16.08.2019

Od Michaela CD Natalie

   Mężczyzna dokładnie słuchał swojej towarzyszki, lecz nie bardzo miał ochotę kontynuować temat jej nieistniejącej ciąży. Gdy ta stanęła naprzeciwko bruneta, spojrzał na jej delikatną twarz i nawiązał kontakt wzrokowy, aby dokładnie zrozumieć jej słowa.
— Rozumiem — powiedział spokojnie, na co blondynka lekko westchnęła — Ale.. nawet jakby to była prawda, pomagałbym Ci i wspierał, jakbym tylko mógł — dodał z delikatnym uśmiechem, który odwdzięczyła jasnowłosa — Ale że wszystko jest po staremu — zaczął i rozglądnął się po parku — To może podejdziemy do mojego pubu. Tam napijemy się czegoś.. dobrego — dodał delikatnie unosząc przy tym brew.
— Dobry pomysł — rzekła po chwili.
Oby dwoje ruszyli w kierunku Silent Crow, które na szczęście znajdowało się dość blisko, bo gdy tylko minęli próg lokalu, na dworze zaczął padać letni deszcz, który zmoczyłby parę przyjaciół do suchej nitki. Weszli do części prywatnej pubu, gdzie znajdowała się wygodna kanapa wraz z czarnym stolikiem obok oraz kilkoma dekoracjami w postaci obrazów czy doniczkowych roślin. Nim jednak zasiedli na swoim miejscu, wybrali jakieś dobre wino oraz przekąskę w postaci orzeszków, po czym wrócili na kanapę, na której rozsiedli się jak u siebie. Mężczyzna polał napoju do dwóch wysokich lampek i jeden z nich wręczył swojej towarzyszce, delikatnie stuknęli szklane naczynia i wyzerowali je, bo kto powiedział, że ich dwójka jest normalna.
— Są jakieś spotkania na dniach? — spytała blondynka po dłuższej chwili.
— Po ostatniej akcji z policją kruki ucichły. Pomimo dobrej opinii, muszą przeczekać i uspokoić miasto — odpowiedział po upiciu napoju — Bractwo ma podobne — dodał z lekkim westchnięciem.
— Czyli nic ciekawego — odparła cicho.
 Gdy brunet wziął oddech na kolejną część zdań, zauważył, że jego telefon, leżący na stoliku, zaświecił się jasnym światłem, a na jego ekranie ukazał się numer prywatny. Połączeniu towarzyszyły także irytujące wibrację, które drażniły czuły słuch mężczyzny, a że przeważnie odbiera każdy numer, tym razem uczynił tak samo.
— Witaj. Z tej strony Margaret Brendle, chyba jeszcze mnie Pan pamięta. — powiedziała kobieta od razu, gdy usłyszała głos bruneta.
— Dzień dobry. — przywitał się poprawiając siad na kanapie — Pani kapitan z Sopportare. Jakbym mógł nie pamiętać — dodał spokojnym tonem.
— Cieszę się. — mruknęła krótko — Jest pilna sprawa do omówienia, która nie może długo czekać.
— I pewnie nie jest też na rozmowę przez telefon.
— Zgadza się. Dasz radę zjawić się dzisiaj wieczorem? — spytała zaraz.
— Najszybciej jutro w południe — odpowiedział.
— Dobrze. Akurat wtedy nie będzie Harris'a w biurze.
— Czyli to coś przeciwko niemu?
— Nie, ale on nie wysłałby Ciebie.. Nie ważne. Do jutra.
Mężczyzna słysząc dźwięk rozłączonego połączenia, spojrzał krótko na ekran telefonu i odłożył go na stolik, jakby nie doszło do żadnej rozmowy. Cicho westchnął i zerknął na Natalie, która wygląda na zamyśloną.
— Słyszałaś — stwierdził zerując lampkę z winem — Pewnie jakieś kolejne zabawy w kotka i myszkę.
— A co jeśli jakaś pułapka? — zerknęła na bruneta.
— Brendle nie raz uratowała mi życie przed zjebem Harris'em, panem kapitan, który chce się mnie pozbyć, a jak można było zauważyć ich taktykę, na Ciebie też polowali — wyjaśnił.
— Być może..
Gdy temat sopp poszedł w niepamięć, przyjaciele przeszli na bardziej przyjemniejsze tematy, które spowodowały, że ich spotkanie przedłużyło się do samego wieczoru. Lekko wcięci winem zamówili taksówkę, która najpierw zawiozła Natalie do domu, a później samego Michaela, który zapłacił za transport.
Następny dzień, brunet zaczął od jakiejś wrednej wiadomości do swojej blondwłosej przyjaciółki, która zaraz odpisała mu w podobny sposób, co ucieszyło ciemnowłosego. Z czasem opuścił swoją sypialnie, ogarnął posiłek oraz siebie, po czym przygotował się na spotkanie w siedzibie Sopportare.
Gdy wybiła punkt dwunasta, jego osoba zawitała do biura pani kapitan, gdzie zastał ją samą za biurkiem. Ominęli wszelkie zwroty grzecznościowe i przeszli do tematu.
— Wynajęci szpiedzy zrezygnowali ze współpracy, a nasi ludzie bez słowa zniknęli w Australijskich miastach. Podejrzewamy, że za ich zniknięciem stoi jakaś tamtejsza mafia lub, co gorsze, istoty nadnaturalne.
— Rozumiem. Czyli mam tam polecieć, spytać się mafii o waszych kolegów i uratować im tyłki, bo sami nie potrafią o siebie zadbać?
— Coś w ten deseń. — westchnęła ukazując mapę Australii — Jest pięć miast do przeszukania. W każdym z nich musisz inaczej wyglądać, żeby za szybko Cię nie rozpoznali. Wszystko pokryje nieświadomy Harris, więc o to się martw.
— Tyle dobrego. Wiesz tylko, że te miasta są ogromne i szukanie ich zajmie mi wieki.
— Dla tego dostaniesz wykrywacz chipów, które mają wszczepione nasi ludzie. Mają duży zasięg, więc nawet jadąc autem dasz radę ich namierzyć — odpowiedziała — A i znajdziemy Ci kogoś do towarzystwa, żebyś nie czuł się samotnie.
Gdy ciemnowłosy chciał już się pożegnać i opuścić biuro kapitan, do środka weszła jasnowłosa kobieta, której imię brzmi.. Natalie.
— Nat, co ty tu.. — mruknął brunet marszcząc brwi — Brendle, czy ty oszalałaś? — spojrzał na kapitan.
— Widziałam, jak dobrze dogadujesz się z panią Miller i pomyślałam, żeby wysłać was tam razem. — wyjaśniła prostując się.
— Ale to jest niebezpieczne. — warknął demon.
— Spokój — mruknęła kobieta przykładając elektryczną pałkę do szyi mężczyzny — Dobrze wiesz, w jakiej sytuacji obecnie jesteś. Dobrze wiesz, ilu ludzi masz na sumieniu. Przez to już dawno powinieneś gryźć piach. — mówiła mocny tonem — A teraz pozwól, że wyjaśnię wszystko raz jeszcze.. — dodała spokojnie z uśmiechem, odkładając przy tym swoja broń.

Natalie?

Brak komentarzy

Prześlij komentarz

Szablon
synestezja
panda graphics