9.08.2019

Od Taigi CD Zacka

Patrzyłam na wampira, który z minutę na minutę stawał się coraz bardziej poirytowany, chociaż nie, jego wręcz ogarniała wściekłość, widząc, że nie może się ruszyć. Zabić. Zabawne. Nie miałam powodów, aby zabijać nadnaturalnych. W końcu, nawet jeśli każdy z nas pochodzi z innej rasy, to wszystkich nas coś łączy. Każdy z nas ma swoich wrogów, niektórzy pragną naszej śmierci, inni robią wszystko, żeby rzucać nam kłody pod nogi i patrzeć jak się o nie potykamy. W pewnym momencie chłopak zaczął się oglądać przez ramię. Najwyraźniej coś przykuło jego uwagę. Sama zmarszczył nieco brwi, starając się zobaczyć, a może usłyszeć to samo co on. Niestety nie posiadam w rodzonych umiejętności dobrego słuchu czy wzroku. Może nie jest on przeciętny, ale też niesokoli. Chciałam się nawet zaśmiać, że przez głód zaczyna mieć omamy, albo widzi już swoją śmierć, która po niego idzie. Zanim zdążyłam rzucić kolejnym kąśliwym żartem, usłyszałam pijacki śmiech. Skupiłam się na jednym punkcie. W naszą stronę szedł młody chłopak, nie wiem nawet, czy miał skończoną osiemnastkę, ale z pewnością nie kojarzył się dzieje wokół niego. Był totalnie zalany. Stanął wręcz na wyciągnięcie ręki od wampira i miał już wyciągać swojego przyjaciela ze spodni, gdy zauważył moją osobę. Co dziwne, nawet nie zwrócił uwagę na bruneta.
- Ooooo, ładna panieneczkaaa. Chcesz zobaczyć, co ja tutaj mam? - Uśmiechnął się i zatoczył. Jednak zanim którekolwiek z nas zdążyło zareagować, został chwycony za kaptur od bluzy i pociągnięty w tył. Widziałam, jak śnieżnobiałe kły wbijają się z jego szyję, a z ust nieszczęśnika wydobył się cichy, prawie że niemy krzyk. Całe widowisko trwało zaledwie kilka sekund, jednak kiedy to widziałam, miałam wrażenie, że ciągnie się w nieskończoność. Nie byłam zdegustowana, raczej trochę zafascynowana. Nie miałam okazji do bezpośredniego kontaktu z wampirem, a co za tym idzie, nigdy nie widziałam, jak wygląda w ich wykonaniu ugryzienie. Było to dosyć brutalne, jednak nawet kropla krwi nie spadła na zimny beton. Pijaczek upadł na ziemię i wyglądał tak, jakby zwyczajnie usnął.
- Żyje - Dopiero głos krwiopijcy wyrwał mnie z moich przemyśleń. Uniosłam wzrok, podnosząc jedną brew.
- A po co mi ta informacja? - Zapytałam obojętnie. - Nawet jeśli, ktoś znajdzie tutaj trupa, to przyjdą do właściciela tego burdelu, nie do mnie, czyż nie? - Odwróciłam się na pięcie, idąc w kierunku głównego wejścia, miałam ochotę już wyjść, ale niestety zostawiłam w szatni swoją kurtkę.
 - Nie zapomniałaś o czymś? - Usłyszałam za sobą wołanie, na co westchnęłam. Niby wampir, a upierdliwy, jak każdy inny człowiek. Machnęłam dłonią, aby łańcuchy rozpuściły się w mroku. Powoli ludzie opuszczali budynek, było już po 2 w nocy, więc każdy szukał transportu do domu. Drzwi przede mną otworzył mężczyzna, który jeszcze chwilę temu chciał wypić moją krew.
- Czego chcesz? - Weszłam do środka, podając numerek od szatni, dzięki czemu dostałam swoją skórzaną kurtkę. Odwróciłam się do chłopaka, który najraźniej czekał, aż kilka osób od nas odejdzie.
- Kim jesteś?
- Kobietą - Uśmiechnęłam się ironicznie, a zarazem niewinnie.
- Pytam o rasę - Wziął głęboki oddech, najwyraźniej zdając sobie sprawę z tego, że nie należę do osób miłych i otwartych. - Demon, wiedźma?
- Dużo gorsza od nich - Skrzyżowałam dłonie na piersi - Ta wiedza jest Ci zbędna... Ale okej, jestem czarownicą, którą spieszy się do domu.

Zack?

Brak komentarzy

Prześlij komentarz

Szablon
synestezja
panda graphics