kiedy chłopak wrócił do naszego niewielkiego obozu.
-
Ochłonąłeś? - Zapytałam, widząc, jego mokre włosy, które były
przeczesane do tyłu. Młody mężczyzna, jedynie westchnął, postanawiając
zignorować moje pytanie.
- Idziesz spać? - Usiadł blisko ogniska, dokładając kilka mniejszych patyków, żeby podtrzymać ogień.
- Jeśli chcesz, możesz iść pierwszy - Dopiero teraz, mogłam zauważyć jego zmęczenie wymalowane pod oczami.
- Nie jestem dzieckiem - Fuknął, na co parsknęłam śmiechem.
- A czy Ty myślisz, że ja się martwię o Ciebie? - Podniosłam jedną brew - Jeśli uśniesz i coś Cię zeżrę w nocy, to mnie też zaatakuje i w najgorszym przypadku zginę obok Ciebie - Przewróciłam oczami. Idąc do tymczasowego schronu, zgarniając liście na wzór poduszki - Obudź mnie tylko w krytycznej sytuacji - Ułożyłam
się wygodnie, zamykając oczy. Brakowało mi tego. Nie śniłam. Rzadko
kiedy miewam jakiekolwiek sny, zazwyczaj widzę zwyczajną pustą czerń, a
jeśli zdarza mi się już wyobrażać jakieś obrazy po zaśnięciu, to nie są
one przyjemne i po kilku krótkich godzinach przebudzam się, odpuszczając
sobie dalsze spanie. Tym razem na szczęście nie widziałam nic, dzięki
czemu miałam spokojny sen. Obudziło mnie delikatne szturchanie.
Niechętnie się odwróciłam na plecy i przeciągnęłam.
- Stało się coś? - Ziewnęłam, niezbyt chętna do wstawania.
- Oczywiście, że tak. Zmiana. Też chce pospać - Burknął
czarnowłosy, stojąc nade mną. Na jego sarkastyczny ton zdołałam jedynie
westchnąć. Niechętnie podniosłam się ze swojego jakże wygodnego łoża
stworzonego z liści i usiadłam nieopodal ogniska, opierając się o
drzewo. Schyliłam się do naszego niewielkiego źródełka, skąd
zaczerpnęłam trochę wody, a także opłukałam sobie twarz, dzięki czemu
zdołałam się obudzić. Kiedy doszłam już do siebie, chłopak spał, a
przynajmniej leżał z zamkniętymi oczyma. Zaczynałam mieć już po dziurki w
nosie tego świata.
Ash?
Brak komentarzy
Prześlij komentarz