23.08.2019

Od Liama CD Larissy

W ostatniej chwili udało mi się przytrzymać Lunę. Zakląłem szpetnie, gdy suczka zawarczała ostrzegawczo, po czym rozpoczęła zwyczajową kakofonię szczekania, rzucając się jednocześnie na osobę, która właśnie się o nas obiła.
Jednak zabieranie jej gdziekolwiek bez kagańca, nawet późną porą, kiedy ruch jest mniejszy, jest średnio mądrym pomysłem. Gdybym nie dysponował większą od ludzi siłą, prawdopodobnie nie udałoby mi się jej przytrzymać, a nieostrożny obcy skończyłby pogryziony.
- Spokój - mruknąłem, odciągając ją za uchwyt przy szelkach za siebie. Kątem oka dostrzegłam wtedy postawną, choć nadal niższą ode mnie, postać w cieniach uliczki, z której wybiegła przed chwilą osoba rozłożona teraz przede mną na chodniku.
Założyłem, że pewnie przed nim uciekała. Jednak gdy przeniosłem wzrok bezpośrednio na skrytą w cieniach postać, nie dostrzegłem nikogo.
Zmarszczyłem brwi. Dziwne.
Przeniosłem wzrok na osobę na ziemi, która okazała się niewysoką blondynką. Z przerażeniem doskonale widocznym na twarzy, w szybkim oddechu oraz przyspieszonym biciu serca, przeskakiwała spojrzeniem pomiędzy mną a Luną, która przestała już szczekać, ale nadal szczerzyła na nieznajomą kły, warcząc cicho.
- Najmocniej przepraszam - uśmiechnąłem się do dziewczyny, wyciągając w jej stronę dłoń, by pomóc jej wstać.
Nadal patrzyła na mnie, nie kryjąc przerażenia. Zaczęła się ostrożnie cofać, a na jej ustach zamarł krzyk.
Westchnąłem, zrzucajac kaptur czarnej bluzy, którą miałem na sobie. Był dziś wyjątkowo chłodny wieczór, a ja lubiłem ciepło. Nie sądziłem, że w wyniku losowych wydarzeń, które właśnie miały miejsce, ktoś mnie przez dodatkowy element garderoby weźmie za złoczyńcę czy coś.
- Nic ci nie zrobię - przemówiłem spokojnym tonem, starając się ją uspokoić. - Tamten zniknął - nie wiedziałem co prawda, kim był, ale nietrudno wydedukować, że to przed nim dziewczyna uciekała. W takiej panice, że mnie nie zauważyła. Chociaż, to w sumie było zrozumiałe - ubrany byłem cały na czarno, mogłem zlać się z cieniami ciemnych uliczek. Ale wręcz lśniącego w ciemności bielą sierści, wielkiego psa u mojego boku, nie dało się przeoczyć.
Widząc, że blondynka nadal wpatruje się z przerażeniem w owczarka, cofnąłem się z Luną o krok. Jedną nogę przestawiłem tak, by zasłonić jej nieznajomą.
- Ona też ci nic nie zrobi, trzymam ją - uśmiechnąłem się ciepło, mając nadzieję, że przekonam tym dziewczynę, że nic jej z mojej strony nie grozi.

Larissa?

Brak komentarzy

Prześlij komentarz

Szablon
synestezja
panda graphics