23.08.2019

Od Ashtona CD Eliotta

Korzystając z faktu, że tego wieczoru Ashton był w domu sam dłużej niż zazwyczaj, zamiast od razu zasiąść z książką w sypialni, postanowił zadzwonić do Eliotta. To znaczy, planował to zrobić, gdyż ostatecznie skończyło się na tym, że wysłał do muzyka wiadomość, w jakiej pytał kiedy ma wolny czas na kolejny trening, dogadali w ten sam sposób szczegóły, a potem, podczas krążenia po korytarzu, czarownik spoglądał niepewnie w przycisk połączenia. Przecież już wyjaśnił, że to nie było nic takiego i nic za tym krótkim pocałunkiem się nie kryło. Nie musiał robić tego ponownie. Jeszcze Eliott pomyślałby, że naprawdę coś do niego czuje. Bo przecież tak nie było.
Prawda?
Młodzian schował telefon do kieszeni dresowych spodni, nie chcąc, aby ten kusił go coraz bardziej. Przesadzał. Dał po prostu swoim emocjom ujrzeć światło dzienne, znadinterpretował pewne sygnały oraz informacje. To wszystko. Za jego decyzją nie kryło się nic więcej, na pewno. Przecież czarownicy nie mogą, ba, nie powinni, obdarzać afekcją jednej osoby. To nie leżało w ich naturze. Ash westchnął cicho, niezbyt pocieszony takim wyjaśnieniem. Jeszcze raz sięgnął po telefon, lecz ostatecznie wyłączył go i posnuł się do pokoju, by tam spędzić kolejną noc na przemyśleniach, mając tylko nadzieję, że nie przeistoczy się to w niezdrowy nawyk.

***

Dzień, w jakim oboje mieli czas, przypadł koniec końców na sobotę po kilku przełożeniach, głównie z powodu natłoku nauki ze strony młodszego z mężczyzn. Do spotkania z Eliottem brunet przygotował się jeszcze bardziej niż poprzednio, gdyż do torby wypełnionej klasycznymi, łatwopalnymi elementami, jakie Ash uznał, że dobrze nadawałyby się do stworzenia ognistych pocisków bądź innych "dzieł" tego typu, dołączyła jeszcze jedna, nieco mniejsza, składająca się z koca, pudełka z przygotowanymi przez czarownika naleśnikami z czekoladą, na których widok coś ściskało go w żołądku, oraz termosu z kawą. Zrobił to z dwóch powodów. Pierwszym z nich było to, iż trenowanie podpalania się, a także leczenie poparzeń po takowym na pewno było męczące i skutecznie obniżało zasoby energii u obu stron. Po drugie, to było normalne, że znajomi jedli razem lunch, tak o, z samej chęci pobycia ze sobą. Pieprzony kłamca.
Tak samo jak podczas ich pierwszego spotkania w nemetonie, to Ash zjawił się przed czasem na miejscu. Tym razem jednak nie odwrócił się, gdy usłyszał chrzęst kół. W ciszy i w udawanym skupieniu odtworzył barierę, jaka sprawiła kilka dni temu Eliottowi takie problemy. No, może nieco słabszą. Nie chciał, aby ten się uszkodził ponownie. Przecież ostatnim razem pole siłowe odepchnęło chłopaka aż na drzewo. To na pewno było bolesne. Aż zadrżał na samo wspomnienie o tym. Nie chciałby być na miejscu ogara, definitywnie.
— Hej, Ash, przybywam! — Eliott wskoczył na niski pień, balansując na nim poprzez rozłożenie rąk na boki. Szybko przemienił ten gest słabości w symbol pewności siebie, wypinając pierś jak pan i władca świata przed sobą. Czarownik obejrzał się przez ramię na młodziana, uśmiechnął się i skinął głową na powitanie. Szybko oderwał spojrzenie. Ogarnij się, do cholery.
— Zacznijmy od rozgrzewki — Crowley minął muzyka, jaki właśnie zeskoczył na ziemię, nie obdarzając go chociażby przelotnym spojrzeniem. Oparł kij o stertę drewna, po czym zamilkł na dłuższą chwilę.
— Wybacz. Nadal mnie ... tamto nurtuje. Przepraszam. Mam nadzieję, że ... Nie masz mi tego za złe? Prawda?

Eliott? Krótkie, ale no :c

Brak komentarzy

Prześlij komentarz

Szablon
synestezja
panda graphics