8.08.2019

Od Ashtona CD Eliotta

Nawet kiedy późnym wieczorem leżał na łóżku, jego dłoń odruchowo kierowała się w stronę mokrych teraz włosów, muskając je palcami, jakby miały się w jednej chwili rozpaść czy uszkodzić. Ktoś go dotknął. Eliott go dotknął. Tak sam z siebie, bez potrzeby sugerowania tego między słowami. Na to wspomnienie Ashton uśmiechnął się delikatnie i przeczesał kosmyki, przerzucając je na jedną stronę. Nigdy nie sądził, że ludzki dotyk może działać na niego w taki sposób. Pewnie był do tego stopnia go spragniony, iż nawet drobne oznaki afekcji wprawiały młodzika w taki szczęśliwy nastrój. Pewnie nie było to dobrym znakiem, tudzież wyznacznikiem jego zdrowia psychicznego. Jednak czy warto było w takich cudownych momentach jak ten rozbijać bańkę szczęścia pragmatycznym myśleniem?
Poczuł niespodziewanie ukłucia chłodu na odsłoniętej skórze, jaka powinna teoretycznie nadal być gorąca po niedawnej kąpieli. Czarownik podniósł się ostrożnie na przedramionach, wodząc wzrokiem po skąpanym w delikatnym świetle przygaszonej lampy pokoju. Nasłuchiwał czujnie, analizując możliwe źródła takiego obniżenia temperatury. Jako pierwsze wyjaśnienie wpadło to, które należało też w tym przypadku do najbardziej prawdopodobnych. Z tego powodu skupił się głównie na namierzeniu materializującego się ducha. Ku jego zdziwieniu, zamiast mglistej sylwetki dostrzegł poruszającą się na półce książkę, jaka nagle poleciała w kierunku Asha. Chłopak zasłonił twarz rękoma, co okazało się dobrą decyzją, gdyż twarda okładka przy spotkaniu z ciałem z łatwością naznaczyła je czerwonym śladem.
— Mogłeś być bardziej subtelny, dziadku — mruknął Crowley, siadając po turecku na łóżku i biorąc w dłonie tom. Obejrzał go ze wszystkich stron, przeciągnął paznokciem po obiciu oraz wytłoczonych dekoracjach w tematyce wijących się pnączy i gwiazd. Dopiero wtedy spojrzał na tytuł... I już wiedział, czego Aleister od niego chciał. Wiedział, że kłócenie się z czarnoksiężnikiem nie ma sensu, więc położył się ponownie na łóżku i niechętnie zaczął czytać na temat hierarchii oraz zasad ogólnych sabatów.

***

Po kilku dniach badań i wnikliwych studiów, udało się nastolatkowi opracowań jako taki plan tego, co powinien zrobić. Oczywiście, wejście na teren siedziby kowenu nie wchodziło w grę. Nikt nie wziąłby go na poważnie, z resztą, nie został wybrany przez poprzedniego Kapłana na jego następcę, więc nie mógł przestąpić przez barierę od tak i po prostu przejąć pozostawiony przez Moonpeaka tytuł. Szturm także odpadał. Sam za wiele nie zdziała, zaklęcia wokół budynku uniemożliwią mu chociażby postawienie nogi na trawniku. Dlatego zostały dwie opcje - Czekać do oficjalnych wyborów, w jakich może startować każdy z obecnych bądź byłych członków, w przyszłym miesiącu bądź spróbować znieść próbę Artefaktu w bibliotece, co zapewni mu prostą drogę do przejęcia władzy.
Głównym problemem pozostawał Mur Kriosisa - bariera zniszczalna tylko przez osobę, jaka ją stworzyła, chroniąca tereny czy osoby przed działaniem magii poprzez odpowiadanie rosnącą wraz z ilością energii nań napierającą antyczną mocą, potężniejszą niż zaklęcia kilku czarowników razem wziętych. Ashtonowi jednak udało się znaleźć jej pewien słaby punkt, o którym dyskutował w szkolnej łazience, gdzie udał się pod pretekstem złego samopoczucia. Poprawiając się w lustrze, uznał, że to odpowiedni moment, aby skończyć temat tego, co działo się w życiu jego, jak i Eliotta, bowiem to z nim postanowił dyskutować, i przejść do spłacenia swego rodzaju długu.
— Powiedz mi... Potrafisz kontrolować swój ogień? Inaczej, potrafiłbyś może.. Rozpalić samego siebie i, uznajmy tak w ramach eksperymentu myślowego, zniszczyć pewną magiczną barierę?

Eliott?

Brak komentarzy

Prześlij komentarz

Szablon
synestezja
panda graphics