19.08.2019

Od Larissy

Stanęłam przed drzwiami własnego mieszkania, gorączkowo szukając kluczy po kieszeniach.
Szlak, musiałam zostawić je w antykwariacie. Byłam tak zmęczona sprzątaniem nowo wynajętego lokalu przez całą noc. Rozpakowywaniem tych wszystkich pudeł. Trzeba było zrobić to jak najszybciej im dłużej antykwariat był zamknięty, tym większe miałam straty. Chociaż nie sądziłam, aby tutaj mój interes cieszył się dużą popularnością.
Nie cierpię przeprowadzek, ale przecież zwierzchników wcale to nie interesuje. Tylko żądają i oczekują natychmiastowej reakcji.
Wróciłam do domu najszybszym i najlepszym sposobem. Tylko nie przemyślałam jednej rzeczy, że wszystkie materialne przedmioty zostają tam, gdzie zrzucam powłokę w tym przypadku na zapleczu antykwariatu.
Często o tym wszystkim zapominam, przez co już parę razy zgubiłam portfel, klucze czy telefon. Muszę być bardziej uważna.
Zapukałam cicho do drzwi mając nadzieję, że ciekawość mojej współlokatorki zwycięży. Jednak przez długi czas nic się nie działo.
Rozejrzałam się dookoła by upewnić się, że na korytarzu jestem sama. Jednak co chwila ktoś się kręcił. Słyszałam zamykane i otwierane drzwi. Nie mogłam ryzykować. Miałam już ruszyć z powrotem do antykwariatu, kiedy przez drzwi wyjrzała przezroczysta główka z długimi loczkami.
- czemu pukasz? - spytała zaskoczona - znów zgubiłaś klucze?
Jak ona dobrze mnie znała. Chociaż po tylu latach wspólnego mieszkania.
- Vaness - zaczęłam szeptem, by nikt nie zwrócił uwagi, że rozmawiam z drzwiami - duszko otwórz proszę drzwi
- są otwarte - odparła chowając się do mieszkania.
Złapałam za klamkę, która faktycznie nie stawiała oporu. Jak mogłam nie zamknąć mieszkania?
Weszłam do środka zrzucając buty. Jedynie, o czym marzyłam to ciepłej kąpieli, gorącej kawie i łóżku.
- Vaness... - zaczęłam wchodząc do pokoju. I stanęłam jak wmurowana. Wszystko z szafek porozrzucane było po podłodze. Meble po przesuwane, nocna szafka połamana leżała na samym środku. A Vanesska siedziała jakby nic na fotelu i patrzyła tępo w wyłączony telewizor. - myślałam, że już to przerobiliśmy - westchnęłam cicho. Naprawdę starałam się by dziewczynka czuła się dobrze. Więc robiłam wszystko by moja mała, niematerialna przyjaciółka się nie nudziła pod moją nieobecność. Ściągałam filmy, które lubiła, włączałam audiobooki.
Był czas, kiedy myślałam, że doszyłyśmy do porozumienia. Najwidoczniej nie da się zmienić poltergeista.
- to nie ja - odparła dziewczynka - ktoś tu był, szukał czegoś
- chcesz powiedzieć, że ktoś włamał się do mieszkania - krzyknęłam. Zupełnie z innej strony spojrzałam na cały bałagan. - gdzie mój telefon - mruknęłam przeszukując kieszenie. - cholera
Biegiem wybiegłam z mieszkania i zapukałam do sąsiadki i właścicielki mieszkania. Po chaotycznych wyjaśnieniach pozwoliła mi skorzystać z telefonu i wraz ze mną wróciła do mieszkania.
- zginęło ci coś kochaniutka? - spytała kobieta. Pytająco spojrzałam na dziewczynkę, która zmieszana bawiła się własnymi włosami.
- nie - odparł duszek - tylko czegoś szukali. Potem wyszli.
- chyba nic nie zginęło - odpowiedziałam, zwracając się do kobiety.
***
Policja przyjechała dopiero po godzinie. Jakoś zupełnie im się nie spieszyło. Popatrzyli, zadali kilka pytań. Nic nie zginęło więc uznali, że był to psikus i najpewniej sprawa zostanie umorzona. Po kolejnej godzinie przyjechali technicy, by zdjąć odciski palców z drzwi i połamanej szafki. Powiedzieli niemalże to samo co ich koledzy i wyszli mówiąc, że ktoś się do mnie odezwie.
- Vaness - mruknęłam - to byli oni?
Ręce zaczęły mi się trząść z nerwów więc zacisnęłam palce na bluzce, którą podniosłam z ziemi.
- nie wiem - wyznała cicho dziewczynka - było ich dwóch. Może powinnaś zgłosić to do zwierzchników?
- nie mogę - powiedziałam stanowczo - czuję, że to nie może dostać się w niepowołane ręce. Im wszystkim za bardzo na tym zależy. Zwierzchnicy kazaliby mi to wyrzucić do pierwszego śmietnika i czekać na rozwój wypadków.
Nadal nie udało mi odczytać pergaminu zapisanego w nieznanym mi języku, ale wiedziałam, że ten artefakt jest zbyt cenny.
Moja intuicja zdecydowanie ostrzegała mnie przed ludźmi, którzy za wszelką cenę chcieli zdobyć pergamin.
Sprzątanie zajęło mi cały dzień. Wyczuwając mój podły nastrój nawet Vaness pomagała poprzesuwać meble na miejsce.
- muszę iść sprawdzić, czy nie włamali mi się do antykwariatu - wyznałam, nagle sobie przypominając.
***
Gdy wyszłam z domu już zmierzchało. Lubiłam tę porę doby. Cienie stawały się długie. Niebo przybierało wtedy najładniejszą barwę. Spacer na pewno dobrze mi zrobi. Rozmyślałam nad pergaminem, nad tym, co może skrywać i dlaczego ci ludzie się nim interesują. Zamyśliłam się nie wiem na jak długo.
Kiedy poczułam się dziwnie nie swoją. Jak bym była obserwowana. Intuicja kazała mi uciekać. Obejrzałam się dyskretnie przez ramię. Parę metrów za mną szedł postawny mężczyzna z kapturem na głowie. Przyspieszyłam znacznie i co jakiś czas spoglądałam za siebie. Choć często zmieniałam kierunki, nagle skręcałam bądź przystawałam. Mężczyzna za każdym razem był za mną cały czas trzymając wyznaczony dystans.
Powoli zaczynałam panikować. Rzadko kto kręcił się tymi ulicami, ale nie wiedziałam kim jest mężczyzna. Wolałam nie ryzykować zrzucania powłoki.
Ruszyłam biegiem przed siebie nie oglądając się na intruza. Właśnie wybiegłam za zakrętu, kiedy niefortunnie na kogoś wpadłam. Grawitacja i prawa fizyki zrobiły swoje, a ja upadłam na chodnik.

Ktoś chętny?

Brak komentarzy

Prześlij komentarz

Szablon
synestezja
panda graphics