19.08.2019

Od Ashtona CD Eliotta

— Czeka nas trochę pracy po prostu — odpowiedział po krótkim namyśle Ashton, po czym skrzyżował dłonie na swej piersi i zaczął wystukiwać tylko sobie znany rytm na przedramionach. Chłopak obejrzał jeszcze raz miejsce wokół siebie - zerknął na przygotowany sprzęt, na delikatnie migoczące w słońcu bariery, na tlące się jeszcze patyki, na jakich chwilę temu tańczyły pomarańczowe płomienie. Na sam koniec spojrzenie jego niebieskich oczu padło na samego Eliotta, główny cel tego całego spotkania oraz treningu. Cóż miał z nim począć? Widocznie, mimo dobrych chęci, młodzian nie był w stanie zapanować nad swą zdolnością do tego stopnia, aby spełnić prośbę czarownika. Nie dziwił mu się, w końcu kontrolowanie nadnaturalnych mocy zazwyczaj przychodzi z trudem u stworzeń, które tę moc zyskały czy też odkryły zupełnie niedawno lub po prostu przez lata odrzucały ją i dopiero w tej chwili postanowiły ją jednak rozwinąć. Ash nie wiedział, do jakiej kategorii powinien podporządkować muzyka. Może do jeszcze jakiejś innej. Nastolatek odetchnął ciężko i pokręcił lekko głową.
— Nie możemy się poddawać. Musimy znaleźć jakiś sposób, abyś był w stanie zapanować nad ogniem na tyle, żebyś bez problemu mógł się podpalić, chociaż na chwilę — Czarownik podszedł do patyka, jaki wystrzelił ze sterty po wybuchu płomieni, po czym dogasił go butem jak niedopałek papierosa. Następnie wykonał w powietrzu palcami szybki znak, tym samym uwalniając w eter drobinki granatowej magii, jaka w mgnieniu oka przemieniła się w drobne iskry — Kiedy rzucam zaklęcia, nawet o tym nie myślę. Mam wyuczonych kilka ruchów, jakie używam podczas walki czy aby się bronić.
— Coś jak tamta kula w łazience? — Eliott skrzywił się nieznacznie na twarzy, przypominając sobie ich spotkanie w klubie. Usta bruneta wygięły się na kształt uśmiechu.
— Tamta kula to był czar, coś, co nałożyłem na siebie wcześniej. Teraz też mam coś podobnego, ale defensywnego. Dokładniej czar, który sprawia, że jestem odporny na ogień. Bez obrazy, oczywiście, jednak podczas takich rzeczy wolę stosować się do zasady ograniczonego zaufania.
Tym razem obaj wybuchnęli śmiechem, z czego muzyk, nadal parskając co jakiś czas pod nosem, odsunął się nieco na bok i jakby od niechcenia machnął dłonią na bok. Oboje z przejęciem czekali na cokolwiek, co by świadczyło o ich sukcesie. Jak się Ashton w duchu spodziewał, chociaż nie przyznał tego otwarcie, do niczego nie doszło. Nic w sumie dziwnego, pomyślał, niektórzy czarownicy nie potrafią rzucać zaklęć bez wypowiadania formułek, co dopiero uczący się ogar.
Przez kolejną godzinę próbowali na zmianę metody skupiania się oraz bezmyślnego rozpalania ognia. Jak się wkrótce nastolatek przekonał na swej własnej skórze, ten drugi sposób na dłuższą metę okazał się nieskuteczny, gdyż podczas jednej z prób niespodziewanie ogień pojawił się, to prawda, jednak w formie płomienistego kręgu, który to zniszczył przy samym kontakcie z Crowleyem rzucony czar.
— Po co w ogóle jestem ci potrzebny? — spytał Eliott, kiedy siedzieli na przewalonym drzewie z przygotowanymi przez Ashtona kanapkami z masłem orzechowym oraz dżemem, jego ulubionej wersji. Nastolatek niezbyt chętnie rozpoczął wyjaśnienia.
— Bariera, jaką potrzebuję zniszczyć, odporna jest na wszelki magiczny czy naturalny ogień. Gdyby to było takie proste, uwierz mi, zniszczyłbym to wszystko sam nim rozpoczęłyby się przygotowania do konklawe. Wyczytałem jednak, że pewien rodzaj ognia, piekielnego dokładnie, jest w stanie spopielić nawet najbardziej zaawansowane czary. Występuje on, jak nazwa wskazuje, w Piekle lub u istot z tym miejscem związanych.
— Na przykład ogarami? — Młodzieniec zajadał się kanapką, jak, o ironio, pies. Pewnie te ciągłe rzucanie kulami w te i we wte musiało sprawić, że zgłodniał. Ash uśmiechnął się lekko na ten widok.
— Na przykład ogarami. Teoretycznie mógłbym też sam spróbować użyć translokacji do przeniesienia takich płomieni do naszego planu, lecz nie jestem czarnoksiężnikiem. Plus Piekło nie przepada za moją rodziną, przez co takie wyczyny nie skończyłyby się zbyt dobrze.
— W jakim sensie nie przepada?
Na to pytanie ciemnowłosy postanowił nie odpowiadać, przez co pomiędzy młodzieńcami zapadła długa cisza. Przerwał ją Crowley, gdy w jego głowie pojawiła się pewna myśl. Gestem zaprosił Eliotta do powstania i odejścia z Ashtonem na miejsce ich ćwiczeń.
— Może podchodzimy do tego ze złej strony. Może wina leży nie w tym, że się nie kontrolujesz... Ale w tym, że robisz to za bardzo? Może jeśli myśli będziesz miał zaprzątnięte czymś innym, pójdzie ci lepiej?
— Nie wiem, czy to ma sens — mruknął muzyk, jednak wzruszył ramionami — No dobra. To co...?
Przerwał, gdy brunet stanął przed nim na palcach, aby móc pocałować go szybko w usta. Czarownik cofnął się ostrożnie.
— Spróbuj teraz.

Eliott? ;)

Brak komentarzy

Prześlij komentarz

Szablon
synestezja
panda graphics