23.08.2019

Od Liama CD Kangsoo

- Nie ma potrzeby - gdybym mógł, wzruszyłbym ramionami, a tak tylko spojrzałem na Kangsoo ze spokojem, po czym na powrót przeniosłem wzrok na młodego drakonida. Nie wyglądał zbyt dobrze, szczerze wątpiłem, by był w stanie samodzielnie ustać, o przemieszczaniu się nie wspominając. Spojrzałem kątem oka na oficerów Sopp. Temu, który prawie mnie zastrzelił, nogi właśnie odmówiły posłuszeństwa i osunął się na ziemię. Kolega wykonał ruch, jakby chciał podtrzymać upadającego, ale był zbyt wolny, więc złapał tylko powietrze.
- Trzeba zabrać samochód ze środka drogi, upewnić się, że Sopp zatuszuje sprawę i odwieźć gagatka do domu - zwróciłem się do Kangsoo. - Niekoniecznie w tej kolejności.
Mężczyzna skinął głową, rzucając zaniepokojone spojrzenie za siebie, na chłopaka, który właśnie rozglądał się spłoszony. Pewnie zastanawiał się, gdzie się tak właściwie znajduje.
Gdy Kangsoo nie zwracał na mnie uwagi, przymknąłem oczy i wróciłem do ludzkiej postaci. Żeby nie gorszyć jeszcze bardziej zgromadzonych, nałożyłem na siebie iluzję bokserek. Natychmiast ruszyłem w stronę samochodu Sopportare, na którym, tak jak je zostawiłem, leżały moje ubrania. Gorący asfalt palił mnie w bose stopy, dając mi motywację do zagęszczenia ruchów.
- Nie ma za co - rzuciłem do oficerów, gdy już znalazłem się koło nich. Nie zaszczycając ich spojrzeniem, skupiłem się na kompletowaniu garderoby. - Byłbym wdzięczny, gdybyście zgłosili sytuację na komendzie i zadbali, żeby nie dowiedziało się o niej więcej osób postronnych, niż to konieczne - dopiero kończąc to zdanie, rzuciłem temu o twardszych nerwach mordercze spojrzenie. Do jego nadal spoczywającego na ziemi kumpla raczej niewiele w tej chwili docierało. - Myślę, że ani Sopp, ani porządnie przeżedzone już społeczeństwo mojej rasy nie chce, aby wieść o tym, co miało tu miejsce, rozeszła się po okolicy.
- Zajmiemy się tym - oficer skinął mi głową, po czym przeniósł spojrzenie na chłopaka. - Co z nim?
- Zostawcie go mnie.
Nie miałem co prawda w głowie żadnego konkretnego planu, co z nim zrobić. Ale dobrze byłoby najpierw zapytać go o rodziców. Potem pomyśli się, co dalej.
Wróciłem do chłopaka i Kangsoo. Posyłając temu drugiemu krótki, pokrzepiający uśmiech (widziałem, jak spanikowany wodził wzrokiem między mną a młodym drakonidem), minąłem go i podszedłem do sprawcy całego zamieszania. Bez ceregieli złapałem go za kołnież mojej i podciągnąłem na nogi.
- Teraz grzecznie pójdziesz ze mną - syknąłem. - I wytłumaczysz, co się tu, do cholery jasnej, wydarzyło.

Kangsoo?

Brak komentarzy

Prześlij komentarz

Szablon
synestezja
panda graphics