Wysiadłam z samochodu, dziękując za podwiezienie praktycznie pod same
drzwi kamienicy. Nigdy bym nie pomyślała, że spotkam elfa w takich
okolicznościach, wręcz przez całe moje krótkie życie byłam pewna, że nie
są oni skorzy do walki, a wręcz od niej uciekają. Cóż, jak widać,
istnieją wyjątki, od tej książkowej reguły. Spojrzałam na mały kryształ w
kształcie kwitka, który dostałam od syna strażaka. Nie wiem nawet, czy
dobrze zrozumiałam to, co do mnie mówił. Z pewnością nie chciał, żeby
jego ojciec wiedział, że go posiadam. Mały kryształ, który przypominał
figurkę do kupienia w prawie każdej kwiaciarni, miał mnie teleportować
gdzieś, w razie jakby ktoś chciał mnie skrzywdzić. Albo był to kiepski
żart, albo ten młody chce mnie zabić. Weszłam do mieszkania, kładąc
swoją drogą uroczy prezencik na szafce i praktycznie o nim zapominając.
Mam tylko nadzieję, że nie była to próba podrywu. Po trzech dniach moje
życie się ustabilizowało, nawet nie miałam kontaktu z Nathanielem,
co swoją drogą nie wiedziałam jak odbierać. Gdzieś w głębi miałam
nadzieję, że nic mu się nie stało. Z uwagi na to, że jedna z kelnerek
się rozchorowała, musiałam ją zastąpić, więc dzisiaj latałam po sali w
naszym firmowym fartuchu, zbierając zamówienia i je roznosząc. Kiedy
miałam podejść do kolejnego stolika, zaskoczona zauważyłam, że siedzi
przy nim znajomy elf, z którym już zaczęliśmy dzielić wspólnych wrogów.
Podeszłam do niego, pukając kilka razy w notatnik.
- Ciebie się
tutaj nie spodziewałam, co podać? - Zapytałam, minimalnie podnosząc
kącik ust. Pomimo iż nie miałam zbyt wiele okazji, aby porozmawiać z nim
na spokojnie, to miał on tak przyjemną aurę, że miło było być w jego
otoczeniu.
- Myślałem, że zajmujesz się innymi sprawami - Spojrzał na mnie, a jego wargi wykrzywiły się w nieznacznym uśmiechu.
- Sytuacja wyjątkowa - Wzruszyłam ramionami - Więc? - Ponownie po sali rozniósł się dźwięk mojego ołówka uderzanego po notesie.
- Czarną kawę, bez cukru i mleka - Westchnął,
na co podniosłam jedną brew, jednak nie dopytywałam. Chciałam już
odejść, ale moją uwagę zwróciła jego szyja. Skóra w tym miejscu
wyglądała jak delikatna blizna po oparzeniu. Nie jest to możliwe, żeby
zrobił sobie to w pracy, sam mówił, że ma kilka dni wolnego, dodatkowo
nie widziałam tego wcześniej, a miałam do tego okazję, a więc musiał się
spotkać z tym samym mężczyzną co ja i jego syn. Idąc po zamówienie,
spojrzałam na swoją dłoń. Nie regenerowałam się tak szybko, dlatego
wciąż nosiłam bandaż na nadgarstku. Wzięłam zamówioną przez niego kawę i
szklankę soku dla siebie. Najpierw podałam jego zamówienie, po czym
usiadłam naprzeciwko, przykładając szklankę do ust. Myślę, że po moim
spojrzeniu zorientował się, o co chodzi.
- Spotkałeś go? - Zapytałam, a raczej stwierdziłam.
- Nie wiem czy kto, kogo spotkał - Z delikatnym uśmiechem pokręcił głową - Ale tak.
- Widziałeś coś? Jego twarz? Coś, co pomogłoby nam go znaleźć i... - Spojrzałam na bok, dla pewności, że nikt nas nie słucha - I się pozbyć.
- Widziałem ten sam znak co Ty, trochę podbródka, ale nie całej twarzy.
- Czyli wciąż jesteśmy w tym samym punkcie - Westchnęłam,
opierając się o kanapę. - W ogóle, długo masz już alpaki? - Zapytałam,
chcąc zmienić temat, miałam już dosyć rozmów o gościu, który się
panoszy, jakby był u siebie.
- Mają już 5 lat - Przyznał
i jakby na samo wspomnienie o nich uśmiechnął się delikatnie.
Rozmawialiśmy jeszcze przez dobre 10 minut, głównie o zwierzętach, o
tym, że pomimo iż chciałam je mieć, to nigdy nie mogłam sobie na to
pozwolić przez to, że często mnie nie ma w domu. Nawet zaproponował mi
zakupienie żółwia, co wywołało u mnie śmiech.
- Dzięki za radę, zastanowię się nad tym. Muszę wracać do pracy, cześć - Wstałam, machając mu jeszcze na odchodne. Gdy zebrałam kolejne zamówienie, chłopaka już nie było.
Weekend,
czekałam na niego bardzo długo. Miałam ochotę wyłożyć się na kanapie i
nie ruszać się z niej przez cały wieczór. Po zimnym prysznicu i
przygotowaniu sobie przekąsek usiadłam na kanapie, szukając
odpowiedniego serialu. W pewnym momencie poczułam zimny powiew wiatru na
karku, wręcz przeszły mnie ciarki. Spojrzałam w kierunku okna, które
było otwarte. Niechętnie podeszłam, aby je zamknąć, jednak odczucia
pozostały. Szybko chciałam się odwrócić, ale ktoś rzucił mną z taką
siłą, że wpadłam w szafę, którą rozwaliłam swoim ciężarem. Jęknęłam,
widząc, że kawałek drewna wbił mi się w przedramię.
- Kurwa - Jęknęłam.
Spojrzałam na postać, byłam pewna, że to ta sama, która poparzyła mi
rękę. Nie mogłam użyć magii cienia, niestety w całym mieszkaniu było
idealnie jasno, musiał się zorientować podczas ostatniej potyczki, że
muszę mieć do niego dostęp, żeby móc go używać. Podchodził do mnie, a ja
patrzyłam, jak posuwa się nogami po panelach. Nie myśląc wiele "rzuciłam"
w niego powietrzem, co odrzuciło go w tył i dzięki czemu uderzył w
ścianę, z której spadł niewielki obraz. Sama jak najszybciej wstałam. W
takim stanie, nie byłam w stanie z nim walczyć, jeśli nie zdołam uciec,
to najprawdopodobniej mnie spali. Dotknęłam już klamki, kiedy na całym
karku poczułam pieczenie, czułam, jakby ktoś mnie obrywał ze skóry. Nie
wiem jakim cudem udało mi się go kopnąć i uwolnić od piekielnego ognia.
Odwróciłam się w jego kierunku, plecami opierając o drzwi. Tak bardzo
nie chciałam dać po sobie poznać, że pierwszy raz od bardzo dawna
odczuwam strach. Przygryzłam wargę, czując w ustach metaliczny smak. W
moich dłoniach pojawiły się kule ze skumulowanym powietrzem, które
przypominało zebraną do kupy mgłę. Rzucałam tym w niego, w jakieś
nadziei, że to go powstrzyma. Niestety rany, które miałam na całym
ciele, dawały o sobie znać i moja moc słabła. Gdy chciałam po raz
kolejny podnieść rękę, mężczyzna złapał mnie za ramionami, a z ust mych
warg wydobył się przeraźliwy krzyk, który łączył w sobie ból i
przerażenie. Jak to jest możliwe, że ktoś jest tak silny. Bez problemów
podniósł mnie i rzucił na bok. Miałam już najgorsze myśli, wręcz
żegnałam się z tym światem, jednak na wyciągnięcie ręki miałam niewielki
kryształ. Różę, którą dostałam od Adiela.
Nie miałam i tak żadnego już pomysłu na walkę z nim, więc szybko go
chwyciłam, ledwo co rozchylając usta, chce być gdzieś, gdzie jest
bezpiecznie. Zamknęłam oczy, w których cisnęły się łzy. Nie zdążyłam ich
otworzyć, gdy dobiegł do mnie krzyk mężczyzny.
- Taiga?! - Otworzyłam zaskoczona oczy, był to Nathaniel. Róża w moich dłoniach zniknęła, a ja widziałam wszystko jakby zza szyby.
- Pomóż mi - Wyszeptałam, ostatnia łza spadła po moim policzku, nim po raz kolejny zamknęłam oczy.
Nathaniel?
Brak komentarzy
Prześlij komentarz