9.08.2019

Od Eliotta CD Ashtona

    Jadąc autem blondyn z rozkojarzeniem wgapiał się w ulicę. Spojrzeniem niby uważnie czuwał i panował nad pojazdem, ale myślami odleciał gdzieś daleko. Uważnie obejrzał swoją rękę, którą nieumyślnie wplótł we włosy młodszego chłopaka i cicho parsknął śmiechem. Od kiedy to on porywa się na takie gesty zwłaszcza, że przedtem raczej rzadko dotykał Ashtona. A teraz zdał sobie sprawę, że jego włosy są jeszcze przyjemniejsze w dotyku niż się może wydawać. Przez te wszystkie myśli zapomniał patrzeć na drogę i w ostatniej chwili wyminął auto wyjeżdżające z uliczki. Kierowca dużego forda zaczął nadużywać klaksonu i rzucać jakieś nieprzyzwoite słowa w stronę Eliotta. No cóż, mógł być bardziej uważny. Wzdychając z ulgą, że udało mu się jakoś odratować swoje życie, tym razem wyprostował się jak na dobrego kierowcę przystało i nie pozwolił już niczemu się rozpraszać. Bez kolejnych przygód w końcu dotarł do domu. Gdy wysiadł z zaparkowanego już auta, usłyszał huki głośnej muzyki dobiegające z jego piętra. Wyglądało na to, że jeden z sąsiadów postanowił urządzić sobie małą imprezę, co oznacza, że Eliott tej nocy dobrze nie pośpi. Zirytowany trzasnął drzwiami samochodu i ruszył po schodach na górę wyjątkowo mocno stawiając na nich kroki. Dotarłszy na swoje piętro ujrzał parę osób przetaczających się po korytarzu, ale znaczna ich większość zgromadziła się pod drzwiami tuż obok jego. Cudownie. Będąc już na swojej wycieraczce musiał odepchnąć jakąś całującą się parę, żeby móc wsadzić klucz do zamka i jak najprędzej zamknąć się w środku. Muzyka wydawała się jeszcze głośniejsza niż na zewnątrz, a raczej cienkie ściany w marnym bloku nie bardzo sprzyjały ogarowi. Zauważywszy Rhina, który skrył się pod poduszkami zrozumiał, że jemu też nie podoba się taki motyw dzisiejszej nocy. Pogłaskał psa po zadzie i udał się do kuchni po coś, co pomoże mu nieco wyluzować. Powoli zaczął już przypominać wkurzonego staruszka nie pozwalającemu dzieciarni się rozerwać. Parsknął śmiechem i wyjął z lodówki zimną puszkę piwa, po czym przysiadł przy barze wyciągając z kieszeni telefon. Upijając łyk zimnego trunku znalazł numer do swojego brata, ale nie wybrał go tak od razu. Wujek Lucjan, tak? Nie było do niego innej drogi zwłaszcza, że Eliott pamiętał go jak przez mgłę, a raczej wszystkie wspomnienia o rodzinie zostały w jego starym domu. Długo zajęły mu namysły, ale ostatecznie wypił połowę puszki i przyłożył telefon do ucha.
- Czego? - powitał go raczej mało entuzjastyczny głos.
- Cześć, braciszku! - palnął z ironią - Bo widzisz. Tak się składa, że zatęskniłem za rodziną i nie! To nie jesteś ty!
- Jaka ulga - dodał bez żadnych emocji, a chłodem wiało aż przez telefon.
- Właśnie... Chciałem się skontaktować z wujkiem Lucjanem, a wiem, że w domu jest książka telefoniczna z numerami rodziny - zaśmiał się łagodnie wyczekując odpowiedz.
- Jak tak się stęskniłeś za wujaszkiem, to sam przyjedź po ten pieprzony numer - westchnął znudzony, ale po chwili ciszy jednak dodał - Prześlę ci SMS-em, ale więcej nie zawracaj mi głowy swoimi zachciankami.
- Super, dzięku... - nie zdążył dokończyć, bo przerwało mu znajome pikanie informujące, że jego rozmówca zakończył połączenie.
Wzruszył ramionami i odłożył słuchawkę dokańczając piwo. Numer przyszedł mu wiadomością dopiero po dwóch godzinach, ale to już coś. Było już i tak za późno na pogaduszki z wujkiem, więc odłożył to na jutro. Wziął szybki prysznic, po czym ułożył się na kanapie, a niedługo później dołączył do niego wilczur.

~

Wyszło na to, że Eliott jeszcze przez kilka dni nie zadzwonił do swojego wujka. Tłumaczył się, że po prostu był zbyt zajęty pracą i jego wieczornym DJowaniem, ale on sam dobrze wiedział, że trochę się bał. Rozmowa z matką sporo mu rozjaśniła, ale też nie tego dokładnie się spodziewał. Miał nadzieję, że to tylko jakaś dziwniejsza choroba, z której można wyjść, a nie pozostać z nią do końca życia. Prędzej czy później musiał wykonać ten telefon i wiedział, że jego matce by na tym zależało, ale wciąż miał wahania. Pewnego ranka, gdy to oczywiście zaspał do pracy lub może po prostu już jej nie miał, po mieszkaniu rozległ się dzwonek telefonu. Zaspany przeczesał włosy, które zasłaniały mu oczy i sięgnął do stolika po irytujące urządzenie, które wybudziło go z wspaniałego snu. Przez chwilę obawiał się, że może wujek odnalazł go sam, ale gdy w słuchawce usłyszał znajomy i przyjemny głos, mimowolnie się uśmiechnął.
- Powiedz mi... Potrafisz kontrolować swój ogień? Inaczej, potrafiłbyś może.. Rozpalić samego siebie i, uznajmy tak w ramach eksperymentu myślowego, zniszczyć pewną magiczną barierę? - po krótkim przywitaniu, Ashton wyszedł z następującą propozycją, a raczej pytaniem.
Eliott bardzo długo milczał, a jego mina musiała być bardzo śmieszna, bo nawet Rhino przechylił łeb ze zdziwieniem.
- Jesteś tam? - zapytał w końcu Ash, gdy od paru ładnych chwil nie usłyszał odpowiedz.
- T-tak... Czy ja dobrze usłyszałem? - pokręcił głową podnosząc się do siadu i ułożył łokieć na oparciu kanapy podtrzymując swoją głowę - Mam się rozpalić? Dosłownie cały stanąć w płomieniach?!
- No tak. Nie wyraziłem się jasno? - od razu usłyszał spokojny głos chłopaka.
- Tak, pewnie. Nie ma żadnego problemu, bo wiesz ja na co dzień tak sobie staję w ogniu, a na śniadanie jadam węgiel i zapałki! - przez przypadek uniósł głos, po chwili jednak cicho wzdychając - Nigdy czegoś takiego nie robiłem. Ledwo ten ogień kontroluję...
Tym razem to ze strony Ashtona nastała dłuższa cisza. Eliott musiał spojrzeć na ekran upewniając się, że jego rozmówca się jeszcze nie rozłączył. Mógł przecież uznać, że nic mu po takim bezużytecznym ogarze. Po chwili jednak usłyszał ciche słowa, więc ponownie przyłożył urządzenie do ucha.
- A jakbyśmy ci urządzili małe szkolenie? - zagadał z wyczuwalnym aż z daleka uśmiechem.
- Wtedy jestem do twojej dyspozycji - pokiwał lekko głową - W końcu mam dług wdzięczności do spłacenia - puścił oczko mimo, iż Ash nie mógł tego zauważyć.

Ashton?

Brak komentarzy

Prześlij komentarz

Szablon
synestezja
panda graphics