29.08.2019

Od Etienne CD Petera

Gdy tylko dłonie Belga uwolniły się z uścisku rąk Petera, młodzian sprężystym krokiem podszedł do okna, skąd wziął butelkę z wodą. Z uśmiechem na twarzy oparł się o ścianę, po czym upił kilka głębszych łyków, delektując się smaczną mieszaniną mięty oraz cytryny, jaka zawsze orzeźwiała go czy to po lekcjach, czy po spacerze z psem. W dodatku, pomagała się mu uspokoić i opanować. W końcu mało kto wyglądał dobrze, dysząc i nie mogąc złapać oddechu, prawda? Dla dodatkowych doznań przy pomocy swej mocy schłodził nieco ciecz, tylko troszkę, nie chciał przecież zamrozić napoju na oczach nastolatka. Zerknął w stronę młodzika, który to przysiadł na krześle obok wieży. Białowłosy chwilę się zastanawiał, czy powinien się odezwać. Niby nie wierzył w bezstresowe nauczanie czy pozytywne wzmacnianie, lecz w tym przypadku, gdy miał do czynienia z Wyznaczonym uznał, że najodpowiedniejszą opcją będzie pochwalenie go. Chociaż krótkim zdaniem.
— Dobrze ci poszło — La Fayette uśmiechnął się delikatnie do swych myśli, po czym upił większy łyk z butelki — Ale nadal musisz ćwiczyć, ćwiczyć i jeszcze raz ćwiczyć. Jednak wierzę, że uda mi się nauczyć ciebie wielu rzeczy.
Peter zerknął na siwka z na wpół zadowolonym, na wpół zdziwionym wyrazem twarzy.
— Dziękuję — "Tak myślę?", to zapewne cisnęło się nastolatkowi na usta, sądząc po zawahaniu na końcu swej wypowiedzi. Z niewiadomych dla Etienne powodów postanowił przemilczeć te słowa. Cóż, jego wybór. Kolejne minuty przerwy spędzili na niezobowiązującej rozmowie na temat pracy, tudzież szkoły, czy dzisiejszego dnia. Dopiero gdy oboje nieco odpoczęli, nauczyciel włączył ponownie utwór na wieży, ustawił się na środku sali z uczniem i rozpoczął kolejny taniec. Tym razem Peter wyraźnie skupił się bardziej na swych krokach i ogólnym całokształcie, przez co, zdaniem Belga, szło mu lepiej niż wcześniej. Pozwolił sobie w międzyczasie nawet na kilka pozytywnych komentarzy, sunąc z chłopakiem po deskach. Zaczął nawet z powodu rozluźnienia nucić melodię Mariage d'Amour, gdy to instynktownie poczuł, że powinien się odwrócić. Szybkie obejrzenie się przez ramię zaburzyło cały rytm tańca, przez co młody chłopak przed mężczyzną zatrzymał się i uniósł brwi.
— Panie La Fayette? — spytał z nutką podejrzliwości. Pierre jednak nie odpowiedział, a jedynie wpatrywał się w ciemne ulice za oknem. Wkrótce usłyszał krótkie pukanie do głównych drzwi, zapewne niesłyszalne dla zwykłego człowieka przez dźwięki muzyki.
— Zaczekaj tutaj — odparł krytyk, po czym puścił nastolatka z niepokojem w dwukolorowych oczach. Bez dalszych wyjaśnień wyszedł z sali, drżąc na całym ciele. Dłuższą chwilę wpatrywał się w ciężkie, drewniane drzwi, nim pociągnął za metalową klamkę. Jego wzrok, nastawiony na szukanie zagrożenia, zatrzymał się na stojącym na szczycie prowadzących do środka schodów pudełku. Wyglądało, jakby wcześniej znajdowały się w nim buty, sądząc po wymiarach, jednak ktoś zadał sobie trud, aby owinąć je tasiemką jak jakiś tani prezent pod choinkę. Mechanicznym ruchem, nie zastanawiając się nad zawartością dziwnego podarunku, La Fayette wrócił do wnętrza sali, powoli otwierając pudełko. Na widok starannie ułożonych w dorobionych przegródkach zdjęć, a także kilku kartek oraz kasety, zadygotał ponownie i musiał zamknąć oczy, aby nie dać się ponieść emocjom. Udawało się mu to do momentu, gdy usłyszał ponownie głos Petera. Najpewniej pytał, czy wszystko w porządku. Ludzie zawsze tak mówili, chociażby z grzeczności. Lecz z Etienne nic nie było w porządku. Nawet nie chciał tego obracać w żart. Pokręcił tylko głową. Jak w końcu można czuć się dobrze, gdy znajduje się plik własnych zdjęć w miejscach, gdzie, jak zdawać by się mogło, mężczyzna był sam?

Peter?

Brak komentarzy

Prześlij komentarz

Szablon
synestezja
panda graphics