Brunet przyglądał się czarownicy, która szkicowała wcześniej
wspomniany symbol i nie ważne ile wiedział elf, ten po prostu nie mógł
rozpoznać symbolu. Gdy kobieta po chwili oddała zeszyt, mężczyzna
spokojnie go chwycił i uważnie przyglądnął się szkicowi, marszcząc przy
tym brwi. Wzrokiem rejestrował każdą linie, a myślach analizował inne
znaki, które mogą choć trochę przypomina ten, który znajduje się na
dłoni płomiennego.
— Nie kojarzę — rzekł po krótkiej chwili — Nie widziałem wcześniej takiego symbolu — dodał zaraz odkładając zeszyt na stolik.
Nathaniel
sam był zaskoczony owym znakiem, gdyż zna większość symboli różnych
kultur, tak teraz miał dosłowną pustkę w głowie. Pomimo tego, nadal
zerkał na zeszyt, chcąc choć trochę skojarzyć znak, gdyż sam nie mógł
pogodzić się z faktem niewiedzy. Gdy minęła zaledwie chwila, mężczyzna
sięgnął po ołówek od brunetki, następnie chwycił za zeszyt i sposobem
prób i błędów, zaczął dodawać kilka istotnych akcentów, jak okręg czy
oczodoły.
— To nie to.. — jęknął sam do siebie elf, odłożył ołówek i oparł się o fotel, cicho przy tym wzdychając.
— Masz może jakiś wrogów? — spytała nagle Taiga, która wyglądała na zamyśloną.
—
W tym świecie nie posiadam, a Adiel nie należy do osób szukających
problemów — odpowiedział elf — Natomiast w rodzinnych stronach.. —
zatrzymał się niepewnie — było gorąco, w złym tego słowa znaczeniu —
dodał — Ale bez nawigatora nie można się tutaj dostać. Szybciej śnieg w
lato spadnie, niż znajdzie się takowego osobnika — wyjaśnił prostując
się w fotelu.
— W takim razie można wykluczyć "prywatnych" wrogów — stwierdziła kobieta.
Rozmowa
całej trójki nie trwała za długo, gdyż i tak nic nowego nie mogli
wymyślić, a siedzenie w ciszy nie przyniosłoby żadnego efektu. Gdy
brunetka stwierdziła, że będzie już wracać do domu, mężczyzna
zaproponował jej podwózkę, gdyż i tak musi udać się do miasta, a jej
mieszkanie będzie miał po drodze. Czarownika krótko przytaknęła i oby
dwoje udali się do garażu, gdzie grzecznie stał czarny mercedes. Wsiedli
na swoje miejsca, a gdy brama się otworzyła, opuścili posiadłość elfa,
udając się prosto do miasta.
— Ogólnie jestem zaskoczona Adielem —
powiedziała po chwili kobieta — Bardziej spodziewałam się spokojnego
chłopca, który byłby przylepą tatusia — dodała wyjaśniając. Brunet lekko
się uśmiechnął, po czym krótko westchnął.
— Na szczęście lata młodości spędził w rodzinnym świecie — rzekł Nath.
— To ile teraz ma? — spojrzała na elfa.
— Licząc waszym wskaźnikiem.. jakieś osiemnaście lat — odpowiedział spokojnie.
— W takim razie pominę pytanie Ciebie o wiek — westchnęła — Może powinnam zwracać się do Ciebie na Pan?
— Nie ma takiej potrzeby — odparł ciemnowłosy zerkając krótko na kobietę.
Pomimo
minionych akcji, para znajomych dojechała do miasta w raczej dobrym
humorze, choć elf czuł jakąś niepewność, co przeważnie nie kończyło się
za dobrze. Postanowiła jednak to zignorować i gdy dojechali pod
kamienice kobiety, ten spokojnie pożegnał towarzyszkę i odprowadził ją
wzrokiem do drzwi. Cicho westchnął i gdy znajoma zniknęła w bloku,
ciemnowłosy spokojnie wyjechał z jej miejsca zamieszkania, pozostawiając
za sobą przyjemny warkot silnika. Udał się w kilka miejsc, w których
musiał załatwić kilka spraw, w tym jakieś zakupy czy zamówić karmę dla
zwierząt oraz zatankować mercedesa. Gdy wszystko było już gotowe,
mężczyzna skierował się za miasto, w celu dostania się do domu. Jechał
szeroką, asfaltową drogą, która otoczona gęstym lasem, dawała lekki
półmrok, choć ogólnie było jeszcze jasno. Elf bez problemu dojechałby do
domu, lecz gdy zauważyła ciało na środku drogi, zatrzymał się niedaleko
niego i opuścił pojazd. Podbiegł do ciała, lecz gdy ten chciał te
dotknąć, zwłoki dosłownie rozpuściły się w powietrzu. Brunet od razu
podniósł się z kucnięcia i rozejrzał dookoła, a gdy chciał osłonić się
tarczą, wtem poczuł gorący dotyk na swoim ramieniu. Wyrwał się z uścisku
i zerknął na napastnika, który skrywał się pod ciemnym ubraniem, a
połowa jego twarzy schowana była pod czarnym kapturem. Gdy mag miotnął
zaklęciem uwięzi, te bez problemu odbiło się od napastnika, który od
razu przystąpił do kontrataku w postaci żarzących się łańcuchów, które
owinęły ręce elfa. Pomimo bólu, którego mężczyzna nie mógł wytrzymać,
przyciągnął łańcuchy do siebie i z całej siły kopnął czarownika, który z
lekka się zdezorientował. Cofnął się kilka kroków i szybko poprawił
swój kaptur, który prawie spadł mu z głowy, przy tym ukazał swój symbol,
o którym wspominała Taiga. Elf chciał wycofać się do auta, lecz
czarownik nie odpuszczał i raz jeszcze spętał bruneta, tym razem
ściskając całe jego ciało. Podszedł szybko do niego i chwycił za szyję,
tworzyć tym ślady poparzeń.
— Wrócę po was, Aen Elle — wyszeptał napastnik i miotnął mężczyzną w las.
Mag
przeturlał się kilka razy po leśnej ściółce i zatrzymał na drzewie,
uderzając o nie plecami. Cicho jęknął spinając całe swoje ciało, przez
które obecnie przechodził nieprzyjemny ból. Leżał wśród roślin blisko
godzinę, a gdy poczuł się lepiej, kulawym krokiem wrócił się do auta i
dojechał do domu. Na miejscu opuścił pojazd, który zostawił w garażu,
następnie udał się do salonu i padł na kanapę. Gdy podszedł do niego
Adiel, młody elf od razu zajął się poparzeniami na ciele ojca.
Taiga?
Brak komentarzy
Prześlij komentarz