- Siostrzyczko! - usłyszałam głośne wołanie z dołu domu. O nie.
Przykryłam głowę kołdrą jakby to miało sprawić, że przestanę być
widoczna. Niestety dalej byłam.
- Gdzie jesteś?! - darł się dalej. Jebany śmieć, ale dalej mój brat.
- Nie drzyj się bo wstanę i ci przywalę! - wydarłam się do niego i
usłyszałam jak wchodzi po schodach. Wiedziałam, że czegoś chce. Tylko w
takich chwilach mówi do mnie "siostrzyczko". Nienawidzę jak coś ode
mnie chce. Wszedł do pokoju bez pukania! No szanujmy się kurwa! Tak lubi
pukać, a nagle mu się nie chce?!
- Puka się - powiedziałam, a on zapewne teraz wywrócił oczami. Niestety
nie widziałam co chłopak robi. Nagle poczułam jak rzuca się na łóżko
czyli i na mnie! Osiemdziesiąt kilo właśnie leży na moich plecach.
- Zejdź ze mnie - rzekłam i spróbowałam go zrzucić z siebie jednak ten
zaczął mnie gilgotać. O nie. Co za dużo to nie zdrowo. Zaczęłam się mu
wyrywać i w końcu udało mi się wydostać spod "uścisku" Bellamiego.
- Czego kurwa ode mnie chcesz gdy mam wolne?! - zapytałam i stanęłam
przed łóżkiem z założonymi dłońmi na biodrach. Bez urazy, może i mało
śpię, ale kiedy mam możliwość, chce leżeć w moim łóżku jak najdłużej. A
ten tutaj osobnik ściągnął mnie z niego o... podniosłam telefon z szafki
i odblokowałam go. Wskazywało na 7.47!
- Chce wyciągnąć cię na małego drinka wieczorem. Będzie zabawnie -
powiedział i położył się wygodnie na moim łóżku. Popatrzyłam na niego, a
potem na telefon.
- I musiałeś przyjść do mnie o tej godzinie by zaprosić mnie na drinka? - zapytałam z niedowierzaniem.
- Wiem, że jak przyszedłbym później miałabyś za dużo na głowię. A jak
obudzę cię wcześniej to zrobisz wszystko wcześniej i będziesz miała czas
na drinka - powiedział i wzruszył ramionami i wyszczerzył się do mnie.
Nie powiem dobra technika, pomyślał. Ale powiedzmy szczerze, że dalej
jestem na niego wkurwiona.
- Bądź gotowa na 19 siostrzyczko, przyjadę po ciebie - rzekł i wstał z
łóżka. Poczochrał moje włosy i wyszedł z pokoju. Westchnęłam i rzuciłam
się na łóżko chcąc pogrążyć się w dalszym śnie jednak nie udało mi się
to. Jebany śmieć wiedział, że jak raz się obudzę to ciężko mi zasnąć.
Kochany braciszek. Wstałam z łóżka i wzięłam ze sobą telefon
uruchamiając nim telewizor włączyłam muzykę. Szybciej się ogarnę,
szybciej będę miała wolne co za tym idzie więcej czasu na przygotowanie
się do jebanego drinka. A może w końcu przyda mi się takie coś?
Możliwość wyrwania się bez problemów? Tak w szczególności bez problemów.
Zeszłam na dół i powitała mnie muzyka, która sprawiła, że moje dobre
nastawienie wzrosło. Może nie będzie tak źle jak myślę? Ruszyłam w
kierunku kuchni by tam zjeść jakieś śniadanie. Dziś nie mam dużo
obowiązków więc mogę spokojnie postać w kuchni. Czyli to co lubię.
~~~~**~~~~
Skończyłam trening z Xsawierem oraz klaczą o imieniu Bella. Ta dwójka potrzebuje
codziennej dawki adrenaliny. Wróciłam do domu, a godzina była dość
wczesna ponieważ 16.12. Ruszyłam od razu do łazienki by tam rozebrać się
z brudnych ubrań i wziąć ciepły prysznic, który zapewne zmyje ze sobą
także zmęczenie. Mimo iż praca z końmi to moje ulubione zajęcie nie
oznacza to, że nie męczyło. Kiedy umyłam się i nałożyłam na mokre włosy
ręcznik zmarszczyłam czoło przypominając sobie o tym, że przecież co dwa
dni to ja muszę zamykać stajnie, bo mój stajenny wtedy nie może
zostawać do tak późnej godziny. Ale przecież to on dziś ją zamyka. Kurwa
skąd Bellami o tym wiedział? Nie ważne. Kiedy wróciłam do kuchni była
już 17. Wiedziałam, że powinnam powoli zacząć się ogarniać jednak nim to
zrobiłam usiadłam na kanapie, a tuż obok mnie zaraz pojawił się Hades i
położył się na moich kolanach. Wzięłam paczkę papierosów i odpaliłam
jednego opierając się wygodnie o poduszki. Westchnęłam, a dym wyleciał z
moich płuc. Powoli byłam bardziej spokojna, o ile mogłam być jeszcze
mniej zdenerwowana niż teraz.
- Będziesz dziś pilnował domu - powiedziałam i pogładziłam psa po pysku
na co ten zamknął jedynie oczy zadowolony ze znajdującej się właśnie
sytuacji. Uśmiechnęłam się, a kiedy skończyłam papierosa wyrzuciłam go
do popielniczki i wstałam, przez co pies zapewne obudził się. Jednak nie
zszedł z kanapy, która była duża, a jednak on sam zajmował jej mniejszą połowę.
Westchnęłam i ruszyłam na górę by tam ubrać się, umalować i wysuszyć
włosy. Miałam dwie godziny więc nie śpieszyłam się. wiedziałam, że
jestem w stanie zrobić to w godzinę.
~~~~**~~~~
Kiedy wsiadłam do samochodu Bellamiego, który jak zawsze był przed czasem od razu odpaliłam papierosa.
- Wow, myślałem, że będę musiał cię zaciągnąć tutaj, a ty przyszłaś sama
- powiedział, a ja wywróciłam oczami i zaciągnęłam się papierosem.
Chłopak zaśmiał się widząc moją minę, a ja rzuciłam torebkę na tył
samochodu.
- Jedź bo jeszcze wysiądę - rzekłam, a on pokręcił głową.
- Pierw musiałabyś dopalić więc miałbym jeszcze jakąś minutę - powiedział, a ja spojrzałam na niego zła.
- Chyba, że bym go wyrzuciła - odpowiedziałam i przez "przypadek" z moich palcy wypadł papieros na ziemię.
- Jesteś okropna, zmarnowałaś szluga - rzekł jednak ruszył samochodem.
Uznałam to za wygraną. No bo jak inaczej to nazwać? Po około dziesięciu
minutach i czterech papierosach byliśmy pod klubem. Wyszłam z samochodu i zamknęłam drzwi trzaskając.
- Szanuj. Ciężko na to pracowałem - powiedział, a ja prychnęłam. Chciało mi się śmiać.
- Oj nie przesadzaj. jeszcze powiedz, że zarabiasz najniższą krajową. Na pewno ci uwierzę - rzekłam, a on wywrócił oczami. Uśmiechnęłam się wiedząc, że ta mała wymiana zdań została wygrana przeze mnie. Oho ostatnio coś mi za dobrze idzie. Ciekawe co znów odwali mój brat by się zemścić.
- Idę jeszcze zadzwonić. Masz Izabell w klubie - powiedział, a ja skinęłam mu głową na znak zgody. Ruszyłam w stronę drzwi. Już chwytałam za klamkę kiedy nagle drzwi otworzyły się i uderzył mnie. Co kurwa! Uderzenie sprawiło, że cofnęłam się o krok, a mój nos zaczął pulsować.
- Świetnie - usłyszałam męski głos. Jebane zmysły wampira. Nie narzekaj. No tak wybacz. Sięgnęłam w stronę mojego nosa i już czułam na palcach ciecz. Ja pierdole. Mężczyzna uchylił bardziej drzwi, które tym razem nie wylądowały na mojej twarzy.
- Co ty wyprawiasz człowieku! - powiedziałam zła. Jednak próbowałam jeszcze hamować złość, która we mnie buzowała. Miałam ochotę mu przywalić.
- Przepraszam Panią, to był wypadek, nie chciałem zrobić Pani krzywdy - rzekł chcąc mnie upewnić w tych słowach zrobił krok w moją stronę. - Jestem lekarzem, więc jeśli Pani pozwoli, mogę pomóc - dodał, a ja wywróciłam oczami jedynie. Powiem ci coś ciekawego. Nie jest człowiekiem. Zajebiście. Równa walka? Nie jest tak wytrzymały jak Blood* jednak jak ja. O... czarodziej.
- Poradzę sobie. A tobie radze stąd uciekać. Nie jest tu przyjemnie - powiedziałam, a on jedynie zmarszczył czoło zdziwiony. Usłyszałam kroki kierujące się w naszą stronę. Ktoś inny powiedziałby, ze to pewnie kolejny gość, jednak ja widziałam, że to Bellami. Sposób w jaki chodził wyjawiał mi wszystko. Wiedziałam, że zaraz tutaj będzie.
- O jakiś nowy kolega - powiedział stając dosłownie za mną. Westchnęłam i spojrzałam na dłoń całą umazaną we krwi.
- Co zrobiłeś mojej siostrzyczce? - zapytał, a ja odwróciłam się do niego zasłaniając chłopaka.
- Nie rób z igły widły, pan doktorek mnie ładnie obandażuje i będę jutro jak nowa. Zresztą uwierz, tutaj lepiej tego nie rób - powiedziałam, a Bellami spojrzał na mnie tym swoim wzrokiem mówiącym, że powinnam stanąć po jego stronie. Przecież on właśnie chciał mi pomóc. Oj bracie robisz to w zły sposób. Wykradanie duszy tylko ze względu na to, że ktoś rozwalił mi nos... bez przesady.
- Bell - powiedziałam, a on westchnął i skinął głową.
- Niech będzie. Tylko proszę cię jak coś to się nie wahaj - rzekł, a ja uśmiechnęłam się lekko mówiąc mu tym samym, że to prędzej on się waha niż ja. Odwróciłam się do doktorka i przyjęłam neutralną minę mimo iż do ust zaczęła napływać mi krew.
- Proszę spłacić swoje winy - rzekłam i prychnęłam z uśmiechem. Bellami nas wyminął i wszedł do baru. Może jednak drink by mi się przydał? Ból w nosie jednak sprawiał, że nie bardzo było to możliwe.
Elias?
Brak komentarzy
Prześlij komentarz