11.08.2019

Od Eliotta CD Ashtona

    Gdy skończył już rozmowę z chłopakiem, postanowił dźwignąć się z kanapy i doprowadzić siebie do jakiegoś ładu. Szybko odbył poranną toaletę po czym przebrał się w zwykłą szarą bluzę i czarne jeansy. Z rana nigdy nie miał apetytu więc zamienił śniadanie na spacer z Rhino, który z niecierpliwością czekał już pod drzwiami. Eliott zarzucił kaptur zakrywając swoją czuprynę i otworzył drzwi, przez które od razu wyleciał pies. Blondyn nie musiał martwić się o to, że ucieknie bo wiedział, iż Rhino nie odpuści go na krok. Spokojnie dogonił owczarka i wypuścił go na podwórko. Tuż obok starego blokowiska znajdował się las, gdzie zmierzał właśnie wilczur, a za nim jego właściciel. Eliott pomyślał, że mógłby nieco poćwiczyć przed takim prawdziwym treningiem żeby nie przyjść bez niczego. Ash zapytał go konkretnie o to, czy umiałby się podpalić, ale ogar wolał nie dawać tego na pierwszą próbę. Zaszywając się w głąb lasu obrał sobie za cel niewinnie stojące młode drzewko. Eliott upewnił się, że pies nie kręci się w pobliżu niego i skupił swój wzrok na ciemnym pniu. Zacisnął pięści z całych sił próbując sprawić, żeby drzewo się podpaliło. Skupił się na tyle, że na jego czole zaczęły pojawiać się kropelki potu. Przymrużył oczy mając nadzieję, że w końcu zadziała, aż kora zaiskrzyła i stanęła w jasnych płomieniach. Zdziwiony Eliott z początku sterczał jak głupi i wpatrywał się w powoli rozpalający się pień, ale po chwili skakał już z radości. Gdy się uspokoił, podszedł do drzewa i niepewnie wyciągnął w jego kierunku rękę podciągając rękaw bluzy. Będąc bardzo blisko ognia na dłoni poczuł ciepło, a raczej gorąco co jednak nie było dokuczliwe czy bolesne. Napiął mięśnie mając nadzieję, że to jakoś pomoże przezwyciężyć jego strach. W ostatniej chwili oczywiście chciał zmienić plany i cofnąć dłoń, ale wtem owinęły ją żółte języki ognia. Nie piekło go to w ogóle, było zwyczajnie ciepło, ale tak jakby ktoś ogrzewał sobie ręce nad kominkiem. Zszokowany uśmiechnął się szeroko i zaczął oglądać rękę, która właśnie płonęła jak pochodnia. Momentalnie poczuł się silniejszy i pewniejszy siebie co raczej nie było najlepszą decyzją. Zaczął wymachiwać ramieniem niczym mieczem świetlnym, gdy ogień sięgnął jego barka i obojczyka. Wtem skóra zaczęła go strasznie piec, a może wręcz palić i było to zdecydowanie nie do zniesienia. Ogarnęła go panika i szybkimi ruchami starał się jakby ściągnąć z siebie ogień, który sprawiał mu niesamowity ból. W pobliżu nie było żadnego strumyka, a tym bardziej gaśnicy, więc był zdany tylko na siebie. Postanowił uspokoić się i przestać panikować jak mała dziewczynka, po czym zamknął oczy i odetchnął ze spokojem. Odczekał chwilę, a gdy je otworzył, ognia nie było ani na jego ręce, ani na drzewie, które podpalił. Udało mu się go okiełznać i wystarczyła do tego chwila opanowania. W tym samym momencie do właściciela podbiegł Rhino, który lekko przekrzywił łeb. Eliott zaśmiał się i ukucnął, żeby go przytulić. W głębi duszy miał nadzieję, że trening z Ashtonem pójdzie lepiej bo inaczej wyjdzie na debila.

~

Muzyka w aucie wprowadziła Eliotta w świetny nastrój przez co się zagapił i prawie ominął zakręt. Udało mu się skręcić w odpowiednią ścieżkę, którą dojechał do lasu niedaleko miasta. Nie obeszło się oczywiście bez błądzenia po różnych miejscach, gdyż chłopak z orientacją w terenie ma spore problemy. Tym razem zauważył jednak w oddali Ashtona kreślącego coś kijem w ziemi, więc przytrzymał się na uboczu. Wystukał palcami o kierownicę końcówkę ostatniego utworu i wyszedł z auta wciąż podrygując w rytm. Dotarłszy do młodszego chłopaka przyjrzał się uważnie wszystkim przedmiotom, jakie ten zgromadził do ich treningu. Nieco się zdziwił na widok przyrządów, ale uznał, że Ash wie co robi i nikt tutaj nie ucierpi. Przeprowadziwszy krótką konwersację na temat tego miejsca, czarownik otrzepał dłonie i wyglądało na to, że już czas zacząć.
- To co, zaczynamy chyba? Pokaż mi może, co potrafisz zrobić z tym ogniem. Zobaczymy, od czego musimy rozpocząć ten trening - ułożył ręce na biodrach i osunął się na bok obserwując uważnie starszego znajomego.
- Taa, do dzieła - westchnął Eliott chcąc dokonać tego, co udało mu się z rana.
Tym razem wolał oszczędzić drzewo i wzniecić ogień bezpośrednio we własnych rękach. Podwinął rękawy nie chcąc uszkodzić bluzy i przymknął oczy jak robił to wcześniej. Skupił się tym razem na własnym ciele, dopóki nie poczuł przyjemnego ciepła wokół palców. Otworzył oczy i z dumą zauważył, że tym razem obie ręce aż po łokcie objął ogień. Zerknął na Asha, który zmrużył oczy jakby oczekując czegoś więcej. Eliott spiął się nie wiedząc co dalej zrobić. Rozejrzał się dookoła, a gdy przyuważył stertę patyków niedaleko, wymyślił sobie, że zrobi ognisko. Wycelował obie dłonie w gałęzie i jakby pchnął ogień w ich stronę. Niestety zrobił to chyba zbyt chaotycznie, gdyż patyki podpaliły się owszem, ale rozleciały w różne strony przy okazji o mało nie uderzając blondyna w twarz. Od razu spojrzał na czarownika, który lekko kręcił głową jakby wiedział, że jeszcze wiele przed nimi roboty. Ogar westchnął i wstrząsnął ramionami, z których zaraz zniknął ogień i pozostawił po sobie czarne ślady na jego skórze. Zaczęły piec go oczy i boleć głowa, ale zignorował to. Wyczekiwał jakiejkolwiek reakcji ze strony Ashtona, który tylko wpatrywał się w niego zmrużonymi oczyma jakby zastanawiał się nad odpowiedzią.
- Mam rozumieć, że oblałem? - wzruszył ramionami głupio się uśmiechając i miał szczerą nadzieję, że jakoś mu się przez to upiecze.

Ashton?

Brak komentarzy

Prześlij komentarz

Szablon
synestezja
panda graphics