24.08.2019

Od Liama CD Larissy

- Dla tak uroczej damy nie żal nadkładać drogi - posłałem nieznajomej promienny uśmich. - A i tej złośnicy nie zaszkodzi odrobina dodatkowego ruchu - dodałem, wskazując ruchem głowy Lunę. Po chwili zreflektowałem się, że nie miałem jeszcze okazji się przedstawić. - Liam Balanchine.
- Larissa Davis - dziewczyna zarumieniła się uroczo, spuszczając wzrok.
- Czyli co - rzuciłem, udając, że nie zauważyłem tego rumieńca. Człowiek w półmroku panującym w uliczce by go nie zauważył. Ale ja nie byłem człowiekiem. - Prowadź.
Z lekkim ociąganiem, i niepewnym spojrzeniem  rzuconym w stronę Luny, ruszyła w końcu w kierunku, z którego przyszedłem. Cierpliwie podążałem za dziewczyną, cały czas pilnując, by suczka za bardzo się do niej nie zbliżyła.
- A tak właściwie, dokąd idziemy? - zapytałem, gdy przeszliśmy już kilka brzecznic. Tak, wiem, szybki jestem. Ale w pierwszej chwili uznałem, że dziewczyna nie może iść daleko o tej porze, sama, bocznymi uliczkami... Widać się myliłem.
- Do antykwariatu, który prowadzę. Zapomniałam zabrać stamtąd kluczy do mieszkania - wytłumaczyła. - To już niedaleko - dodała przepraszającym tonem. Jakby to była jej wina, że nie zapytałem wcześniej, gdzie tak w zasadzie ją odprowadzam.
Tak jak powiedziała, już kilka minut później zatrzymała się przed drzwiami jakiegoś budynku. Dopiero po chwili, gdy dziewczyna zdążyła już obejść budynek, pewnie by przejść do wejścia na zaplecze, a ja zatrzymałem się przy frontowym wejściu i zapatrzyłem na witrynę, zdałem sobie z czegoś sprawę. Kojarzyłem to miejsce. Często mijałem je na spacerach z Luną i podczas drogi do pracy. Jeszcze nie dalej jak dwa tygodnie temu, w oknie wywieszona była tabliczka z informacją o wystawieniu nieruchomości na sprzedarz.
- Już jestem.
Drgnąłem odruchowo. Nie usłyszałem, jak się zbliżała. Nie słyszałem także, by otwierała drzwi. A musiała to zrobić, by dostać się do środka. Wątpiłem, by klucze zostawiła na ganku.
Zignorowałem jednak falę niepokoju, która mnie zalała. Brak bodźców, które powinienem był odebrać, zrzuciłem na roztargnienie "odkryciem", którego dokonałem.
Nie odrywając wzroku od witryny antykwariatu, rzuciłem swobodnym tonem:
- Nie mieszkasz tu długo, co? - odwróciwszy się do Larissy, dostrzegłem, że na jej twarz powrócił wyraz lęku, choć już nie tak silnego, jak wcześniej. Zaśmiałem się. No tak, mogło zabrzmieć groźnie. - Na pewno nie chodziło mi o to, o czym pomyślałaś, skoro masz taką minę. Po prostu to miejsce - wskazałem kciukiem wolnej ręki budynek - jeszcze niedawno było wystawione na sprzedarz. Co nasuwa podejrzenie, że równie niedawno musiałaś je kupić i albo przenieść antykwariat z innego miejsca w mieście, w co wątpię, bo mieszkam tu już jakiś czas i nie spotkałem się z nim, albo  z innego miasta - wzruszyłem ramionami. - Pytam oczywiście z czystej ciekawości.

Larissa?

Brak komentarzy

Prześlij komentarz

Szablon
synestezja
panda graphics