24.08.2019

Od Connora CD Manon

   Gdy brunet wybudził się z długiego snu, poczuł na sobie ciepłe promienie słońca, które dopiero co wschodziło. Przeciągnął się leniwie na łóżku, lecz zaraz zauważył, że kogoś mu brakuje, a dokładnie Manon, która musiała wstać wcześniej od niego. Przetarł zmęczoną twarz i podniósł się do siadu, co nie sprawiło mu większego problemu. Spojrzał po sobie, a następnie na pokój, który nadal wyglądał tak samo. Wstał z łóżka i skierował się do wyjścia, a czuły słuch zaprowadził go na zewnątrz, gdzie spotkał Loren oraz swoją przyjaciółkę.
— Widziałeś? — zaśmiała się nerwowo wracając wzrokiem na swoje czyny.
— Nawet czułem — rzekł po chwili i podszedł do kobiet — To są te twoje czary? — zerknął na rudą.
— Zgadza się. — odpowiedziała krótko.
Jednak gdy ruda chciała coś wyjaśnić, ta z zaniepokojeniem skupiła na czymś swój słuch, co zaraz mógł usłyszeć także Connor, a później Manon. Owym dźwiękiem był stukot końskich kopyt, wraz z którym przybyło nieprzyjemne zimno. Loren od razu pogoniła przyjaciół do domku i kazała siedzieć cicho, choć brunet znał ten dźwięk, miał ochotę wyjść i stanąć naprzeciw Umarłym. Powstrzymała go od tego Manon, która kurczowo trzymała rękę chłopaka, mówiąc przy tym, żeby ten się nie wygłupiał. Odpuścił. Siadł zirytowany na krześle i nasłuchiwał rozmowy, jaką odbyła ruda wraz z umarłymi.
— Myślisz, że to ci sami? — spytała białowłosa.
— Raczej nie — odpowiedział ze wzrokiem wbitym w ścianę — Tamci już by nas nie znaleźli — dodał zaraz.
— A myślisz, że tamci zginęli?
— Mam taką nadzieję — zerknął na kobietę — A jeśli nie, to ich dobiję — dodał wzruszając ramionami, na co blondynka cicho westchnęła.
Gdy drzwi domku nagle się otwarły, w progu stanął niewielkie żołnierz w zbroi Umarłych, lecz ten nie wyglądał wrogo. Zlustrował przyjaciół, a szczególnie Connora, który przywitał obcego niepewnym spojrzeniem.
— Już sobie popatrzyłeś? — mruknęła Loren, która weszła do domku — Zwykła młodzież, nic więcej.
Żołnierz przytaknął i spokojnym krokiem wyszedł, po czym zabrał całą zgraję za sobą.
— Czego chciał? — spytał brunet.
— Upewnić się, że nie posiadam kolejnych nadludzi — odpowiedziała z westchnięciem. — Muszę was odstawić do miasta i to jak najszybciej.
— Nadal nie powiedziałaś, co z nami zrobiłaś — wstał brunet.
— Dowiecie się w akademii.
  Para przyjaciół potrzebowała dobrego tygodnia, żeby dojść do siebie i w miarę możliwości się zregenerować. Przez ten czas brunet nie odczuł jakiejś większej zmiany, gdyż i tak widywał poltery w swoim otoczeniu. Czas jednak było wrócić do akademii, odebrać Lokiego i załatwić wszelkie papiery o zajęcia indywidualne, skupiając się głównie na zdolności.
Tego ranka, mężczyzna zjawił się na sali gimnastycznej, gdzie czekał na niego sam dyrektor. Bez zbędnego gadania przeszli od razu do wyjaśnień i tłumaczeń, gdyż sam dyrektor nie mógł rozgryźć zdolności chłopaka.
— Wiem! — odparł nagle mężczyzna, co lekko wzdrygnęło brunetem.
— Słucham więc.
— Zaklęcie zmieniło Ci rasę, ale tak nie do końca — odpowiedział — Poltery zostały, lecz przemiana w jaszczura jest niemożliwa.
— Tyle to wiem.
— Skup się — podszedł do młodego — Pomyśl o.. jakimś leśnym zwierzęciu.
Jak powiedział, tak też zrobił, przez co od razu poczuł dziwny przypływ energii. Ciało Connora w moment przybrało inny wygląd, a dokładnie wilka szarego..
— Leszy jak się patrzy — westchnął mężczyzna.
— Dzień... dobry? — na sali nagle rozległ się głos Manon — Nie przeszkadzam?
— Ależ skąd, zapraszam. Właśnie rozgryzłem zdolność Twojego przyjaciela — odparł dyrektor wskazując na wilka.
— Wilkołak?
— Leszy — odpowiedział zaraz — Cóż, czas na Ciebie, Manon.

Manon? No dawaj Panno od Marihuany.

Brak komentarzy

Prześlij komentarz

Szablon
synestezja
panda graphics